Relacja trenera z Kramatorska. "To był szok, cały czas trwała tam ewakuacja"

PAP/EPA / Rada Najwyższa Ukrainy / Na zdjęciu: Kramatorsk po ataku Rosjan
PAP/EPA / Rada Najwyższa Ukrainy / Na zdjęciu: Kramatorsk po ataku Rosjan

- Wcześniej w szkołę trafiła rakieta, było kilka ataków w innych rejonach, ale tak poważnego ataku jeszcze nie było. Wiele osób zginęło, w mieście odbywa się ewakuacja - relacjonuje nam z Kramatorska Iwan Czebanienko, trener miejscowej drużyn.

Co najmniej 39 osób zginęło, a 87 zostało rannych w wyniku piątkowego ostrzału rakietowego na dworzec kolejowy w Kramatorsku - poinformował szef donieckiej administracji obwodowej Pawło Kyryłenko. To kolejna zbrodnia wojenna rosyjskich okupantów, którzy doskonale wiedzieli, że atakują tłumy cywilów czekających na ewakuację.

- Najeźdźcy dobrze wiedzieli, gdzie uderzyć. Chcą wziąć jako zakładników możliwie największą liczbę cywilów i zniszczyć wszystko, co ukraińskie - przekazał po ataku szef donieckiej administracji obwodowej.

W Kramatorsku cały czas trwa ewakuacja mieszańców w związku z prawdopodobnym natarciem rosyjskich wojsk. To 150-tysięczne miasto w Obwodzie Donieckim. W tę stronę mają niebawem ruszyć okupanci.

Niektórzy zawodnicy zostali wolontariuszami

- Wiele osób zginęło i zostało rannych na dworcu kolejowym. Ludzie byli zszokowani, bo cały czas odbywała się tam ewakuacja - relacjonuje nam Iwan Czebanienko, starszy trener akademii FK Kramatorsk. - Wcześniej w szkołę trafiła rakieta i było kilka ataków w dalszych rejonach. Dotąd nie było tak wielu ofiar, jak po piątkowym ostrzale.

Seniorzy FK Kramatorsk przed wojną rywalizowali w drugiej lidze ukraińskiej. Z powodu wojny wstrzymano wszystkie treningi. Zawodnicy wyjechali do bezpieczniejszych regionów Ukrainy, niektórzy zostali i są wolontariuszami. Władze klubu pomagają miastu i zapewniają mieszkańcom środki do życia.

- Jestem teraz poza miastem, musieliśmy się ewakuować. Cała pracę wykonujemy zdalnie. Moim głównym zadaniem jest teraz organizowanie pomocy naszym dzieciom i ich rodzicom - tłumaczy Iwan Czebanienko.

W marcu trener juniorów FK Kramatorsk zorganizował dużą ewakuację swoich zawodników za granicę. Około stu zawodników wyjechało do Polski, Niemiec, Węgier i Bułgarii. - Teraz pracujemy nad przetransportowaniem ostatniej grupy. Na razie nie możemy tego zrobić - przyznaje z żalem.

W Polsce młodzi zawodnicy trenują w warszawskiej akademii TURBO. Dojechali do stolicy pod koniec marca. - Jesteśmy ogromnie wdzięczni za waszą pomoc. Jesteście prawdziwymi przyjaciółmi - podkreśla ukraiński trener.

Trener Iwan Czebanienko podczas treningu z juniorami FK Kramatorsk (fot. archiwum prywatne).
Trener Iwan Czebanienko podczas treningu z juniorami FK Kramatorsk (fot. archiwum prywatne).

Ranny zawodnik

Czebanienko tłumaczy, jak przebiegła ewakuacja młodych piłkarzy: - Szukaliśmy miast, w których dzieci mogłyby się zatrzymać. Ustalaliśmy bezpieczne trasy ucieczki i śledziliśmy ich podróż do samego końca. Od rana do wieczora miałem telefon w ręku, ładowałem go kilka razy dziennie.

- Dzieciaki nie chciały opuszczać domów - opowiada. - Ale wojna je do tego zmusiła. Część wyjechała bez rodziców. Zamiast pracować na boisku byliśmy psychologami i koordynatorami podróży jednocześnie. Nie obyłoby się bez naszych przyjaciół z zagranicy i wolontariuszy. Chciałbym wyrazić im swoją wdzięczność i szacunek.

W Obwodzie Donieckim cały czas jest niebezpiecznie. Trener opowiada, że jeden z 14-letnich zawodników z akademii FK Kramatorsk został ranny podczas ostrzału miejscowości Wuhłedar. Zawodnik jest teraz na oddziale intensywnej terapii.

- Zamiast siedzieć w piwnicach i słuchać alarmów przeciwlotniczych, dzieci powinny grać w piłkę i słyszeć trenerskie gwizdki. A my, trenerzy, powinniśmy im pomagać na boisku. Teraz zadaniem każdego z nas jest zapewnienie bezpieczeństwa naszym dzieciom! - podkreśla Czebanienko.

Polacy pomogli piłkarzowi z Ukrainy. "Jestem im bardzo wdzięczny!"

Kontrowersje przed meczem Legii z Dynamem. Przeciwko tym braciom protestują kibice obu klubów

Źródło artykułu: