Martin Matus: Mam nadzieję, że pójdziemy w górę tabeli

Na konferencji prasowej po meczu Podbeskidzia Bielsko-Biała z ŁKS-em Łódź szkoleniowiec gospodarzy Marcin Brosz pochwalił strzelca zwycięskiej dla Górali bramki, Martina Matusa. Wprowadzony w drugiej połowie spotkania Słowak wypełnił w stu procentach wszystkie założenia trenera, jakie usłyszał jeszcze na ławce rezerwowej.

Słowacki napastnik Podbeskidzia Martin Matus nie błyszczał ostatnio wielką formą. To głównie z tego powodu mecze w tym sezonie rozpoczynał na ławce rezerwowej. W spotkaniu Górali z Łódzkim Klubem Sportowym trener Marcin Brosz postanowił zaryzykować i 68. minucie wprowadził byłego gracza Skałki Żabnica na boisko. Jak się okazało był to celny strzał, bowiem dziesięć minut później Martin Matus precyzyjną główką zapewnił Podbeskidziu komplet punktów. - Rzadko przyznaję komuś laurki indywidualne, ale chciałem dzisiaj pochwalić Martina Matusa. Nie za to że zdobył bramkę, ale za to że wziął grę na siebie, przytrzymał piłkę jest to dla nas niewątpliwie zawodnik kluczowy - powiedział po meczu trener bielszczan.

Martin Matus nie przywiązywał natomiast wielkiej wagi do zdobytej przez siebie bramki, skupiając się na ocenie całego zespołu, który po raz pierwszy od trzech miesięcy wygrał przed własną publicznością - Zagraliśmy trochę słabszy mecz, jednak mamy trzy punkty. Wcześniej graliśmy ładnie i remisowaliśmy. Było ciężko, bo ŁKS w ubiegłym sezonie zajął przecież siódme miejsce w ekstraklasie. Wywalczyli ten wynik na boisku i wiedzieliśmy, że nie można od początku meczu ciągnąć gry do przodu, a próbować układać rozgrywanie piłki od swojej połowy, żeby nie stracić bramki tylko ją strzelić - mówił po meczu słowacki napastnik.

Słowacki napastnik na boisku słynie z olbrzymiej waleczności

Występujący w Bielsku-Białej od 2007 roku snajper wierzy, że najtrudniejszy okres Podbeskidzie ma już za sobą. - Bardzo ciężko grało nam się na początku sezonu. Zwycięstwo przyszło dopiero w siódmej kolejce. Jakbyśmy wygrali na inaugurację w Nowym Sączu z Sandecją, bądź pokonali MKS Kluczbork u siebie, to byłaby inna sytuacja. Męczyliśmy się ciągle i wiedzieliśmy, że musimy się przełamać, ale tu ciągle nie wiadomo czemu nie wychodziło. Teraz jednak udały się nam dwa zwycięskie spotkania i mam nadzieję, że pójdziemy w górę tabeli - zapowiada Martin Matus.

I-ligowe rozgrywki nabierają tempa. Już w środę Podbeskidzie czeka kolejny mecz, a potem seria spotkań w Bielsku-Białej. - Mamy teraz bardzo trudny mecz na Warcie w Poznaniu, potem trzy razy pod rząd gramy u siebie kolejno z Dolcanem, Widzewem i KSZO. Najtrudniej będzie wiadomo z łodzianami, bo to bardzo silna drużyna. Mam nadzieję, że w tych spotkaniach u nas w domu odpłacimy się kibicom za słaby początek sezonu - kończy 27 letni napastnik Górali.

Komentarze (0)