O wyjazdowej porażce Jagiellonii Białystok z Lechem Poznań przesądziły gole Mikaela Ishaka, Joao Amarala i Dawida Kownackiego. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, a goście nie potrafili powalczyć o punkty w Poznaniu.
- Różnica miejsc w tabeli była widoczna, zwłaszcza w drugiej połowie. Do przerwy nasza organizacja i koncentracja wyglądała w miarę dobrze. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po zmianie stron Lech przyspieszy grę i będzie się starał zdobyć bramkę. W przerwie uczulałem swój zespół na takie momenty - żałował po meczu Piotr Nowak, trener Jagiellonii.
Szkoleniowiec docenił jednak postawę piłkarzy w pierwszej połowie. Do przerwy Jagiellonia skutecznie blokowała rywali.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"
Ale w drugiej połowie to Lech przejął inicjatywę i pewnie pokonał Jagiellonię. - Nie biegamy w tych starciach tak, jak bym sobie tego życzył i jak wszyscy byśmy chcieli. Brakuje tego, co cechowało nas na samym początku, czyli odbioru piłki, pressingu, rozgrywania, kultury gry - zauważa trener "Jagi".
I dodaje: - Wynik meczu z Lechem mnie nie cieszy. Rzeczywistość dała nam wiele do myślenia.
Po 14. kolejkach "Jaga" jest 14. w tabeli. Nad strefą spadkową ma sześć punktów przewagi.
Kolejny mecz po przerwie reprezentacyjnej Jagiellonia rozegra trzeciego kwietnia. Wtedy drużyna Piotra Nowaka zagra u siebie z Zagłębiem Lubin.
Reprezentant Czech pod wrażeniem Polaków. "Dajecie wielki przykład"
Mistrzyni drugi raz ucieka od wojny. "Przez trzy miesiące chowaliśmy się w piwnicy"