Świat już przegrał z Katarem. Śmierć tysięcy poszła na marne

Choć każdego dnia łamane są tam prawa człowieka, a w trakcie budowy obiektów na mistrzostwa świata w piłce nożnej śmierć poniosło kilka tysięcy robotników, Katar ma się dobrze. Turniej się jeszcze nie rozpoczął, a oni już go wygrali.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
warunki robotników w Katarze Getty Images / Na zdjęciu: warunki robotników w Katarze
Oficjalnie w trakcie budowy nowych stadionów oraz innej infrastruktury na mistrzostwa świata w Katarze zmarło 38 robotników. W te dane nikt jednak nie wierzy. Według danych, które zebrała  Amnesty International i dziennikarze "The Guardian", organizacja turnieju pochłonęła już blisko osiem tysięcy ofiar.

Osiem tysięcy ludzi zginęło, aby katarscy szejkowie mogli przypodobać się światu i ocieplić swój wizerunek. Niewolniczy system zatrudnienia, poniżanie, bicie, niewypłacanie wynagrodzeń miesiącami - oto prawdziwy obraz Kataru, którego nie zmienią miliardy dolarów i ultranowoczesna infrastruktura.

Niewolnictwo XXI wieku

Każdy z pracowników przyjeżdżających do Kataru podpisuje umowę na wykonanie pracy. Ale tylko pozornie. Tak naprawdę chcący pracować przy budowie stadionów na XXII mistrzostwa świata w piłce nożnej podpisał akt niewolniczy. Od tego momentu jego los zależy od jego sponsora, czyli kafala.

ZOBACZ WIDEO: Ostatnia szansa "pokolenia Lewandowskiego". Liderzy zdawali sobie z tego sprawę

Robotnicy, głównie z Azji Południowej, tracą dokumenty i nie mogą wyjechać z kraju bez pisemnej zgody swojego kafala. Dosłownie trafiają do niewoli, która może trwać wiele lat. Co im pozostaje? Praca, najczęściej w 50 stopniowym upale, bez zachowania warunków bezpieczeństwa. Efekty widać w statystykach zgonów przedstawianych przez źródła niefinansowane przez katarskich szejków.

Wprawdzie w 2017 roku wprowadzono w Katarze szereg pozytywnych reform dla pracowników z zagranicy, a trzy lata później przyjęto ustawy znoszące system niewolniczy, ale tylko na papierze. Jak już przed rokiem informowała Amnesty International, w rzeczywistości nic się nie zmieniło.

W raporcie wykazano, że bezwzględne postępowanie wobec pracowników-migrantów nadal jest na porządku dziennym. Najczęstsze formy nadużyć to opóźnienia w płatnościach oraz niewypłacanie wynagrodzeń i innych świadczeń wynikających z umowy, ograniczenie dostępu do wymiaru sprawiedliwości i zabranianie organizowania zbiorowej walki o swoje prawa.

- Zmiana? Tylko na papierze. Kiedy wchodzę do firmy, widzę po pracownikach, że zmiana nastąpiła tylko w minimalnym stopniu. Sytuacja nadal jest przerażająca - przekonywał Jacob, pracownik-migrant, który przebywa w Katarze od pięciu lat. - Moja firma nie pozwala mi odejść. Grożą nam, mówiąc, że odliczą koszt naszego pokoju i pościeli z naszej pensji. Stwierdzają, że nie wypłacą nam świadczenia po zakończeniu usługi, jeśli opuścimy nasze miejsce pracy. Jesteśmy pod ich pełną kontrolą - opisywał na łamach brytyjskich mediów jeden z indyjskich ochroniarzy w ekskluzywnym hotelu.

Beckham za 150 milionów

Do dziś nie zmieniło się nic. Poza tym, że szanse na jakiekolwiek zmiany są zaprzepaszczone. Stadiony, opływające krwią robotników, zostały wybudowane. Katar za kilka miesięcy przyjmie 32 najlepsze piłkarskie reprezentacje na świecie i wspólnie z FIFA będzie przekonywał, że to najwspanialsze miejsce na ziemi.

