- Nie był to za dobry mecz. Wolę jednak abyśmy teraz zagrali słabiej, a żebyśmy pokazali się lepiej ze Szwecją. Jeżeli jednak zagramy kolejne spotkanie z takim podejściem, to będzie nam ciężko wygrać - ocenił w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Bąk.
To miała być próba generalna przed najważniejszym meczem reprezentacji Polski w tym roku. Selekcjoner Czesław Michniewicz zdecydował się jednak na mocno eksperymentalne zestawienie składu w meczu ze Szkocją. W pierwszym składzie wybiegli m.in. Bartosz Salamon czy Szymon Żurkowski, a zabrakło Roberta Lewandowskiego.
Jeszcze w pierwszej połowie Michniewicz był jednak zmuszony do zmiany swojej koncepcji, bowiem z kontuzjami murawę opuścili wspomniany Salamon oraz Milik.
- Selekcjoner chciał przetestować część zawodników, ale plany pokrzyżowały mu kontuzje. Na pewno miał inne pomysły na zmiany, ale stało się jak się stało i na pewno też to nam troszkę podcięło skrzydła - skomentował Bąk.
ZOBACZ WIDEO: Zrobiło się niezręcznie. Zobacz, jak zareagował Lewandowski
Nie dopuszczać do takich rzeczy
Wymuszone zmiany nie powinny jednak w żaden sposób przesłaniać obrazu spotkania. Gra reprezentacji Polski była bardzo daleka od ideału i na pewno nie napawała optymizmem przed nadchodzącym finałem baraży o mundial.
- Musimy na pewno grać trochę lepiej. Nie byliśmy tą drużyną, która idzie po swoje. Trochę to wszystko się rozjeżdżało, nie było składne. Nie wyglądało to za ciekawie, jeżeli to Skorupski był najlepszym zawodnikiem w pierwszej połowie - stwierdził Bąk. - Pocieszać się możemy tym, ze nie było Lewandowskiego, nie było optymalnego składu - dodał.
Ostatecznie jednak nawet dobra postawa bramkarza Bologni nie uratowała nas przed stratą bramki. Tę, w 68. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzelił nam Kieran Tierney.
- Znów tracimy gola po stałym fragmencie gry. Nie możemy do takich rzeczy dopuszczać, musimy być bardziej agresywni i skoncentrowani w obronie, bo kolejny już raz tracimy taką bramkę - powiedział 96-krotny reprezentant naszego kraju.
Wielka niewiadoma
O ile gra Łukasza Skorupskiego mogła dawać nieco powodów do zadowolenia, o tyle znacznie więcej było argumentów by zacząć się martwić. Rozczarowywał, kolejny już raz, Grzegorz Krychowiak. Jego zejście po godzinie gry wydawało się, jakby nieco ożywiło naszą kadrę.
- Krychowiak też długo nie grał w klubie. Na pewno jednak nie był to jakiś jego porywający mecz. Miał ładne zagranie, gdy Salamon mógł strzelić bramkę po tym jak odzyskał piłkę w bocznym sektorze, ale na pewno po Grzegorzu oczekujemy więcej. I pojawia się tutaj wielka niewiadoma, kto zagra na tej pozycji. Czy będzie to Moder, czy Krychowiak czy może Żurkowski - skomentował Bąk.
Krychowiaka na boisku zmienił wielki nieobecny ostatnich miesięcy w reprezentacji - Sebastian Szymański. I wydaje się, że przy jego nazwisku można postawić mały plusik.
- Trochę ożywił naszą grę, wniósł nieco agresywności, schodził do środka pola. Też jednak nie miał za wiele czasu, aczkolwiek trochę pozytywnego wrażenia zrobił. Myślę, ze przy Michniewiczu może dostać więcej minut i pokazać się z dobrej strony - ocenił nasz rozmówca.
Reprezentacja Polski finałowy mecz baraży o udział w mistrzostwach świata 2022 rozegra 29 marca o godzinie 20:45. Rywalem naszej kadry będzie reprezentacja Szwecji, która po dogrywce pokonała 1:0 Czechy.
Czytaj także:
- Sensacja! Włosi nie jadą na mundial!
- Walia w finale barażu! Mecz z Austrią miał jednego bohatera