Pożegnanie sprzedawcy garnków [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa

Największy niesmak pozostawiają okoliczności odejścia Paulo Sousy. Trener mając w ręku jeden bilet, przepchnął grupę oddanych mu ludzi, wsiadł do środka autobusu i dał do zrozumienia kierowcy, że nie zna tych dziwaków machających mu z pobocza.

Paulo Sousa witał się z polskimi kibicami w styczniu tego roku cytując Jana Pawła II. Wtedy został zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski, następca Jerzego Brzęczka. W jednym z pierwszych wywiadów z Jackiem Kurowskim z TVP Sport mówił, co ceni najbardziej w sobie i w drugim człowieku. Odpowiedź była ta sama, Sousa bez zastanowienia odparł, że "szczerość".

Prawie rok później, w Boże Narodzenie, 25 grudnia, pozdrawiał fanów zdjęciem spod sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej. W tym samym czasie będąc w Fatimie bombardował telefonami prezesa PZPN Cezarego Kuleszę, by oznajmić mu, że wszystko, co mówił jeszcze kilka dni temu podczas wizyty w Polsce, nie ma już znaczenia. Bo trener chce odejść i pracować w Brazylii.

Z perspektywy czysto zawodowej, odcinając emocje, taki ruch jest zrozumiały. Portugalczyk, który dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów jako piłkarz, nie przyjechał do Polski spełniać marzeń. Jakkolwiek źle brzmi to dla kibica Biało-Czerwonych - dla szkoleniowca reprezentacja Polski była ledwie przystankiem i to skromnym: z wąską ławką przy samej jezdni. Gdy nadarzyła się okazja lepszego zarobku, ale przede wszystkim - pracy w bardziej prestiżowym miejscu, Portugalczyk swój uśmiech i piękne zdania błyskawicznie przeniósł na inny kontynent.

ZOBACZ WIDEO: "Piłkarze czują się oszukani". Były reprezentant grzmi po zachowaniu Paulo Sousy

Największy niesmak i rozczarowanie pozostawiają okoliczności rozstania się z selekcjonerem. Sousa mając w ręku jeden bilet, przepchnął grupę oddanych mu ludzi, wsiadł do środka autobusu i dał do zrozumienia kierowcy, że nie zna tych dziwaków machających mu z pobocza.

Trener okłamywał prosto w oczy pracowników związku. Wyśmiewał informacje o swoich negocjacjach z Flamengo Rio de Janeiro. Wciągnął w intrygę rzecznika prasowego, Jakuba Kwiatkowskiego, z którego zrobił posłańca kłamliwych wiadomości (Kwiatkowski był oszukiwany przez trenera). Rozczarował i zdradził drużynę, choć jeszcze w grudniu przypominał o wspólnych celach, czyli awansie na mistrzostwa świata 2022.

Do piłkarzy nie zdecydował się odezwać. Ci są do tego stopnia zażenowani jego posunięciem, że nie chcą się nawet wypowiadać na temat Sousy.

Słyszałem kiedyś historię od znajomego, który był na prezentacji garnków znanej firmy jako stażysta. Główny sprzedawca porwał publikę - głównie starsze osoby - osobistą historią rodzinną. Opowiadał, że gdyby nie stara, zużyta, a przez to pełna bakterii patelnia - jego babcia dalej by żyła. Ale zwlekała z wymianą sprzętu, co pośrednio doprowadziło do jej śmierci. Na sali zapanowało ogromne poruszenie, niektórzy płakali. Historię uwiarygodniły dodatkowo łzy sprzedawcy, po prezentacji spieniężył niemal wszystkie zestawy. Gdy znajomy podszedł do starszego kolegi żeby go pocieszyć, usłyszał: - "Stary, żartujesz? Moja babcia żyje. Powiedziałem im to, co chcieli usłyszeć".

I tak przez niespełna rok zachowywał się Paulo Sousa. W polskiej piłce pełnił rolę akwizytora, handlarza skupionego na swoim interesie. Nie zapomnę mu na pewno pozytywnych akcentów: odblokowania Roberta Lewandowskiego (11 goli w 12 meczach), spotkań z Hiszpanią (1:1) i Anglią (1:1), zmiany stylu gry naszej kadry na bardziej ofensywny, wprowadzenia do zespołu nowych twarzy. Ale te wszystkie pozytywy nie przysłonią tego, co ostatecznie Sousa po sobie zostawił. Mianowicie - przegranego Euro 2020, zaprzepaszczonej szansy rozstawienia w barażach o MŚ 2022 i ucieczce tuż przed kluczowymi meczami dla polskiej piłki.

To być może ostatnia szansa na udział w mundialu dla Lewandowskiego, a pamiętajmy, że zaraz znajdziemy się w sporym rozkroku pokoleniowym. Doświadczeni zbliżają się do zakończenia kariery w kadrze, natomiast młodzi dopiero zaczynają przygodę w drużynie narodowej. Sousa przez jedenaście miesięcy dużo opowiadał i zazwyczaj dobrze się go słuchało. Sprzedał nam jednak wielki kit i jak tamten sprzedawca, zwinął sprzęt i pojechał w kolejne miejsce na handel.

Wszystko jasne! Prezes PZPN uciął spekulacje ws. Paulo Sousy

Źródło artykułu: