Rozczarowujący początek rundy w wykonaniu Jagiellonii. "Byliśmy chłopcami do bicia"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Taras Romanczuk
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Taras Romanczuk

Jagiellonia tej wiosny wygrała w lidze tylko raz. Złej passy zawodnicy Piotra Nowaka nie przerwali w sobotę, kiedy rywalizowali w Poznaniu z Lechem. - Dostaliśmy gonga - żałuje kapitan drużyny.

Trzy porażki, trzy remisy i jedna wygrana. Tak wygląda bilans Jagiellonii Białystok po pierwszych meczach rundy wiosennej. Ekipa Piotra Nowaka ma problem z wygrywaniem i nie potrafi utrzymać skupienia przez cały mecz.

Udowodniło to także ostatnie starcie przed przerwą na kadrę. Jagiellonia przegrała w Poznaniu 0:3 po bramkach Mikaela Ishaka, Joao Amarala i Dawida Kownackiego. Choć do przerwy goście skutecznie się bronili, to po przerwie dali się zaskoczyć przeciwnikom.

- Cieszyliśmy się w przerwie, że z naszej strony mecz wyglądał nieźle i nie pozwalaliśmy Lechowi stwarzać sytuacji - przyznaje kapitan Taras Romanczuk.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"

Zawodnikowi trudniej wytłumaczyć, co zawiodło w drugiej połowie. - Dostaliśmy gonga. Nasza mentalność pokazuje, że przy wyniku 0:1 trudno nam podnieść głowy. Mieliśmy już podobne mecze, w których po stracie bramki padliśmy mentalnie. Przeciwnik nas zdominował. Byliśmy chłopcami do bicia - żałuje pomocnik.

Po rozczarowującym początku wiosny Jagiellonia spadła na 14. miejsce w tabeli. Maleje też jej przewaga nad strefą spadkową. Po starciu z Lechem wynosi sześć punktów.

- Bardzo słabo zaczęliśmy rundę. Lech dwa razy trafił do pustej bramki. Nie przypominam sobie, kiedy sami ostatni raz stworzyliśmy podobną sytuację. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że gramy o utrzymanie i nie mamy dużego wyboru zawodników - przyznaje Romanczuk.

Po chwili kapitan odniósł się też do sytuacji związaną z kadrą w zespole.

- Jakie mogę mieć pretensje do Oliwiera Wojciechowskiego i Miłosza Matysika? - mówi o nastoletnich kolegach z zespołu. - Wprowadzają się do zespołu i zasuwają na boisku. My, doświadczeni zawodnicy, powinniśmy brać odpowiedzialność na siebie. Nie robimy tego od trzech lat.

- Mentalnie jesteśmy słabi. Lech nas zabiegał i stworzył więcej sytuacji - podsumowuje Romanczuk.

Kolejny mecz po przerwie reprezentacyjnej Jagiellonia rozegra trzeciego kwietnia. Wtedy drużyna Piotra Nowaka zagra u siebie z Zagłębiem Lubin.

Trzy gole i debiut Tomasza Kędziory. Udany jubileusz Lecha Poznań

Trener Jagiellonii bezradny po porażce. "Różnica miejsc była widoczna"

Źródło artykułu: