To z pewnością jeden z największych upadków w polskiej piłce nożnej w ostatniej dekadzie. Łukasz Teodorczyk mógł przebierać w ofertach. Z każdej topowej ligi w Europie miał propozycje. Dziennikarze prześcigali się w najnowszych doniesieniach, kto chce mieć w swoim składzie popularnego "Teo".
I nie były to informacje wyssane z palca. Teodorczyk panował w lidze belgijskiej, która jest uznawana za bardzo silną. To przedsionek do wielkiego futbolu. Wybijasz się w Belgii? Czeka cię wielki transfer. Tak też miało być z Teodorczykiem.
Dzisiaj "Teo" znów jest na świeczniku. Lecz nie ze względu na formę sportową. Kibice drugoligowej włoskiej Vicenzy wściekli się na Polaka i jego gest ściągnięcia koszulki. Uznali to za "brak szacunku". Teodorczyk musiał przepraszać.
Wystrzał formy
Opowieść o upadku Teodorczyka trzeba zacząć od wydarzeń z sierpnia 2016 roku. RSC Anderlecht sięgnął wówczas po Polaka, wypożyczając go z Dynama Kijów. W Ukrainie "Teo" początkowo radził sobie całkiem nieźle: strzelił 10 goli w 24 meczach w pierwszym sezonie. Później jednak doznał poważniej kontuzji i po powrocie coraz rzadziej znajdował się w podstawowej "11" Dynama.
Wypożyczenie do Anderlechtu było dobrym krokiem dla wszystkich stron. Fiołki marzyły o powrocie na mistrzowski tron, a "Teo" miał być użytecznym wzmocnieniem ataku. Nikt się jednak nie spodziewał, że nastąpi taki wystrzał formy, a skauci ze wszystkich czołowych lig będą obserwowali rosłego, blondwłosego zawodnika z Polski.
Już kilka dni po transferze "Teo" zadebiutował w Anderlechcie w podstawowym składzie. Od razu został bohaterem strzelając gola i notując asystę. Koledzy i trener nie mogli się go nachwalić.
- Nie zastanawiałem się długo nad tym, czy go wystawić. Ważne, żeby jak najszybciej zbudować automatyzmy między zawodnikami. Łukasz był zdrowy i gotowy do gry, więc postanowiłem dać mu szansę. I nie wyszło to źle, prawda? - powiedział ówczesny szkoleniowiec Rene Weiler, a Leander Dendoncker dodał: - Teodorczyk jest świetnym napastnikiem. Miał okazję do treningów tylko w piątek oraz sobotę, a mimo to pokazał się z bardzo dobrej strony. Kiedy bardziej się zgramy, będzie jeszcze lepiej.
Teodorczyk w kolejnych tygodniach błyszczał formą. Strzelał gola za golem, po trybunach niosło się "Teo", "Teo", "Teo". W mediach pojawiało się coraz więcej nazw klubów, które interesują się Polakiem. Liverpool, Brighton, Everton, West Ham United, AC Milan, Borussia Dortmund czy Sevilla - to tylko część z nich.
Zwłaszcza nazwa Liverpoolu budziła zmysły. Angielskie media pisały wprost: "Klopp chce Teodorczyka".
Słaba końcówka
W szczytowym momencie Teodorczyk był wyceniany na 20 mln euro, ale pod koniec sezonu grał już mocno przeciętnie. W fazie play-off, gdy decydowały się losy mistrzostwa Belgii, strzelił tylko dwa gole w dziesięciu meczach. Anderlecht i tak sięgnął po tytuł, a Polak został królem strzelców.
Zainteresowanie jednak przycichło, Anderlecht wykupił go z Dynama Kijów za 4,5 mln euro, ale ostatecznie nie sprzedał go. "Teo" został w Brukseli i zgasł. O ile w swoim pierwszym sezonie strzelił aż 30 goli, to w drugim już tylko 15.
W 2018 roku Anderlecht bez żalu sprzedał go do przeciętnego Udinese Calcio za zaledwie 3,5 mln euro. Jego wartość spadła aż sześciokrotnie.
Dla Teodorczyka zaczął się najtrudniejszy okres w karierze. We Włoszech zawiódł sromotnie. W dwa lata strzelił zaledwie jedną bramkę i to po dobitce rzutu karnego, którego sam nie wykorzystał.
Włosi nie chcieli już "Teo". Mówiło się nawet o transferze do polskiej ligi, ale ostatecznie napastnik z Żuromina zdecydował się na powrót do Belgii, gdzie szło mu tak dobrze. Wypożyczenie do RSC Charleroi okazało się kompletną klapą. Teodorczyk ani razu nie pojawił się w wyjściowym składzie w ligowym meczu. W 15 spotkaniach nie strzelił też żadnej bramki.
Ostatnia szansa?
Po przygodzie z Charleroi Teodorczyk wrócił do Udinese, ale nie zagrał już ani jednego meczu. Pod koniec grudnia rozwiązał kontrakt, a kilka dni później znalazł nowy klub. Vicenza podpisała z nim umowę do końca sezonu z opcją przedłużenia. Będzie to możliwe w momencie, gdy drużyna utrzyma się w Serie B.
Gdy "Teo" przychodził do klubu, ten był na ostatnim miejscu w tabeli. Transfer 19-krotnego reprezentanta Polski niewiele zmienił. Vicenza nadal jest w strefie spadkowej i jedynie o co walczy, to o prawo gry w barażach o pozostanie w lidze. Strata do bezpiecznej strefy to aż 11 punktów, co przy obecnej formie drużyny wydaje się nie do odrobienia w ośmiu ostatnich kolejkach.
30-latek w Serie B też zawodzi. Strzelił zaledwie jedną bramkę w dziesięciu meczach (siedmiokrotnie zagrał w podstawowym składzie), a po ostatnim spotkaniu musiał się tłumaczyć ze swojego zachowania. Gdy schodził z boiska zdjął koszulkę i udał się do szatni. To nie spodobało się kibicom, którzy skandowali, że "możliwość noszenia tej koszulki to wyróżnienie".
"Przepraszam wszystkich tych, którzy poczuli się urażeni. Nie chodzi o brak szacunku do drużyny, kibiców, ale o moją frustrację z powodu tego, że nie zagrałem tak, jak chciałem. Rozumie to chyba każdy, kto grał w piłkę nożną. Poszedłem prosto do szatni, bo musiałem się odświeżyć i po kilku minutach wróciłem na ławkę, aby być z drużyną. Mamy cel i chcę go osiągnąć tak samo jak wszyscy. I możemy to zrobić!" - napisał Teodorczyk w mediach społecznościowych.
W czerwcu Teodorczyk skończy 31 lat. Poza wielką piłką jest już od kilku lat, a słaba gra nawet w drugiej lidze włoskiej pokazuje, że jego europejska przygoda najprawdopodobniej zmierza ku końcowi. Jeśli Vicenza nie utrzyma się w lidze, latem "Teo" znów będzie musiał szukać nowego klubu.
Zobacz także: Przełamanie Teodorczyka. Czekał na to 1113 dni
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"