Pierwszy gol padł w 20. minucie, a jego autorem był Maciej Radaszkiewicz po wrzutce Antonio Domingueza z lewej strony. Z kolei w 88. minucie Maciej Wolski uderzył sprzed pola karnego, a piłka - po rykoszecie - wpadła do tyskiej bramki. W ten sposób pomocnik ŁKS ustalił wynik meczu. Była to odpowiedź na zmarnowaną stuprocentową szansę Damiana Nowaka, która mogła dać remis. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Mieliśmy duży apetyt, by powalczyć o zwycięstwo i punkty. Szkoda nam sytuacji Damiana Nowaka, gdzie moglibyśmy ten wynik meczu wyrównać. Ale to była jedna z nielicznych sytuacji, to trzeba uczciwie powiedzieć. Chwilę potem tracimy gola na 0:2, który domknął ten mecz. Mocno ryzykowaliśmy w tym okresie grania - poprzez mocno ofensywne zmiany i zmianę ustawienia - mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener GKS-u Tychy Artur Derbin.
- Częściowo też za sprawą ŁKS-u, doprowadziliśmy do stanu, że byliśmy częściej przy piłce, musieliśmy grać atakiem pozycyjnym. Gdzieś tliły się sytuacje, by tę bramkę zdobyć. Żal też pierwszego okresu w pierwszej części gry. Skupiliśmy się na obronie niskiej, ale nie skorzystaliśmy z momentu - dodał trener gości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi sprzedaje luksusowy apartament. Zrobi niezły interes
Tym samym okazało się, że ubiegłotygodniowe zwycięstwo ekipy ze Śląska nie było przełamaniem na stałe. Tyszanie legitymują się tylko jednym zwycięstwem w siedmiu ostatnich spotkaniach.
- Przegraliśmy mecz i to na pewno boli. Sam wynik… nie powiem, że nie odzwierciedla tego na boisku, bo ŁKS miał sytuacje, ale one bardziej były związane z uderzeniami zza pola karnego. Byliśmy dobrze zorganizowani, nie dopuszczaliśmy przeciwników, by kotłowało się w naszym polu karnym - zakończył szkoleniowiec GKS-u.
Z kolei trener Kibu Vicuna mógł być zadowolony z faktu, że jego zespół nie tylko "miał przewagę na boisku", ale i dołożył do tego skuteczność, co nie zawsze było takie oczywiste.
- Uważam, że to zasłużone zwycięstwo, graliśmy lepiej niż w ostatnim meczu z trudnym przeciwnikiem. Zaznaczam jednak, że GKS Tychy na pewno walczyć będzie o awans. Mieli świetną sytuację na pięć minut przed końcem. Przede wszystkim wygraliśmy, ale byliśmy lepsi na dystansie całego meczu, mieliśmy więcej strzałów i posiadania piłki. Ja czułem, że mieliśmy kontrolę nad meczem - podkreślił szkoleniowiec ŁKS Łódź.
- W piątek na konferencji prasowej mówiłem, że chcę, byśmy wypadli lepiej niż z GKS-em Katowice i tak było. Stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych, a nie jest o to łatwo, bo dobrze rywale dobrze bronili. W drugiej połowie tyszanie ryzykowali, mieli na boisku wielu graczy ofensywnych - Steblecki, Grzeszczyk, Malec czy Nowak. Mieliśmy więcej sytuacji po kontrach. Jestem zadowolony, tym bardziej, że drugie zwycięstwo u siebie - przyznał Hiszpan.
Trener biało-czerwono-białych dodał też, że jest zadowolony z zaprezentowanego zaangażowania jego piłkarzy w niedzielnym meczu
- Przed meczem mówiliśmy sobie, że wygrana da nam z powrotem awans do pierwszej szóstki. I to było. Ponadto, teraz - w odróżnieniu od tego co było przez całą rundę - zaczyna się rywalizacja o miejsce w składzie. Wcześniej eliminowało piłkarzy zdrowie - powiedział Vicuna.
W następnej serii gier GKS Tychy zmierzy się u siebie z Koroną Kielce, a ŁKS w Łodzi zagra ze Skrą Częstochowa, choć formalnym gospodarzem tego spotkania będą przeciwnicy.
Czytaj też: Kanonady w Fortuna I lidze. Skra Częstochowa zatrzymana