Prezydent FIFA Gianni Infantino, który całkowitym przypadkiem mieszka właśnie w Katarze, nie będzie tego robił sam. Ambasadorem mistrzostw świata jest nie kto inny, a David Beckham. Za promocję turnieju były piłkarz, będący cały czas gwiazdą showbiznesu, ma otrzymać w ciągu 10 lat 150 milionów funtów.

- David dostrzegł w Katarze pasję do piłki nożnej i długoterminowe zaangażowanie w organizację mundialu - mówił rzecznik byłego piłkarza. Za przyjęcie propozycji z kraju, w którym nagminnie łamane są prawa człowieka, na Beckhama spływa fala krytyki. Ten jednak nic sobie z niej nie robi, podobnie jak Katarczycy.

Dla nich MŚ w Katarze to kolejny krok w polityce "soft-power", czyli ocieplania wizerunku kraju przez sport. Proces trwa w najlepsze od ponad 10 lat za przyzwoleniem najmożniejszych na Starym Kontynencie.

Katar jak u siebie

Czy gdy w 2011 roku Nasser Al-Khelaifi przejmował władzę w Paris Saint-Germain, kibice paryskiego klubu protestowali? Czy liczyło się dla nich, że PSG staje się tym samym własnością Kataru? Nie, choć już wtedy dziennikarze "The Guardian" prognozowali i ostrzegali, że pieniądze, w przeciwieństwie do tego, co mówi łacińska sekwencja, jednak mogą mieć nieprzyjemny zapach.

PSG, za pozwoleniem ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, wpuściło  Katarczyków do swojego domu. Zadziałała perspektywa ogromnych pieniędzy i  sukcesów. Czyli wszystko na sprzedaż. Dziś wprawdzie kibice chcą wypędzić Al-Khelaifiego, jednak tylko dlatego, że po raz kolejny klub stracił szansę na wygranie Ligi Mistrzów.

Więcej świadomości mają kibice Bayernu, niezadowoleni z podpisania umowy przez Bawarczyków z katarskimi liniami lotniczymi. Na mocy umowy klub otrzymuje rocznie 20 milionów euro, a logo linii lotniczych widnieje na rękawach koszulek drużyny.

Nawet jednak działaczom kontrakt nie przypadł do gustu, bo domagali się zerwania umowy po informacjach o łamaniu w Katarze praw człowieka. Tak było jeszcze jesienią ubiegłego roku - w 2022 roku sprawa ucichła.

Ochrona terroryzmu i milczenie

Organizacja mistrzostw świata pochłonie Katar około 140 miliardów euro. Złośliwi przekonują, że połowa poszła na łapówki do FIFA, by w ogóle zatwierdzono ich kandydaturę.

Turniej jeszcze się nie rozpoczął, nie wyłoniono zwycięzcy, ale znamy przegranego. Jest nim zachodni świat, który przegrywa z katarskimi pieniędzmi. Nie ma co się łudzić, że podczas mistrzostw świata dojdzie do protestu piłkarzy, że ci staną murem za ludźmi, których prawa są łamane każdego dnia.

Nawet jeśli ktokolwiek by się na to zdecydował, FIFA podejmie odpowiednie kroki, żeby nikt tego nie zobaczył. Podobnie jak Rosjanie, gdy ktoś w ich telewizji zejdzie z jedynej słusznej linii w temacie wojny w Ukrainie.

To Katar, na początku XXI wieku, zapewniał schronienie Khalidowi Sheikh Mohammedowi, który uznawany jest za architekta zamachów terrorystycznych na World Trade Center w 2001 roku. To człowiek, który ściął głowę dziennikarzowi "Wall Street Journal" Danielowi Pearlowi. I na temat jego związku z Katarem świat wybrał milczenie, podobnie jak w sprawie związków tamtejszej rodziny królewskiej z Al-Kaidą.

Skandaliczna decyzja FIFA wobec Rosji! Czytaj więcej--->>>

Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×