- Ale dziwnie to wyglądało z tym transferem. Anglicy raz mnie chcieli, raz nie... Kończyli rozmowy, a potem znów wracali do negocjacji. Trochę niepoważnie zaczęło to wyglądać i przestało mi się podobać. Z mojego wyjazdu zrobiła się jakaś telenowela i to bez szczęśliwego zakończenia. Dlatego dobrze, że to okienko już się zamknęło, przynajmniej nie muszę sobie tym zawracać głowy do zimy. Mogę się skupić na Wiśle i reprezentacji - zapewnił napastnik.
- Rozmowy z Fulham toczyły się do ostatniego dnia okienka w Anglii, czyli do wtorku. Ale już tego dnia rano byłem przekonany, że nic z tego nie będzie, mimo że kilka godzin jeszcze wtedy zostało, a czasem robi się takie transfery "last minute". Prawda jest taka, że gdyby Fulham naprawdę mnie chciało, to by mnie kupili i tyle. Choć zdaję sobie sprawę, że skoro jest kryzys, to nawet kluby angielskie boją się wydać większe pieniądze na kogoś, do kogo nie są do końca przekonani. Fulham nie było i dlatego nic z tego nie wyszło - wyjaśnił Brożek na łamach Super Expressu.