W składach GKS-u i Arki nie było większych zmian, w GKS-ie pauzującego za kartki Szymona Kapiasa zastąpił na środku obrony Tomasz Prasnal, a w Arce od pierwszej minuty wybiegł Marcin Wachowicz. Od pierwszej minuty zawodnikom na boisku towarzyszył deszcz, który jak się później okazało odegrał jedną z głównych ról.
Początek spotkania, to nieśmiałe ataki z jednej lub drugiej strony, które kończyły się najczęściej niedokładnym podaniem do napastników. Pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie goście. Dośrodkowanie Bartosza Ławy z prawej strony pewnie jednak wypiąstkował Jacek Gorczyca. Gospodarze odpowiedzieli w 9. minucie. W środku pola piłkę otrzymał Łukasz Wijas, zagrał ją na lewą stronę boiska do , który odegrał mu ją na 20 metr. Wijas piłkę przyjął i strzelił z całej siły. Na nic zdała się rozpaczliwa interwencja Andrzeja Bledzewskiego, piłka wpadła tuż pod poprzeczkę bramki Arki. Bramkę tę można śmiało określić mianem stadiony świata. Od tego momentu to GKS przejął kontrolę nad tym, co się działo na boisku i próbował długo rozgrywać piłkę. W 17. minucie grę postanowił przyśpieszyć kapitan gospodarzy, Krzysztof Markowski. Długim podaniem, z własnej połowy, uruchomił jednego z napastników, Grazvydasa Mikulenasa. Litwin przyjął futbolówkę na pierś i w sytuacji sam na sam strzałem lewą nogą podwyższył wynik spotkania na 2:0. Wydawało się, że po takim początku Arka się już nie podniesie, ale odpowiedź drużyny z Pomorza była natychmiastowa. Dwie minuty później były piłkarz GKS-u, Bartosz Karwan, podaje z prawej strony do niepilnowanego w polu karnym Tomasza Mazurkiewicza. Ten oddaje świetny strzał, ale piłka po jego interwencji trafia jednak w słupek bramki strzeżonej przez Gorczycę i wychodzi kilka metrów przed bramkę GKS-u. Tam na dobitkę czekał już Marcin Wachowicz, który uderzeniem głową umieścił ją w bramce i zmniejszył szybko prowadzenie katowiczan.
Następną groźną akcję w tym meczu przeprowadził GKS. W 32. minucie spotkania rzut z autu wykonywał Marcin Krysiński. Wrzuconą przez niego w pole karne piłkę przedłużył głową Kaliciak, ta trafiła do Mikulenasa, który spróbował przelobować Bledzewskiego. Pomylił się naprawdę nieznacznie. Jak mówi przysłowie – „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. Tak było i tym razem. W 35. minucie obrońcy GKS-u nieumiejętnie wybijali piłkę ze swojego pola karnego, dzięki czemu piłkarze Arki mogli trzy razy strzelać w kierunku bramki gospodarczy. Trzeci strzał okazał się szczęśliwy dla gości z Gdyni. Wachowicz uderzył mocno w długi róg bramki i Arka zdobyła wyrównującego gola. Jeszcze w 44. minucie Arka mogła wyjść na prowadzenie. Dośrodkowanie Olgierda Moskalewicz trafiło do niepilnowanego w polu karnym Karwana i tylko wysokie umiejętności bramkarskie Gorczycy spowodowały, że GKS nie przegrywał po pierwszej połowie, którą chwilę potem zakończył sędzia spotkania.
W przerwie meczu nad stadionem przeszła olbrzymia ulewa i boisko przypominało jedną, wielką kałużę. Wiadomo było, że gra w takich warunkach będzie kosztowała zawodników wiele wysiłku, a dużo będzie zależeć od przypadku.
W pierwszych minutach drugiej połowy większość zawodników miała duże kłopoty z utrzymaniem się na nogach i co chwilę jakiś zawodnik leżał na murawie. W 51. minucie piłkę w pole karne wrzucił Krysiński, tam doszedł do niej Kaliciak i zagrał ją sobie do przodu. Wydawało się, że piłka kopnięta była za mocno, ale z pomocą przyszła kałuża, która zatrzymała piłkę w miejscu idealnym do oddania strzału. Kaliciak nie zmarnował tej szansy i wyprowadził drużynę z Katowic, ku uciesze swoich fanów, na prowadzenie 3:2. GKS poszedł za ciosem. Już w 60. minucie Bartosz Iwan zagrał na lewą stronę do Plewni, który minął obrońcę gości Tomasza Sokołowskiego i uderzył w długi róg bramki. Tym razem Bledzewski świetną interwencją uratował swoją drużynę od utraty kolejnej bramki. W dalszej części spotkania tempo rozgrywania akcji zdecydowanie spadło. Arka próbowała rozmontować obronę GKS-u głównie dośrodkowaniami, z którymi dobrze radził sobie bramkarz lub obrońcy drużyny gospodarzy. Katowiczanie próbowali natomiast wyprowadzać kontry. Najgroźniejszą akcję udało im się stworzyć w 83. minucie. Mikulenas otrzymał świetną piłkę z głębi pola i znalazł się w sytuacji sam na sam z Bledzewskim. Strzelił w krótki róg, ale piłka minimalnie przeszła obok lewego słupka bramki gości. Pod koniec spotkania inicjatywę przejęła Arka, ale poza kilkoma stałymi fragmentami gry, nie potrafiła sobie stworzyć dogodnych sytuacji. Najgroźniejszy okazał się strzał z rzutu wolnego w 89. minucie, który wykonał wprowadzony dziesięć minut wcześniej Damian Nawrocik. Uderzona przez niego piłka odbiła się tuż przed interweniującym Gorczycą, który w ekwilibrystyczny sposób wybił piłkę poza pole karne. Wkrótce po tej sytuacji sędzia Marek Karkut zakończył to spotkanie.
Był to najlepszy mecz w tej rundzie, jaki katowiczanie rozegrali i jeden z najlepszych w całym sezonie. Piłkarze GKS-u Katowice zrehabilitowali się tym samym za porażkę w Stalowej Woli i, mimo niesprzyjających okoliczności, wygrali z faworytem drugoligowych rozgrywek. Arka pokazała natomiast, że porażka z Kmitą i remis z Pelikanem nie były przypadkowe i forma zespołu nie jest najlepsza.
GKS Katowice - Arka Gdynia 3:2 (2:2)
1:0 - Wijas 9'
2:0 - Mikulenas 17'
2:1 - Wachowicz 19'
2:2 - Wachowicz 35'
3:2 - Kaliciak 51'
Składy:
GKS Katowice: Gorczyca - Krysiński, Prasnal, Markowski, Mielnik, Jaromin, Iwan, Wijas, Plewnia (89’ Górski), Mikulenas(89’ Plewnia), Kaliciak (84’ Sadowski).
Arka Gdynia: Bledzewski - Sokołowski, Szyndrowski, Sobieraj, Baster, Ława (80’ Bazler), Moskalewicz, Mazurkiewicz (46’ Niciński), Wachowicz (80’ Nawrocik), Chmiest, Karwan.
Żółta kartka: Wijas (GKS).
Sędzia: Marek Karkut (Warszawa).
Widzów: 10 000 (w tym ok. 900 gości) .