Niemiecki mistrz świata: Lewandowski jest piłkarzem kompletnym. Ale ma jeden, poważny problem

PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

- Lewandowski nie eksplodował dwa lata temu. Gra na światowym poziomie od sześciu-siedmiu lat. Ma jednak, w porównaniu z innymi gwiazdami, jeden poważny problem – mówi o najlepszym polskim piłkarzu Lothar Matthaeus. Co legendarny Niemiec ma na myśli?

[tag=5434]

Lothar Matthaeus[/tag], legenda Bundesligi, to jeden z najlepszych pomocników w historii futbolu, który święcił wielkie triumfy zarówno z klubami, jak i reprezentacją Niemiec. Dziś były gracz Bayernu Monachium jest wielkim fanem Roberta Lewandowskiego.

Mistrz świata z 1990 roku uważa, że to właśnie Polak powinien wygrać Złotą Piłkę w tym roku, zresztą jest zdania, że należała mu się już za poprzedni. Lothar opowiada i o swojej karierze, i o niesamowitych wyczynach Roberta Lewandowskiego.

W 1990 roku wygrał pan mistrzostwo świata z reprezentacją Niemiec i otrzymał Złotą Piłkę. Czy jest jakaś różnica w pańskim podejściu do tych nagród? Jedna jest zespołowa, druga indywidualna…

Lothar Matthaeus, 150-krotny reprezentant Niemiec, mistrz świata i Europy, zdobywca Złotej Piłki: Tak naprawdę ta druga nagroda z reguły wynika z tej pierwszej. Musisz zdobywać trofea z klubem, czy reprezentacją, a im więcej ich masz, tym bardziej znajdujesz się w centrum zainteresowania. Właśnie tak było ze mną. To był bardzo dobry okres dla mnie. Mistrzostwo świata z reprezentacją Niemiec miało ogromne znaczenie dla mojego indywidualnego zwycięstwa. Bo często tak jest, że jeśli dana drużyna osiąga wielkie sukcesy, to nagrodę indywidualną zdobywa jej przedstawiciel.

U pana faktycznie te trofea się wtedy skumulowały.


Dokładnie. I nie mówię tu tylko o zespole narodowym. Miałem również dobry czas w Interze, z którym w 1989 roku zdobyłem mistrzostwo Włoch. A Serie A była wtedy absolutnym światowym topem. Niedługo później wygraliśmy Puchar UEFA. Te trofea miały oczywiste przełożenie na moje indywidualne wyróżnienia.

Lothar Matthaeus sięgnął po mistrzostwo świata w 1990 roku
Lothar Matthaeus sięgnął po mistrzostwo świata w 1990 roku

Przez wiele lat był pan kapitanem. Przywództwo miał pan w genach, czy te cechy uwidoczniły się dopiero w trakcie kariery piłkarskiej?

Jestem naturalnym przywódcą, te cechy przejawiałem już w dzieciństwie. W szkole to ja wszystko organizowałem kolegom. Co robimy na przerwach, co robimy po lekcjach i tak dalej. Zresztą, to mi zostało do dziś. Choćby niedawne obchody 30-lecia zdobycia przez naszą kadrę mistrzostwa świata. To ja byłem jednym z głównych organizatorów weekendu we Włoszech dla 120 osób! A zaplanować ciekawy weekend dla tak dużej liczby osób nie jest wcale tak łatwo. Ale ja się w tym czuję jak ryba w wodzie.

Pytamy o przywództwo, bo w Bayernie, gdzie przecież spędził pan wiele lat, jest nowy lider, Robert Lewandowski. Zbliża się ogłoszenie wyników plebiscytu Złotej Piłki. Czy Lewandowski miałby pański głos?

Lewandowski ma wszystko. Jest napastnikiem idealnym. Gra dobrze prawą nogą, lewą, potrafi grać na jeden kontakt, świetnie się porusza, cudownie pracuje ciałem, zastawiając piłkę, fantastycznie wbiega w pole karne i pracuje bardzo ciężko dla drużyny.

No właśnie… Gra zespołowa.

Robert jest nie tylko napastnikiem. Nie tylko strzela ogromną liczbę goli, ale też haruje w defensywie. Często jest pierwszym obrońcą w Bayernie, czy w reprezentacji Polski. Zresztą, gdyby miał inną narodowość, to zapewne miałby więcej trofeów na swoim koncie, może tak jak Messi czy Ronaldo.

Problemem Lewandowskiego jest to, że z reprezentacją Polski nie jest w stanie zajść daleko na dużych imprezach. Piłkarze z Niemiec, Brazylii, Argentyny czy Włoch mają pod tym względem o wiele więcej możliwości w reprezentacji. Czy to jeśli chodzi o mistrzostwa świata, EURO, czy Copa America.

A gdy w danym roku rozgrywane są mistrzostwa świata, to wtedy ten turniej może się okazać decydujący. Ten dostaje Złotą Piłkę, który odnosi sukces na mundialu. Tak właśnie było ze mną w 1990 roku.

Lothar Matthaeus jest wielkim fanem Roberta Lewandowskiego
Lothar Matthaeus jest wielkim fanem Roberta Lewandowskiego

U Lewandowskiego podkreśla się regularność, bardzo wysoki poziom od dłuższego czasu.

No właśnie. U Lewandowskiego eksplozja nie nastąpiła w dwóch ostatnich latach. On gra na światowym poziomie od 6-7 lat. Najpierw był jednym z najlepszych napastników świata, potem został najlepszym napastnikiem świata, a w ostatnich dwóch latach stał się piłkarzem kompletnym.

Wracając do pańskiej kariery. Grał pan w kilku mocnych klubach. Jak je pan wybierał? Co było decydujące?

Zaczynałem w Borussii Moenchengladbach, to było moje marzenie, bo byłem jej wielkim fanem od dziecka. W moim pokoju miałem plakaty moich idoli z BMG, Netzera, Heynckessa, Vogtsa. A mając 18 lat siedziałem w szatni i grałem z gośćmi, którzy byli bohaterami mojego dzieciństwa.

W pewnym momencie zrozumiałem jednak, że w Borussii nie da się osiągnąć sukcesów, a gra się w piłkę właśnie dla trofeów. Pojawiła się oferta z Bayernu Monachium, to było ekscytujące wyzwanie. Tam miałem większe szanse na triumfy. Ale to było pięć wspaniałych lat w BMG, świetnych relacji z kolegami, kibicami, idealny początek mojej kariery. Potem poszedłem do Bayernu i każdy wie jak to się potoczyło. Tytuły mistrzowskie , gra na mistrzostwach świata…

Aż przyszła pora na Inter…

W połowie lat 80-tych miałem wiele różnych propozycji. Juventus, AC Milan, Napoli, Inter Mediolan, Real Madryt. Ale wtedy nie byłem przekonany... To był zupełnie inny świat niż teraz. Niby odległości są takie same, ale wtedy wyjazd miał zupełnie inny ciężar. Bez social mediów, bez satelit, bez iphonów. Uważałem, ze wyjeżdżając wtedy z Niemiec wyjeżdżam do całkiem innego świata, gdzieś, gdzie nikogo nie znałem.

To mnie trochę przerażało, musiałem do tego dojrzeć. W wieku 27 lat uznałem, że czuję się na tyle silny, aby wyjechać do Włoch. Bayern, w osobie Trappatoniego walczył o mnie, odwiedzał mnie nawet w domu, w Monachium. Ale decyzji o wyjeździe nigdy nie żałowałem. Bo lata 1988-1992 były najlepsze w mojej karierze, były wypełnione trofeami i nagrodami. Choćby wspomniane mistrzostwo świata.

We Włoszech czułem się jak u siebie i to dosłownie, bo w trakcie mistrzostw świata w 1990 roku mieszkałem w moim apartamencie, bo był tylko 5 kilometrów od hotelu, w którym stacjonowała reprezentacja Niemiec. A atmosfera dla piłki we Włoszech była wspaniała.

Wtedy w Niemczech nie mieliśmy pełnych stadionów, a we Włoszech wszędzie były komplety. No i grałem przeciw najlepszym piłkarzom świata. Maradona, Careca, Gullit, Van Basten, Rijkaard, Vialli, Mancini, Niemcy, Rosjanie, Anglicy… Tam byli wszyscy. Co tydzień grało się przeciw wielkim gwiazdom. Tak, to był wspaniały czas dla mnie.

* - z niemieckim mistrzem świata rozmawiali dziennikarze platformy streamingowej Viaplay, która pokazuje w Polsce mecze Bundesligi

Atak na byłego kadrowicza. "To oszust"
Sousa zdradził, jak przeszedł koronawirusa

ZOBACZ WIDEO: Wróciły najlepsze czasy Barcelony. To zasługa piłkarek

Źródło artykułu: