Z piekła do nieba czyli jak GKS wydarł zwycięstwo Ruchowi - Relacja z meczu GKS Bełchatów - Ruch Chorzów

To miał być mecz prawdy dla piłkarzy GKS Bełchatów i jego trenera Rafała Ulatowskiego. Na ulicę Sportową przyjechał bowiem wicelider tabeli Ruch Chorzów, a GKS potrzebował zwycięstwa by odmienić złą passę. Bełchatowianie po raz kolejny wyszli w ustawieniu z jednym napastnikiem i wszyscy zastanawiali się, czy GKS zagra tak jak Reprezentacja w środowym pojedynku ze Słowenią?

Ustawienie GKS nie było jednak zaskoczeniem, gdyż praktycznie od początku sezonu w taki właśnie sposób trener Ulatowski ustawiał swoich podopiecznych, ale to kto zagrał jako wysunięty napastnik zaskoczeniem już było. Na ławce usiedli Mariusz Ujek i Carlo

Costly, a swoją szansę od pierwszych minut dostał Maciej Korzym.

Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że GKS po dobrym występie w ostatniej kolejce z Lechem, wraca na odpowiednie tory. Bełchatowianie szybko chcieli rozstrzygnąć losy meczu i zaatakowali z animuszem.

Szczególnie mogły podobać się dynamiczne akcje i gra z pierwszej piłki oraz prostopadłe podania grane przez Mateusza Cetnarskiego, do szybkiego Korzyma. Po kilku takich akcjach, było niezwykle gorąco pod bramką chorzowian. Ruch jednak w tym okresie gry grał spokojnie w obronie i czekał na swoje szanse w kontrach, które jednak szybko było rozbijane przez Patryka Rachwała czy też Pawła Magdonia, który wprowadził do gry obronnej GKS sporo spokoju.

Zresztą Magdoń tego dnia nie tylko dobrze grał w obronie, ale parę razy ruszał do przodu przy stałych fragmentach gry i po jednym z takich zagrań, był bliski pokonania Krzysztofa Pilarza, jednak golkiper przyjezdnych instynktownie wybił piłkę.

Pierwsza połowa pokazała, że GKS bardzo chce, a Ruch tylko może i w związku z tym pierwsze 45 minut w wykonaniu bełchatowian były trochę chaotyczne, choć wszyscy zgodnie podkreślali, że bełchatowianie są zdecydowanie lepsi i powinni już prowadzić, jednak piłka jak zaczarowana nie chciała wpaść do siatki.

Na drugą połowę, bełchatowianie wyszli jeszcze bardziej zmotywowani i znów odważnie ruszyli do przodu. W 54 minucie cały stadion oszalał za sprawą Jakuba Tosika, który po zagraniu Korzyma ładnie złożył się do strzału i głową pokonał Pilarza strzelając tuż przy słupku.

Następne kilkanaście minut, to "popis" Korzyma, który w tym okresie gry zmarnował trzy stuprocentowe sytuacje. Kibice GKS i trener Ulatowski łapali się za głowy po tych niewykorzystanych sytuacjach, gdyż w zasadzie gdyby Korzym wykorzystał to co miał trener Ulatowski już od 60 minuty mógł spokojnie myśleć o kolejnym spotkaniu.

Tak się jednak nie stało i w 78 minucie stadion zamarł. Jeden z nielicznych wypadów niebieskich w okolice pola karnego GKS doprowadził do rzutu wolnego z odległości ok 20 metrów. Piłkę ustawił sobie Tomasz Brzyski i precyzyjnym strzałem obok słupka nie dał najmniejszych szans Łukaszowi

Sapeli.

Kibice GKS z niedowierzaniem przecierali oczy i nie mogli zrozumieć co się stało. Zgodnie z zapowiedziami włodarzy GKS brak zwycięstwa oznaczał koniec ery Ulatowskiego w Bełchatowie.

Mimo iż trener GKS spędził z kadrą ostatnie dziesięć dni i tylko poprowadził dwa treningi z GKS przed meczem z Ruchem, to jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że ma tylko 12 minut na to, aby coś zmienić i uratować posadę.

Reakcja był błyskawiczna gdyż cztery minuty po stracie gola na boisku pojawili się jednocześnie Carlo Costly i Mariusz Ujek. Zamiast jednak zdecydowanego szturmu GKS, zobaczyliśmy kilka groźnych akcji niebieskich. Ruch poczuł krew i chciał rozstrzygnąć losy spotkania na własną korzyść. Niegroźny z pozoru strzał Brzyskiego z rzutu wolnego o mało nie przelobował Sapeli, który potknął się i wszyscy widzieli już piłkę w siatce. Piłka jednak o milimetry minęła bramkę i można było mówić o dużym szczęściu piłkarzy GKS.

Zbliżała się 89 minuta kiedy Mateusz Cetnarski ładnie zabrał się z piłką przed polem karnym, wbiegł w jedenastkę i kiedy wydawało się, że nie może nie strzelić, Pilarz wybił piłkę, ale był już bezradny wobec dobitki nadbiegającego Mariusza Ujka.

W Bełchatowie wszystkim spadł kamień z serca i można było powiedzieć. Nareszcie!Mecz z Ruchem pokazał, że bełchatowianie wrócili na odpowiednie tory, a trener Ulatowski w spokoju będzie mógł przygotowywać drużynę do kolejnego spotkania. Ruch natomiast jak na wicelidera nie zaimponował i jak na konferencji prasowej podkreślał Waldemar Fornalik trener Ruchu - Wygrał zespół zdecydowanie lepszy, a wynik jest sprawiedliwy.

PGE GKS Bełchatów - Ruch Chorzów 2:1 (0:0)

1:0 - Tosik 54'

1:1 - Brzyski 78'

2:1 - Ujek 89'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tosik, Magdoń, Pietrasiak, Popek, Wróbel (90+1' Janus), Rachwał, Gol (81' Costly), Małkowski, Cetnarski, Korzym (81' Ujek).

Ruch Chorzów: Pilarz - Nykiel, Sadlok,

Grodzicki, Brzyski, Scherfchen (69' Straka), Baran, Grzyb (90' Jakubowski), Balaz (56' Janoszka), Nowacki, Niedzielan.

Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa).

Widzów: 3500.

Źródło artykułu: