[tag=45464]
Martin Odegaard[/tag] w swojej karierze przeżył już bardzo wiele, jak na kogoś, kto ma dopiero 23 lata. Od najmłodszego gracza w historii ligi norweskiej i reprezentacji Norwegii, przez transfer do Realu Madryt, skreślenie, powrót do łask, aż po przejście do Arsenalu.
"Kanonierzy" są szóstym zespołem w seniorskiej karierze byłego gracza "Królewskich". Do "Los Blancos" dołączył w 2015 roku, a odszedł z Madrytu tego lata. Mimo tak długiego stażu, dla klubu rozegrał tylko 11 spotkań!
Głośne początki
Presja oczekiwań, jakie spadły na 16-letniego wówczas Odegaarda musiała być nie do opisania. W końcu jak często tak młody zawodnik jest bohaterem tak głośnego transferu? Bardzo rzadko. Równie rzadko w takim wieku wchodzi się na poziom reprezentacji narodowej.
ZOBACZ WIDEO: Huknął nie do obrony! Tę bramkę można oglądać godzinami
Wychowanek Stromsgodset IF zadebiutował w kadrze swojej ojczyzny w wieku 15 lat i 253 dni. Zaryzykuję stwierdzenie, że 99% osób w takim wieku jest dość daleko od reprezentowania swojego kraju w czymkolwiek.
Pół roku po pierwszym występie dla Norwegii przeniósł się do wielkiego Realu Madryt. Oczywistym było, że nie jest to ruch bezpośrednio do pierwszego zespołu, a - na czas bliżej nieokreślony - wzmocnienie drużyny rezerw.
Najważniejsze, by nie stać w miejscu
2 lata po przeprowadzce na Santiago Bernabeu, przyszedł czas na wypożyczenie do holenderskiego SC Heerenveen. Na Abe Lenstra Stadion spędził półtora roku i swój dorobek we Fryzji zamknął na 43 meczach. Strzelił tylko 3 bramki i dołożył do tego 3 asysty. Najlepsze w Holandii miało dopiero być przed nim.
Do Hiszpanii Norweg wrócił tylko na chwilę. Po niespełna dwóch miesiącach wrócił do kraju tulipanów, gdzie przez rok grał dla Vitesse. Ten okres był przełomowy. Wypożyczony z Madrytu zawodnik dojrzewał z meczu na mecz i pokazał inną twarz, niż na poprzednim wypożyczeniu.
Tym razem 20-letni wówczas pomocnik notował znacznie lepsze liczby. Był bardziej skuteczny i konkretny w swoich poczynaniach. Jego bilans podczas drugiej przygody w Holandii zamknął się na 39 meczach, 11 bramkach i 12 asystach.
Narodziny gwiazdy na Anoeta
Real Sociedad to klub, który pozwolił Martinowi na uwierzenie w swój ogromny talent. Na Anoeta błyszczał regularnie. Jeśli chodzi o liczby, to nie wygląda to aż tak spektakularnie, jednak jego wkład w grę zespołu był nieoceniony.
23-latek wyróżniał się na poziomie La Liga. Od samego początku grał świetnie, nie było mowy o potrzebie dłuższej aklimatyzacji. Reprezentant Norwegii stał się absolutnie wiodącą postacią drużyny, która bez niego w składzie radziła sobie znacznie gorzej.
W Kraju Basków doceniono także jego etykę pracy. Wiele mówiło się o tym, jak bardzo angażuje się w treningi. Odegaard przez jakiś czas zmagał się z urazem kolana, który sprawiał mu spory dyskomfort, jednak odmówił operacji i chciał dalej być w grze. Został za to bardzo doceniony przez kibiców.
Były gracz Realu Madryt w sezonie 19/20 wyróżniał się w statystykach bardziej ukrytych dla przeciętnego kibica. Był na 4. miejscu w lidze pod względem liczby kluczowych podań, na 3. w wykonanych podaniach w pole karne, 10. pod względem zanotowanych podań otwierających i 6. w akcjach zakończonych strzałem.
To nie tak miało wyglądać
Nie tak wyobrażano sobie ten powrót. Rozgrywki 20/21 miały być prawdziwym przełomem i momentem, na który wszyscy w Madrycie czekali od 2015 roku. Martin nie dał rady. Pomocnik nie uniósł presji rywalizowania z duetem Modrić - Kroos. Mało kto wywalczyłby miejsce w składzie, kiedy rywalami są tak klasowi piłkarze.
Dla 23-latka nie było na Bernabeu miejsca. Fakt, kiedy Zinedine Zidane dawał mu szanse, to nie były one wykorzystywane, jednak u "Królewskich" od lat brakuje miejsca dla typowych pomocników ofensywnych.
Przekonał się o tym chociażby James Rodriguez, który przychodził do Madrytu, jako wielki talent i gwiazda mundialu 2014. W Realu absolutnie nie zaistniał. Podobnie sprawa wygląda z Isco, jednak Hiszpan bardziej przystosował się do gry na skrzydle.
Po 9 występach w barwach "Los Blancos" przez pół sezonu, przyszła pora na wypożyczenie do Arsenalu.
Madryt? To już przeszłość
"The Gunners" dali Norwegowi nowe życie, jednak dopiero po definitywnym transferze zaczął prezentować się na miarę swoich możliwości. Przy pierwszej przygodzie w Londynie Odegaard był dość przeciętny, ale raz na jakiś czas pokazywał na co go stać.
To wystarczyło, by latem ekipa z Emirates zapłaciła za niego 35 milionów euro. Mówi się, że Real Madryt zastrzegł sobie warunki, na których może sprowadzić swojego byłego zawodnika z powrotem.
- Czuję, że był to dobry wybór, bo w Madrycie nie było tak, jak powinno. Przyszedłem, tam, kiedy miałem 16 lat i biorąc pod uwagę moją przyszłość uważam, że dobrym ruchem było odejście - skomentował swój transfer Norweg, dla rodzimego Viaplay.
W trwającym sezonie 23-latek jest bardzo istotnym elementem układanki Mikela Artety. Zanotował 18 występów, w których strzelił 4 bramki i zaliczył 2 asysty. Liczby nie powalają, ale nie są one najwyraźniej najistotniejsze dla szkoleniowca drużyny.
- Mamy tu niezwykłego piłkarza. Nie wiem, gdzie jest jego sufit. Przy jego profesjonalizmie, talencie i zaangażowaniu nie umiem tego ocenić. Zgadzam się, że jest coraz bliżej pokazywania się ze swojej najlepszej strony - zachwycał się Arteta, na łamach oficjalnej strony internetowej klubu.
Przed Odegaardem wciąż długie lata gry na najwyższym poziomie. O tym, gdzie ostatecznie się zatrzyma zadecyduje on sam, jeśli omijać go będą kontuzje. Arsenal to już drugi klub w ostatnich 2 latach, gdzie słychać o ogromnym profesjonalizmie pomocnika. Gdzie go to doprowadzi? Przekonamy się z czasem.
Czytaj także:
Będzie transfer Milika?
Odszedł z Legii, teraz wygłosił gorzkie słowa o kibicach