- Zostało jeszcze dziewięć kolejek do końca sezonu i każdy stara się walczyć o swój cel, ale jak się przyjeżdża i widzi pole ryżowe, na którym zawodnicy muszą grać, to naprawdę im współczuję. Na takim boisku nie ma wielkiej przyjemności. Liczą się cechy wolicjonalne. Podobnie wyglądało to w meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice. Nie mówię tak, żeby nas usprawiedliwiać po porażce. Ten, który wygrywa, łatwiej to przełknie. Boiska staną się fajne, gdy sezon będzie dobiegał końca. Wtedy zamiast grać, będziemy się szykować do wakacji - oznajmił Jan Urban.
Lukas Podolski, Bartosz Nowak czy Piotr Krawczyk - ci zawodnicy byli w sobotę praktycznie niewidoczni, co mogło dziwić. Dlaczego wyglądali tak słabo? Trener idzie w zaparte. - Nasze atuty zostały zneutralizowane z powodu boiska. Nie widzę innej przyczyny. Warta wykorzystała swoje mocne strony i zwyciężyła zasłużenie. Jednak w takich warunkach uzyskanie płynności w grze jest bardzo trudne.
Jak na takie postawienie sprawy zareagował Dawid Szulczek? - Trener Urban ma skalę porównawczą, bo widział wiele boisk. My jednak nie koncentrowaliśmy się na stanie murawy, po prostu wyszliśmy na nią wykonać swoją robotę - stwierdził szkoleniowiec Warty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie potrafią strzelać? Po tym filmie zmienisz zdanie
- W końcu rozegraliśmy dwie równe, dobre połowy. Od pierwszej do ostatniej akcji byliśmy skoncentrowani i wypełnialiśmy zadania. Pressing funkcjonował dobrze. Nadal jeszcze brakuje nam spokoju, ale z meczu na mecz idziemy do przodu i wygląda to coraz lepiej - dodał.
To było popołudnie cudownych goli w Grodzisku Wlkp., bo zarówno strzał Łukasza Trałki z rzutu wolnego, jak i późniejsze trafienie Franka Castanedy oczarowało trybuny. - Bramki padały po fantastycznych uderzeniach, ale pomogliśmy sobie tym, że - w przeciwieństwie do Górnika - podejmowaliśmy bardzo wiele prób - zaznaczył Szulczek.
Czytaj także:
Transfer z Warty Poznań do Arki Gdynia
Warta Poznań walczy o nowy stadion. Spotkanie na najwyższym szczeblu