Trwa agresja Rosji na Ukrainę. W piątek, w drugim dniu inwazji, rosyjskie oddziały wkroczyły do kijowskiej dzielnicy Obołoń, znajdującej się ok. 10 km od centrum miasta Więcej TUTAJ.
To trudne chwile także dla tych obywateli Ukrainy, którzy na co dzień żyją poza swoją ojczyzną.
Głos na temat wydarzeń na Ukrainie, na łamach hiszpańskiej "Marki" zabrał również były obrońca Lecha Poznań, a obecnie gracz Sportingu Gijon, Wasyl Kraweć.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
- Mamy przerąbane - przyznał. - Zabijają ludzi, cywili w szpitalach, a to wszystko jest winą Putina. Nie chcę mówić, że to wina Rosji. To wina Putina - podkreślił zawodnik.
Ostatnio głośno m.in. o braciach Kliczko, którzy bronią swojej ojczyzny na pierwszej linii frontu. Wasyl Kraweć przyznał, że także chciałby ruszyć z pomocą rodakom.
- Prawdę mówiąc, chcę iść na wojnę i pomóc moim ludziom. Ale nie mogę, ponieważ nie wiem, jak strzelać, jak się poruszać, jak przeładowywać broń. Prawda jest jednak taka, że chcę pomóc - powiedział.
Rodzina piłkarza wciąż pozostaje na Ukrainie. Jak przyznaje Kraweć, to dla niego bardzo ciężki czas. - W ogóle nie śpię. Gdy dzwoni do mnie moja mama słyszę strzały. Trenuję, ale myślę o moim kraju, mojej rodzinie - wyznał zawodnik.
Czytaj także
- Co dalej z Paulo Dybalą? Argentyńczyk jest otwarty na rozmowy z gigantem
- Boniek wywołał burzę. Wystarczyło jedno zdanie o meczu z Rosją