Dream team, w którym nie funkcjonuje nic

Getty Images /  Simon Stacpoole/Offside / Na zdjęciu: Leo Messi, Kylian Mbappe i Neymar
Getty Images / Simon Stacpoole/Offside / Na zdjęciu: Leo Messi, Kylian Mbappe i Neymar

To miało być kolejne wcielenie magicznego trio MSN z Barcelony, w którym miejsce Suareza zajął nie mniej zdolny Mbappe. Czas pokazał, że papier przyjmie wszystko, a na boisku widzimy regularne rozczarowania. Liga Mistrzów to dla PSG ostatnia szansa.

"Przepłaceni najemnicy" - to jeden z transparentów, który widniał na trybunach podczas ostatniego meczu ligowego Paris Saint-Germain.

Lista zarzutów kibiców pod adresem klubu jest jednak znacznie dłuższa, co zresztą widać było na kolejnych banerach.

"Nonszalanccy liderzy. Zawodnicy bez chęci. Koszulki bez naszych kolorów. Jedyny hat-trick PSG w tym roku" - grzmiał inny napis.

ZOBACZ WIDEO: Miliony obejrzały filmik "Ibry". Nic dziwnego!

Tarcia z kibicami to jednak tylko jeden z kłopotów paryskiego klubu. Nie brakuje również napięć wewnętrznych. Dysfunkcji francuskiego giganta jest tak wiele, że nie wiadomo, od czego zacząć.

Gwiazdy, zamiast wietrzenia

Jeszcze kilka miesięcy temu nastroje w Paryżu były zgoła odmienne. Na ulicach miasta odbywała się feta po tym, jak okazało się, że po kilku miesiącach zawirowań Leo Messi zadecydował, że swoją karierę będzie chciał kontynuować właśnie w PSG, u boku swojego przyjaciela - Neymara.

To miała być drużyna, jakiej świat futbolu jeszcze nie widział. W ataku Messi, Neymar i Mbappe, w obronie m.in. Sergio Ramos, w bramce świeżo upieczony najlepszy piłkarz Euro 2022 Gianluigi Donnarumma, a także tabun innych, już ogranych w barwach klubu, gwiazd.

Brzmi pięknie? Nie dla wszystkich.

Pierwszym kłopotem PSG był fakt, że cały ten kosmiczny zaciąg, jaki miał miejsce zeszłego lata, był wizją dyrektora sportowego Leonardo, która niekoniecznie pokrywała się z tym, czego oczekiwał Mauricio Pochettino.

Argentyńczyk oczekiwał przede wszystkim odchudzenia kadry zespołu, a zamiast tego dostał skrajnie przeładowany skład, w którym każdy oczekiwał swoich minut.

Jeszcze we wrześniu media obiegło zdjęcie, na którym Leo Messi ostentacyjnie nie podaje ręki szkoleniowcowi po tym, jak ten zdecydował się ściągnąć go z boiska w ligowym meczu z Lyonem.

W grudniu z kolei "L'Equipe" informowało, że Messi i część zawodników z jego bliskiego kręgu podważa zdolności trenerskie Pochettino a także wątpi, czy trener potrafi wykorzystać potencjał drzemiący w zespole.

We Francji momentalnie rozgorzały plotki o tym, że argentyński trener nie panuje nad szatnią. Być może jednak byłoby inaczej, gdyby latem mógł tę szatnię zbudować zgodnie ze swoją koncepcją.

Brak spójnej wizji nie po raz pierwszy

Sam Leonardo także nie może spać spokojnie. Jakiś czas temu we francuskiej prasie pojawiły się spekulacje, że już wkrótce jego miejsce może zająć były dyrektor sportowy Juventusu, obecnie pracujący w Tottenhamie, Fabio Paratici.

- Nie podobały nam się te słowa. Nie spodobały się klubowi. Mi osobiście również.  Jeżeli coś się komuś nie podoba, to nie ma problemu porozmawiać. Jeżeli jednak decydujemy się tu zostać, to trzeba szanować politykę klubu, jego zasady i podejście - to słowa Leonardo, które były reakcją na publiczną krytykę polityki transferowej klubu przez Thomasa Tuchela. Konflikt obu panów narastał, co ostatecznie było jedną z przyczyn odejścia Niemca.

Teraz sytuacja ma się podobnie z Pochettino. Obecnemu szkoleniowcowi jest nie po drodze z Brazylijczykiem i nawet jeżeli zdecyduje się on przez to odejść, to niewykluczone, że tym razem również Leonardo nie poniesie konsekwencji.

Zwłaszcza, że napięte relacje z trenerami to tylko jeden z grzechów dyrektora sportowego. Największym jest oczywiście brak przedłużenia kontraktu z Kylianem Mbappe, z którego rodziną także był w nie najlepszych stosunkach. W pewnym momencie rozmowy z napastnikiem musiał przejąć właściciel klubu - Nasser Al-Khelaifi.

"Rozpieszczone dziecko"

W PSG nie brakuje zatem problemów wewnętrznych, ale i tych nieco bardziej zewnętrznych. Dość obecnej sytuacji mają kibice, którzy regularnie dają temu wyraz.

Przytoczone na wstępie transparenty, a w zasadzie ich część, to tylko jeden z przykładów takiego stanu rzeczy.

Jedna z najbardziej zagorzałych grup kibicowskich - Collectif Ultras Paris, podczas wcześniejszego meczu, wywiesiła transparent z napisem "Nasza cierpliwość ma granice", a swoje zarzuty wypunktowała w oświadczeniu na profilu Facebookowym.

"Klub chce być globalną marką, mającą obsesję na punkcie sprzedaży koszulek do tego stopnia, że zapomina o swoim dziedzictwie obrażając fanów na Parc des Princes grając u siebie w strojach wyjazdowych" - brzmiał jeden z punktów.

"To klub, który gromadzi gwiazdy niczym rozpieszczone dziecko, bez troski o spójny plan sportowy. To klub, który ma tak wielkie marzenia, że wydaje się, że sezon zaczyna się w lutym, a gardzi się krajowymi trofeami" - można było przeczytać w dalszej części.

I trudno się kibicom PSG dziwić. Zespół, który latem na potęgę ściągał największe nazwiska światowego futbolu, rozczarowuje. Sytuacji w żaden sposób nie ratuje pierwsze miejsce w ligowej tabeli z 13-punktową przewagą, zwłaszcza, gdy zadrę stanowi odpadnięcie już w 1/8-finału z Pucharu Francji. Irytować może też niemoc Messiego, który w 14 ligowych meczach zdobył zaledwie 2 bramki. Połowę tego, co w tym sezonie Ligue 1 ma Przemysław Frankowski.

Argentyńczyk nieco lepiej prezentuje się w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Tam po fazie grupowej ma 5 bramek. I to właśnie Champions League zadecyduje o tym, czy paryski projekt okaże się totalną klapą, czy po różnorakich tarciach będzie można odtrąbić sukces. Jeżeli bowiem udałoby się sięgnąć po najcenniejsze trofeum w Europie, nikt nie będzie pamiętał, że rodziło się w bólach. Jeżeli nie - polecą głowy. A potencjalnych kandydatów do ścięcia nie brakuje.

Przed paryżanami zatem pierwszy bój o wszystko, a zadanie będzie wyjątkowo trudne. Już w 1/8-finału podopieczni Pochettino trafili bowiem na Real Madryt. Pierwsze spotkanie hitowego dwumeczu odbędzie się we wtorek, 15 lutego, o godzinie 21:00 w Paryżu. Rewanż zaplanowano na 9 marca.

Czytaj także: 
Wielki powrót do PKO Ekstraklasy! To musiało się tak skończyć
Legenda Legii broni Artura Boruca. "Tamten przypajacował"

Źródło artykułu: