Reprezentacje Portugalii i Serbii były jak "papużki nierozłączki" przez całe eliminacje. Do bezpośredniego meczu przystąpiły z identyczną liczbą 17 punktów, takim samym bilansem oraz 16 strzelonymi golami. Mniejsza liczba straconych bramek, przez podopiecznych Fernando Santosa, sprawiała, że w starciu o awans na mundial wystarczył im remis na doskonale znanym stadionie w Lizbonie.
Mecz rozpoczął się od piłkarskiego trzęsienia ziemi. Minęła nieco ponad minuta i Renato Sanches strzelił gola na 1:0 dla Portugalii. Serbowie gorąco protestowali, ponieważ domagali się odgwizdania faulu Bernardo Silvy, który odzyskał piłkę w zwarciu z przeciwnikiem. Zdaniem Daniele Orsato, a także sędziów zasiadających przed monitorami, wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Głośno protestujący selekcjoner gości zobaczył żółtą kartkę i rozsierdzony pozbył się marynarki.
Renato Sanches cieszył się z najważniejszego gola w karierze reprezentacyjnej od czasu ćwierćfinału Euro w 2016 roku przeciwko Polsce. Z kolei Serbowie dali się wyprowadzić z równowagi i wywoływali coraz to nowe awanturki. Musiał powściągnąć emocje między innymi napomniany żółtą kartką Nemanja Gudelj.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski ostro o polskim systemie szkolenia. "Nie mogę powiedzieć, że widać światełko w tunelu"
Drużyna z Bałkanów nieco uspokoiła się po kilkunastu minutach i próbowała zagrozić Portugalii. W obronie gospodarzy nie było zawieszonego Pepego, dlatego szefem formacji został Ruben Dias. Towarzyszył mu Jose Fonte, a obu wspierał defensywny pomocnik Danilo. Serbia próbowała atakować z wykorzystaniem skrzydeł i ustawionego na desancie Dusana Vlahovicia. W tych okolicznościach Rui Patricio miał dużo do powiedzenia swoim obrońcom.
Być może Patricio powinien bardziej skoncentrować się na obowiązkach zamiast na dyskusjach i pretensjach. W 33. minucie Dusan Tadić strzelił gola na 1:1 z pomocą bramkarza. Gracz AS Roma powinien poradzić sobie z uderzeniem zza pola karnego, tymczasem niezdarnie łapał piłkę i wpadł z nią za linię. Serbia powróciła do gry o mundial, ponownie potrzebowała do awansu jednej bramki.
Goście przeszli w przerwie na ustawienie z dwoma napastnikami. Aleksandar Mitrović dołączył w przodzie do Dusana Vlahovicia kosztem defensywnego pomocnika, obciążonego kartką, Nemanji Gudelja. Jak się później okazało, został on bohaterem wieczoru w Serbii.
Portugalia, wzmocniona w przerwie wskazówkami selekcjonera Fernando Santosa, ograniczyła rozmach Serbii. Festiwal zmian oraz żółtych kartek odpowiadał gospodarzom, ponieważ przybliżali się z korzystnym rezultatem do ostatniego gwizdka Daniele Orsato. W końcówce rozpaczliwy szturm Serbii i dał on efekt. W 90. minucie zmiennik Aleksandar Mitrović swoim strzałem wprowadził gości do mistrzostw świata!
Portugalia zagra w barażach.
Portugalia - Serbia 1:2 (1:1)
1:0 - Renato Sanches 2'
1:1 - Dusan Tadić 33'
1:2 - Aleksandar Mitrović 90'
Składy:
Portugalia: Rui Patricio - Joao Cancelo, Jose Fonte, Ruben Dias, Nuno Mendes - Renato Sanches (84' Ruben Neves), Danilo (90' Andre Silva), Joao Moutinho (64' Joao Palhinha) - Cristiano Ronaldo, Diogo Jota (84' Joao Felix), Bernardo Silva (64' Bruno Fernandes)
Serbia: Predrag Rajković - Nikola Milenković, Milos Veljković (65' Uros Spajić), Strahinja Pavlović - Nemanja Gudelj (46' Aleksandar Mitrović) - Andrija Zivković (69' Nemanja Radonjić), Sasa Lukić, Sergej Milinković-Savić, Filip Kostić (89' Luka Jović) - Dusan Tadić - Dusan Vlahović
Żółte kartki: Cancelo, Moutinho, Sanches (Portugalia) oraz Gudelj, Pavlović, Milenković, Mitrović (Serbia)
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy)
***
Luksemburg - Irlandia 0:3 (0:0)
0:1 - Shane Duffy 68'
0:2 - Chiedozie Ogbene 75'
0:3 - Callum Robinson 88'
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Serbia | 8 | 6 | 2 | 0 | 18:9 | 20 |
2 | Portugalia | 8 | 5 | 2 | 1 | 17:6 | 17 |
3 | Irlandia | 8 | 2 | 3 | 3 | 11:8 | 9 |
4 | Luksemburg | 8 | 3 | 0 | 5 | 8:18 | 9 |
5 | Azerbejdżan | 8 | 0 | 1 | 7 | 5:18 | 1 |
Czytaj także: PSG trafione w doliczonym czasie. Cios dla Niemców w Lidze Mistrzów
Czytaj także: Absurdalny gol samobójczy nie zatrzymał Juventusu. Aż sześć trafień w Turynie