Znów to zrobił! To specjalność Milika

Getty Images / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
Getty Images / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

- Powtarzam: mamy napastnika klasy międzynarodowej! - grzmiał w rozmowie z WP SportoweFakty Stephane Tapie. Arkadiusz Milik szybko potwierdził słowa syna legendarnego właściciela Olympique Marsylia. Teraz Polak może poprowadzić OM do Ligi Mistrzów.

Arkadiusz Milik nie należy do ulubieńców Jorge'a Sampaoliego. W dwóch poprzednich meczach z RC Lens (2:0) i Olympique Lyon (1:2) Argentyńczyk skorzystał z usług Polaka łącznie przez cztery minuty. - To, co się wyrabia z Milikiem, wyprowadza mnie z równowagi! - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Stephane Tapie. Więcej TUTAJ.

- To szaleństwo, to jest nie do przyjęcia! Mając takiego piłkarza jak Milik, budujesz zespół wokół niego. Nie wciskasz Milika do swojej taktyki, swoją taktykę układasz pod Milika. Mamy napastnika klasy międzynarodowej. Jak dla mnie, najlepszego typowego napastnika we Francji - dodał.

Słowa Tapiego mogły dziwić, bo gdy je wypowiadał, Arkadiusz Milik był bez gola w Ligue 1 od 110 dni i 10 spędzonych na boisku godzin. Tymczasem tego samego dnia reprezentant Polski potwierdził słowa syna legendarnego właściciela klubu i w meczu z SCO Angers (5:2) skompletował hat-trick, dzięki któremu OM został wiceliderem tabeli.

Im gorzej, tym lepiej

Milik zamknął usta krytykom i potwierdził, że za wcześnie go skreślono. Znów. Pokonywanie trudów i wracanie po nich do normalności w ekspresowym tempie to jego znak rozpoznawczy. Polak dwukrotnie zmagał się z urazami więzadeł krzyżowych, a później przez pół roku oglądał mecze SSC Napoli z trybun, przez konflikt z właścicielem ekipy. Za każdym razem szybko wracał do formy i imponował skutecznością.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia wyjął broń i wycelował w kierunku piłkarzy. Horror!

Początek przygody napastnika z Olympique Marsylia był świetny. Już w drugim meczu we Francji trafił do siatki, a w trzecim zapewnił swojemu zespołowi remis w domowym starciu z Olympique Lyon. W 15 spotkaniach poprzedniego sezonu udało mu się strzelić 9 goli.

Jest to bardzo przyzwoity bilans. Piłkarz, którego w Neapolu spiker ochrzcił "Arkadiuszo", dołączył do zespołu w środku sezonu. Była to dla niego zupełnie nowa liga, a mimo to zdołał dobrze wkomponować się w drużynę.

Półtora miesiąca po przyjściu 27-latka na Stade Velodorme, zespół objął Jorge Sampaoli i 61-krotny reprezentant Polski ponownie musiał się wdrożyć. Pojęcie koncepcji nowego szkoleniowca poszło mu bardzo sprawnie. Brzmi zbyt spokojnie, jak na karierę Milika?

Fakt, z końcem rozgrywek 20/21 nastąpiło pogorszenie sytuacji polskiego napastnika. Zawodnik Marsylii ponownie miał problemy z kolanem. Początkowo wydawało się, że nie jest to zbyt poważny uraz i liczono, że problem uda się zażegnać przed Euro 2020.

Wstępne diagnozy się jednak nie potwierdziły. Piłkarz z Tychów nie pojechał na czerwcowe mistrzostwa, a do gry wrócił ostatecznie dopiero we wrześniu, przez co utracił cały okres przygotowawczy i rytm meczowy oraz treningowy musiał łapać sam.

Złe dobrego początki?

Arkadiusz Milik wrócił do gry w zremisowanym bezbramkowo meczu z Galatasaray Stambuł w Lidze Europy. W Ligue 1 można było oglądać jego poczynania od 9. kolejki. W 10. serii spotkań zapisał się na liście strzelców i był to jego ostatni gol w tych rozgrywkach, aż do 4 lutego i kolejki numer 23!

Inaczej sprawa miała się w pucharach. W Europie: 4 gole w 5 starciach, a na francuskim podwórku 5 bramek w 3 meczach, jednak dopiero Montpellier było tam przeciwnikiem na jakimkolwiek poziomie.

Pucharowe spotkania nie miały większego znaczenia dla obserwatorów. Polaka krytykowano coraz częściej. Wróciły stare demony, czyli brak skuteczności, który był częstym powodem szydzenia z napastnika.

Milik grał po prostu słabo. Nie notował liczb, a do tego mało wnosił do kreacji ataków swojej ekipy. Grudzień i styczeń były ciężkie dla piłkarza Marsylii. Początek roku to także transfery. Dla reprezentanta Polski ten okres okazał się dość burzliwy.

Nowy konkurent i nowe oferty

Szefowie klubu z południowej Francji również dostrzegli problem. Postawa wychowanka Rozwoju Katowice ich nie satysfakcjonowała i postanowiono sprowadzić nowego snajpera. Padło na byłego gracza Villarrealu Cedrica Bakambu, który ostatnie cztery lata spędził w Chinach.

W obliczu domniemanych tarć na linii Milik-Sampaoli, a także nowego konkurenta w składzie, pojawiły się plotki, jakoby kilka zespołów, w tym Sevilla i Juventus interesowało się usługami byłego gracza Napoli.

- Nigdy nie myślałem o odejściu. To, że nie grałem, postrzegałem jako wyzwanie. Wiedziałem, że będę miał okazję udowodnić swoje umiejętności i pracowałem nad sobą. Nie chciałem odejść w trakcie trwania okienka, ani przed nim - skomentował na konferencji przed środowym starcie z Nice sam zainteresowany.

Druga szansa 

Teraz trzymiesięczny kryzys skuteczności przerwał z przytupem. Hat-trickiem z Angers wywalczył sobie kolejną szansę. Dzięki temu zwycięstwu zespół wskoczył na pozycję wicelidera Ligue 1 i na poważnie może myśleć o awansie do Ligi Mistrzów.

A gdy Polak meldował się w Marsylii rok temu, to drużyna zaciekle biła się o miejsce w Lidze Europy. Łatwo można zapomnieć o tym, że wybór napastnika został odebrany jako niezbyt ambitny.

Byłego snajpera Górnika Zabrze nie powinno się skreślać, a tym bardziej po tym, co pokazywał na przestrzeni swojej kariery. Nie można ferować wyroków po jednym świetnym meczu, jednak koniecznie trzeba docenić ten występ.

- Strzelił trzy gole, to nie jest jeszcze najwyższa forma, ale wkrótce zobaczymy jego najlepszą wersję - mówił z dużą wiarą argentyński szkoleniowiec. "Bardzo się cieszę z twojego występu. Zasługujesz na to po tym wszystkim, przez co przeszedłeś" - to z kolei komentarz, który na swoim Instagramie umieścił prezes marsylskiej ekipy Pablo Longorii.

Poza wsparciem klubu jest też inna dobra wiadomość. Wygląda na to, że Bakambu nie będzie zagrożeniem dla reprezentanta Polski, a kimś, kto może mu pomóc. Obaj panowie zagrali w poprzednim starciu obok siebie, a efekt był zdumiewający.

Dzięki współpracy z Kongijczykiem, Milik będzie mógł pozwolić sobie na głębsze schodzenie po piłkę, w czym czuje się bardzo dobrze. Ciężar całej ofensywy nie będzie spoczywał tylko na Polaku, więc zejdzie z niego trochę presji.

Odrodzenie w reprezentacji?

Za czasów Paulo Sousy napastnik Marsylii nie miał łatwo. Pech chciał, że nie pojechał na mistrzostwa Europy, a później opuścił jeszcze wrześniowe zgrupowanie. W październiku również nie przyjechał na kadrę.

Jako zawodnik pierwszej jedenastki wystąpił 3 razy, w tym dwukrotnie z Andorą. Poza tym, w wyjściowym składzie znalazł się tylko w pierwszym meczu kadencji Portugalczyka, w starciu z Węgrami.

Czesław Michniewicz z pewnością będzie chciał dać mu szansę. Były trener Legii Warszawa jawi się jako ktoś, kto da możliwość pokazania się każdemu, kto dobrą formą sobie na to zasłuży. Wszystko więc w rękach piłkarza.

Wiele mówiło się w ostatnich latach o - wręcz mitycznej - współpracy Milika z Robertem Lewandowskim. Wątpliwe jest wrócenie do formacji 4-4-2, gdzie takie zestawienie napastników było najczęściej stosowane. Michniewicz preferuje granie trójką z tyłu i często dwiema "10" za snajperem.

W takim razie, były gracz Napoli musiałby zająć eksperymentalną dla siebie pozycję ofensywnego pomocnika. Prawdopodobne jest też to, że były selekcjoner młodzieżówki wybierze ustawienie 3-5-2, którym również zdarzało mu się grywać w przeszłości. W takim wypadku, Milik miałby spore szanse na zajęcie miejsca przy "Lewym".

Milik szansę na kolejne gole będzie miał już w środę. W ćwierćfinale Pucharu Francji Olympique Marsylia zagra na wyjeździe z OGC Nice. Początek o godz. 21:15.

Czytaj także:
Tapie: To, co trener wyrabia z Milikiem, jest szaleństwem
Arkadiusz Milik opowiedział o sytuacji w Marsylii

Źródło artykułu: