Roman Abramowicz ogłosił 26 lutego, że oddaje sprawowanie władzy w klubie w ręce fundacji Chelsea FC. Wszystko z powodu sankcji, które wprowadzili Brytyjczycy z powodu nieuzasadnionej inwazji wojsk rosyjskich na Ukrainę.
"Podczas prawie 20 lat zawsze postrzegałem swoją rolę jako opiekuna klubu, którego zadaniem jest dbanie o to, abyśmy odnosili wielki sukcesy, budowanie przyszłości, a także odgrywanie pozytywnej roli w naszej społeczności. Zawsze podejmowałem decyzje, mając na uwadze dobro klubu. Pozostaję przywiązany do tych wartości" - napisał Abramowicz.
Członkowie zarządu Chelsea Foundation, o których mowa w komunikacie to między innymi: prezes klubu Bruce Buck, wiceprezes Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego i były Minister Sportu - Hugh Robertson.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
Do tej pory głównie spekulowano, że Abramowicz oddał prowadzenie klubu, jednak pozostanie właścicielem i dalej będzie decydował o kluczowych sprawach dla Chelsea FC. Według angielskich dziennikarzy, rosyjski miliarder poważnie myśli, aby pozbyć się udziałów w londyńskim klubie.
Jak informuje "The Telegraph", zainteresowani zakupem Chelsea FC mają być inwestorzy sportowi i fundusze private equity, w tym niektóre z USA. Wiele zależy jednak od kolejnych sankcji, które mogą zostać nałożone na rosyjskiego miliardera.
"Jeśli Abramowicz zostanie ukarany w najbliższych dniach, sprzedaż klubu może zostać zablokowana przez zakaz handlu" - czytamy.
55-latek z Rosji wcześniej nie zamierzał sprzedawać Chelsea. Mówi się, że odrzucił ofertę opiewającą na 2,2 mld funtów.
Zobacz także:
To byłby hit. Gigant chce "Lewego". Nie chodzi o Real Madryt
Raków nie zlekceważył Arki. Obrońcy trofeum wciąż w grze