W Opolu ksiądz Jerzy Kostorz jest bardzo znany. Poza posługą duszpasterską i byciem wykładowcą na Uniwersytecie Opolskim prowadzi też szereg inicjatyw, również na polu piłki nożnej.
A wszystko, jeśli chodzi o sport, zaczęło się wiele lat temu. - Jak niemal każdy dzieciak, tak i ja interesowałem się piłką. Ba, po studiach w Lublinie i rocznych w Rzymie grałem nawet przez dwa lata w okręgówce, w drużynie LKS Jaryszów - mówi WP SportoweFakty ksiądz dr hab. Jerzy Kostorz, prof. UO.
Był napastnikiem, strzelił w lidze okręgowej kilka goli, ale w polskiej piłce zaznacza się bardziej z działalności pozaboiskowej. - Pochodzę z miejscowości na granicy Opolszczyzny i Śląska, za dzieciaka kibicowałem Górnikowi Zabrze i tak jest do dziś. No, ale teraz mam też dylemat, zwłaszcza w meczach Górnika, Wisły Kraków i Piasta Gliwice - przyznaje.
Ale po kolei. Skąd w tej historii Wisła Kraków i bracia Błaszczykowscy? - Dawid studiował na AWF w Opolu, a ja zawsze jako duszpasterz akademicki byłem blisko sportowców, odwiedzałem więc tamtejszy akademik. I tak się poznaliśmy. A potem to wiadomo. Kuba, Jurek Brzęczek. Miałem zaszczyt prowadzić ślub Kuby, chrzciłem wszystkie jego dzieci, on mówi o mnie, że jestem kapelanem ich rodziny. Te słowa napawają mnie dumą - przyznaje opolski ksiądz, z którym rozmawialiśmy, gdy wracał od... Łukasza Piszczka.
- Wiadomo, że znając rodzinę Błaszczykowskich, poznałem też i Łukasza. Wspaniały człowiek i piłkarz. Podziwiam go. Tak jak wiele lat grał na światowym poziomie, tak teraz świetnie analizuje wydarzenia boiskowe jako komentator. A Kuba poznał mnie również z Piotrem Zielińskim. To chłopak głębokiej wiary. Dla mnie, jako kibica, jest piłkarskim geniuszem, zawodnikiem z szóstym zmysłem. Uwielbiam go oglądać - przyznaje ksiądz Kostorz.
Przyjaźń z Jakubem Błaszczykowskim (ksiądz jest także w zarządzie fundacji Kuby "Ludzki Gest") zawiodła kiedyś Kostorza na trening Fiorentiny. - Tamtą sytuację wspominam z uśmiechem. A stanęła mi przed oczyma, gdy Paulo Sousa został selekcjonerem. Otóż wtedy Sousa... wyprosił mnie z treningu. No, ale rozumiem. Byłem osobą postronną, miał tak prawo postąpić, każdy nieuprawniony by tam nie wszedł - uśmiecha się kapłan.
Dziś Kostorz w dużej mierze trzyma więc kciuki za zarządzaną przez braci Błaszczykowskich Wisłę, ale... blisko mu też do Piasta. - I to w sensie dosłownym. Moja rodzinna miejscowość leży raptem 30 km od Gliwic, a zawsze podziwiam i szanuję pracę trenera Waldemara Fornalika, którego mam okazję znać bliżej. Dlatego w meczach z udziałem Wisły, Górnika czy Piasta serce w pewnym sensie jest rozdarte - przyznaje ksiądz.
A skoro o meczach mowa, to pojawia się kwestia... przeklinania. Nie ma co ukrywać, że piłkarski kibic czasem zaklnie pod nosem. Czy to grzech? - W pewnym sensie to zawsze grzech, ale przyjmijmy, że w trakcie meczu to po prostu silna forma ekspresji - uśmiecha się opolski kapłan, który funkcję w PZPN traktuje bardzo poważnie.
- Podchodzę do niej odpowiedzialnie, dziękuję za okazane mi zaufanie nowemu prezesowi Cezaremu Kuleszy i członkom zarządu PZPN. To w jakimś sensie łamanie stereotypów, że ksiądz otrzymał takie stanowisko. Od około dwóch lat byłem członkiem, wiceprzewodniczącym nawet Komisji Etyki i Fair Play PZPN i stąd pewnie nominacja na nowe stanowisko. A do PZPN zostałem zarekomendowany kilka lat temu przez prezesa Opolskiego Związku Piłki Nożnej, Tomasza Garbowskiego, z którym znam się od dawna i z którym współpracujemy na różnych polach łączenia wychowania i sportu - tłumaczy.
Jakie sprawy trafiają na jego biurko w piłkarskiej centrali? - Na przykład od osoby, która była przez lata zdyskwalifikowana, ale chciałaby już wrócić do działalności w piłce. Są też spory na linii rodzice - trener. Ci pierwsi wyproszeni na przykład z zajęć przez szkoleniowca i mający o to pretensje. Albo właśnie skargi na zachowanie trenera. Fajne jest to, że jest w PZPN z kim o tym rozmawiać. W moim odczuciu kompetencje zostały tam dobrze rozdzielone - mówi Kostorz.
A pozostając niejako przy PZPN i przy rozmowie z księdzem... Skoro przed Polską baraże, to czy można się... modlić o zwycięstwo nad Rosją? - Ja się o to modlę od momentu losowania - mówi ze śmiechem kapłan. - Powiem tak: modlitwa z pewnością nie zaszkodzi, natomiast, odpukać, porażka też zawsze czegoś nas powinna nauczyć i trzeba ją zaakceptować. Ale pozostając w kwestii wiary, ja wierzę, że my na ten mundial pojedziemy - kończy optymistycznie ksiądz Kostorz.
Przegrana Lewego w głosowaniu
Zieliński rozbawił kibiców Napoli
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak Lewandowski to trafił?! Kapitalny strzał!