Tak Polacy pracują, by nie stracić kolejnego Podolskiego

Od blisko dziesięciu lat do PZPN zgłosiło się prawie 1100 młodych zawodników wychowanych za granicą. Kolejnych stu jest w bazie byłego funkcjonariusza Straży Granicznej, który latem zorganizował reprezentację polonijnych dzieci.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Maciej Chorążyk Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Maciej Chorążyk
Zaczęło się w 2006 roku. Maciej Chorążyk, absolwent dziennikarstwa i socjologii, wrócił do Polski po kilku latach pracy w USA. Po pracy w opolskim "Tygodniku Kibica" dostał się do TVP, gdzie przygotowywał statystyki dla komentatorów i prowadzących. Podczas transmisji mistrzostw świata w Niemczech spotkał w studiu Jerzego Engela i zaskoczył swoim pomysłem. Na tyle, że dziś jest szefem skautingu zagranicznego w PZPN.

- Wtedy dla reprezentacji Niemiec gole strzelali Lukas Podolski i Miroslav Klose - mówi Chorążyk i rozsiada się w fotelu w jednej z sal w siedzibie PZPN-u. - Każdy mówił tylko o tym, że Polacy grają dla innej kadry. Skorzystałem z obecności w studio Engela, który był wtedy dyrektorem sportowym związku. Przekazałem mu projekt sieci obserwatorów i bazy z juniorami wychowanymi poza Polską. Trener przeforsował go na wydziale szkolenia, a pracę nad nim przekazał mi - dodał.

Przez pierwsze dwa lata Chorążyk pracował jako wolontariusz. Jedyne zwroty otrzymywał za telefon. Skupił się na budowaniu bazy piłkarzy i siatki skautów. Dużo czerpał z forum na stronie tygodnika "Piłka Nożna". - Stamtąd wyciągnąłem wiele nazwisk graczy i obserwatorów. Zasięg ich działania nie powalał na kolana. Czasami braliśmy w ciemno zawodników. Jednak zawsze byli z dużych, uznanych akademii - tłumaczy dziś ze sporym uśmiechem.

Listy bez odpowiedzi

W latach, gdy Biało-Czerwonym brakowało międzynarodowych gwiazd, liderami reprezentacji Niemiec były dzieci Polaków - Podolski i Klose. Były gracz Bayernu i Arsenalu wysłał nawet kilka listów do PZPN, ale nie dostał odpowiedzi.

A niebawem Polska może mieć kolejny wysyp talentów wychowanych na obczyźnie. Właśnie dojrzewają dzieci, których rodzice wyjechali na Zachód tuż przed lub po otwarciu granic. I choć większość urodziła się już za granicą, to dzięki rodzicom utrzymują więzi z Polską i w przyszłości będą chciały dla niej zagrać.

- Teraz nie ma szans, byśmy zaprosili na konsultacje do kadry młodzieżowej zawodnika bez wcześniejszych obserwacji, obejrzenia meczu czy rozmowy wstępnej ze skautem - podkreśla Chorążyk.

18 października 2019 roku

Od niemal dziesięciu lat działa serwis polskaut.pl, w którym rodzice mieszkający za granicą mogą zgłosić swoje dziecko do bazy polskiej federacji. Dziś liczy ona 1094 nazwiska chłopców i dziewczynek, pięć doszło już w tym roku (stan na 5 stycznia 2022 r.). Najwięcej przybywa po corocznych spotkaniach z Polonią w Kolonii i Londynie.

Największa fala była jednak tej jesieni, kiedy polskie obywatelstwo odebrał Matty Cash. - Zrobił show - śmieje się dyrektor skautingu zagranicznego. Zawodnik Aston Villi rozmawiał z selekcjonerem Paulo Sousą akurat w trakcie spotkania z Polonią w londyńskiej ambasadzie RP. Zgłoszenie Casha wpłynęło nawet do serwisu polskaut.pl. Było to 18 października 2019 roku. Obrońca grał jeszcze w Nottingham Forrest.

- Obserwujemy już nawet 12-latków. Najbardziej interesują nas jednak zawodnicy między 14. a 17. rokiem życia, kiedy mogą już zostać powołani do młodzieżowych reprezentacji - mówi nasz rozmówca.

W zarządzanej przez niego siatce jest 40 skautów wolontariuszy. W Anglii i Irlandii po 15. Kolejnych pięciu w Niemczech. Dwóch w USA - w Nowym Jorku i Chicago. Po jednym w Czechach, Belgii i Holandii. O dziwo żadnego we Francji.

Już nie kłusownicy

Jeden z nich, Paweł Kalinowski, wypatrzył w Niemczech Sebastiana Macha. - Poznaliśmy się przez przypadek - mówi 20-latek. - Od pół roku grałem już w Hercie U-15, mieliśmy sparing, który obserwował Paweł. Ale on przyjechał obserwować zupełnie innego gracza. Dopiero mój trener polecił mu mnie. Pierwszych testów w Opalenicy nie zdałem, udało się za drugim razem - dodaje.

Były to już czasy, kiedy Niemcy zaprzyjaźnili się z polskimi skautami. Na początku Chorążyka i innych obserwatorów z PZPN-u nazywali kłusownikami. A w angielskim miesięczniku pokazali polskiego skauta i pytali: "Czy widziałeś tego Polaka? Wygląda niepozornie, ale jego misją jest wyszukiwanie najzdolniejszych piłkarzy urodzonych w Anglii, którzy chcieliby grać dla reprezentacji Polski".

- Nasi skauci działają z własnej inicjatywy. Sami podejmują koszty, więc rzadko zlecamy im, gdzie mają jeździć na mecze. Potrafią podjąć dobre decyzje i wiedzieć, kto w okolicy może ich zainteresować - tłumaczy Chorążyk.

Zgłoszenie z Maroka

Mach przygodę z kadrą zakończył jak na razie na drużynie U-17. W 2019 roku przeszedł do Zagłębia Lubin, ale wrócił do Niemiec. Teraz próbuje sił w barwach... Polonii Berlin. - Gdy grałem w Hercie, rozmawiała ze mną też reprezentacja Niemiec. Nie miałem żadnego dylematu. Zawsze chciałem grać dla Polski. Nie było innej opcji - mówi pomocnik.

Najwięcej zgłoszeń PZPN dostaje z krajów Europy Zachodniej i USA. Niezwykle rzadko z Ameryki Południowej i pojedyncze zza wschodniej granicy. - Choć mieliśmy też zgłoszenia z Maroka czy Australii - uzupełnia szef skautingu zagranicznego. - Za każdym razem najważniejsze, by rzetelnie ocenić poziom zawodnika, a następnie sprawdzić, czy dziecko czuje związek z Polską i nie jest to jedynie pomysł rodziców lub sprytnego agenta - dodaje.

Ze Straży Granicznej na boisko

Niektórych młodych zawodników Chorążyk i skauci PZPN mogli obserwować w Polsce. Latem na południu Polski Tomasz Popiela z fundacji "Ja też mam marzenia" zorganizował reprezentację polonijnych dzieci.

- Przez większość życia służyłem w Straży Granicznej. Była to niezwykle wymagająca służba - wspomina Popiela.

Do SG dostał się w 1997 roku. Polska nie była ani w NATO, ani w Unii Europejskiej, ani w Strefie Schengen. - Patrolowaliśmy polsko-słowacki odcinek na 12-godzinnych dyżurach. Najpierw to były czasy wojny w Czeczenii, później migrowało dużo Romów. A po wejściu do Strefy Schengen była tam masa przemytu ludzi i kontrabanda. To był niezwykły prestiż, ale i ogromne ryzyko i odpowiedzialność. A także duża satysfakcja - dodaje.

Po odejściu na emeryturę Popiela zaangażował się w drużynę Sokoła Nowy Sącz. Zaczęło się od małych turniejów "Sokolika". Kiedy do rywalizacji miał przystąpić rocznik jego syna, postanowił ściągnąć tu młodzieżówki Legii Warszawa, Ruchu Chorzów i kilku słowackich ekip. Turniej rozkręcił się na tyle, że w tym roku będzie Manchester United, RB Lipsk oraz zespoły z Brazylii czy Kazachstanu.

Przynamniej jeden

- Zauważyłem, że w wielu zagranicznych drużynach grał przynajmniej jeden Polak - mówi Popiela. - Wpadłem wtedy na pomysł skontaktowania się z ich rodzicami i złożenia na wakacje drużyny polonijnej. W 2021 roku przyjechało 45 dzieci. A w swojej bazie mam około setkę - dodaje.

Grę młodzieży wychowanej za granicą obserwowali skauci polskich klubów i przedstawiciele PZPN-u, który został patronem projektu. - Na własne oczy przekonali się, jak wielka jest różnica między dziećmi kształconymi za granicą a tymi w Polsce - przyznaje pomysłodawca projektu drużyny polonijnej.

Tomasz Popiela: - PZPN działa nieco inaczej. W końcu reprezentacje zaczynają się od U-15 i wzwyż. Warto dotrzeć też do młodszych dzieci i pokazać, że pamiętamy o nich. By nie przepadły jak Klose i Podolski.

Maciej Chorążyk: - Jako jedyny jak na razie wszystkie szczeble reprezentacji aż po dorosłą przeszedł Nicola Zalewski. We Włoszech niemal zawsze mieliśmy garstkę skautów i zawodników. Jednak przez lata zapracowaliśmy na opinię. W Niemczech nie jesteśmy już kłusownikami, a nasze bazy codziennie odświeżają trenerzy reprezentacji. Gdy tylko dostaniemy nowe zgłoszenie, dostaję maila. W tym roku dostałem ich już pięć.

Polskie nadzieje w Hiszpanii. "W przyszłości ich gra może sprawić wiele radości" >>
Zawstydzał polskich ligowców, teraz pomaga drużynie na Zanzibarze. "Walczymy o awans, tempo nieprawdopodobne" >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×