Liverpool dotrzymał kroku City. Duża kontrowersja na Anfield!

PAP/EPA / Lynne Cameron / Na zdjęciu: Sadio Mane
PAP/EPA / Lynne Cameron / Na zdjęciu: Sadio Mane

Liverpool miał przygniatającą przewagę w meczu z Newcastle United, choć ich wygrana nie jest tak efektowna, jak ta Manchesteru City z Leeds. O ich zwycięstwie zdecydowały dwa gole w cztery minuty i jedna niemała kontrowersyjna decyzja sędziego.

Zespół Liverpoolu utrzymywał się przy piłce przez blisko 80 proc. czasu gry. Gospodarze dominowali, spychali Newcastle United do głębokiej defensywy, ale - ku zdziwieniu kibiców na Anfield - to goście wyszli na prowadzenie, gdy precyzyjny strzał z dystansu oddał Jonjo Shelvey. Przez blisko kwadrans przyjezdni byli w siódmym niebie, bo choć nie grali porywająco, to nieoczekiwanie prowadzili z pretendentem do mistrzostwa Anglii. Jednak później wystarczyły cztery minuty, by sytuacja zmieniła się o 180 stopni.

Ale zaczęło się od sporej kontrowersji, która wywołała szał wśród zawodników Newcastle. Dośrodkowanie Sadio Mane, na raty strzelał Diogo Jota i przy drugiej próbie pokonał Martina Dubravkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w momencie dośrodkowania Senegalczyka w polu karnym leżało dwóch zawodników gości. Sędzia Mike Dean nie przerwał gry, Liverpool nie wybił piłki, tylko kontynuował akcję. Trudno winić piłkarzy, wszak powinno grać się do gwizdka, natomiast zachowanie arbitra było przynajmniej zastanawiające.

Liverpool poszedł za ciosem i po chwili był już na prowadzeniu. Tym razem Shelvey popełnił błąd, gdy odegrał piłkę w kierunku własnej bramki. Najwyraźniej nie dostrzegł przebywającego w polu karnym Mane. Ten przechwycił futbolówkę, jego strzał Dubravka wprawdzie obronił, lecz był bezradny wobec dobitki Mohameda Salaha.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Przepiękny gest kibiców. To robi wrażenie!

Tak jak przed przerwą przewaga Liverpoolu była bezdyskusyjna i praktycznie co chwilę obserwowaliśmy ataki zespołu Juergena Kloppa, tak w drugiej połowie ich gra była nieco bardziej wyważona. To znaczy, wciąż było widać, która z drużyn walczy o mistrzostwo, a która o utrzymanie, natomiast klarownych sytuacji trudno było uświadczyć. Nie oznacza to jednak, że nie oglądaliśmy efektownych akcji. Była też jedna piękna bramka - gości dobił fantastycznym strzałem zza pola karnego Trent Alexander-Arnold.

Nie była to aż tak spektakularna wygrana, jak ta Manchesteru City z Leeds United (7:0), natomiast dla gospodarzy najważniejszy jest fakt, że dotrzymują kroku Obywatelom w walce o mistrzostwo Anglii i w dalszym ciągu tracą do głównego rywala tylko jeden punkt.

Liverpool FC - Newcastle United 3:1 (2:1)
0:1 Jonjo Shelvey 7'
1:1 Diogo Jota 21'
2:1 Mohamed Salah 25'
3:1 Trent Alexander-Arnold 87'

Składy:

Liverpool: Alisson - Trent Alexander-Arnold - Joel Matip, Ibrahima Konate, Andrew Robertson - Alex Oxlade-Chamberlain (74' Naby Keita), Jordan Henderson, Thiago Alcantara (90' James Milner) - Mohamed Salah (74' Roberto Firmino), Diogo Jota, Sadio Mane.

Newcastle: Martin Dubravka - Javier Manquillo, Fabian Schaer, Jamal Lascelles, Jamal Lewis (15' Matt Ritchie) - Jacob Murphy, Jonjo Shelvey, Isaac Hayden, Ryan Fraser (87' Joe Willock) - Joelinton, Allan Saint-Maximin (79' Callum Wilson).

Żółte kartki: Henderson (Liverpool) oraz Joelinton, Fraser, Hayden (Newcastle).

Sędzia: Mike Dean.

CZYTAJ TAKŻE:
Coraz większy chaos w Premier League! Koronawirus w ekipie giganta
Valencia i Betis potrzebowały dogrywki

Komentarze (2)
avatar
R. KORG
17.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bez jaj. Dwóch zawodników drużyny broniącej stuka się głowami, to przeciwnik ma przerwać grę? To ma być sposób na nieuznawanie goli? Zaraz zaczęli by to robić specjalnie. 
avatar
Legionowiak 3.0
17.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Liverpool! You will never walk alone!