Dokładnie siedem lat temu Lech przegrał 0:1 z Legią Warszawa na PGE Narodowym. W trakcie decydującego meczu jeden z kibiców został trafiony racą rozgrzaną do temperatury 1600 stopni Celsjusza i ocknął się dopiero w punkcie medycznym.
Krzysztof z Ząbek doznał uszczerbku na zdrowiu i poszedł do sądu z PZPN. Po wielu miesiącach Sąd Rejonowy dla miasta stołecznego Warszawy uznał, że federacja musi zapłacić 63-latkowi 15 tysięcy złotych odszkodowania, choć ten domagał kwoty większej o 10 tysięcy (więcej TUTAJ).
Z kolei w 2018 roku Legia mierzyła się z Arką Gdynia (2:1), wówczas chuligani rakietnicami uszkodzili konstrukcję dachu stadionu, a funkcjonariusze mieli problemy ze znalezieniem sprawców.
Kontrowersyjna decyzja
Poniedziałkowy finał Fortuna Pucharu Polski miał być piłkarskim świętem. Na spotkanie Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa sprzedano komplet biletów, jednak zorganizowana grupa kibiców "Kolejorza" nie pojawiła się na trybunach PGE Narodowego.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Poznaniacy doskonale wiedzieli, że władze Warszawy wyraziły zgodę na organizację imprezy masowej pod jednym warunkiem: nie wolno wnosić na stadion sektorówek - czyli dużych rozmiarów flag klubowych.
Decyzja władz miasta została podjęta na podstawie opinii Komendy Głównej i Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej ws. wnoszenia flag i banerów. PZPN odwołał się od niej, lecz to nie poskutkowało.
"Zakaz wnoszenia flag i banerów większych niż 2x1.5 m na mecz o Puchar Polski na Stadionie Narodowym to była decyzja Państwowej Straży Pożarnej. Takie samo zezwolenie wydane było w 2019 roku" - podkreślił prezydent Rafał Trzaskowski na Twitterze.
Władze dmuchały na zimne
Kibice Lecha z własnej woli nie weszli na trybuny w ramach protestu i starli się z funkcjonariuszami policji. Wcześniej było wiadomo, że nie wniosą dużych flag na trybuny, więc ich zachowanie było zaskakujące. Podopieczni Macieja Skorży musieli radzić sobie bez wsparcia fanów.
Mecz finałowy przez dwa lata był rozgrywany w Lublinie i po przerwie wrócił do stolicy. Decyzja władz Warszawy nie wzięła się znikąd. Historia poprzednich finałów pokazała, że kibice pod dużymi flagami byli nie do rozpoznania.
Częstochowianie bez większego problemu poradzili sobie z Lechem Poznań (3:1) i sięgnęli po trofeum. Już po raz drugi z rzędu Raków wygrał w rozgrywkach Fortuna Pucharu Polski.
Zakaz wnoszenia flag i banerów większych niż 2x1.5 m na mecz o Puchar Polski na Stadionie Narodowym to była decyzja Państwowej Straży Pożarnej. Takie samo zezwolenie wydane było w 2019 roku. Wyjaśnienia w gronie @pzpn_pl @KGPSP @MSWiA_GOV_PL
— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) May 2, 2022
Paraliż przy kolejnych bramach prowadzących do wejścia na Narodowy. pic.twitter.com/GiQPP76nh1
— Maciej Siemiątkowski (@m_siemiatkowski) May 2, 2022
Pod bramą 10 Stadionu Narodowego kibice Lecha zaczęli szarpać bramę. Frustracja jest duża, ale to nie był szturm. Po 10 sekundach policja bez ostrzeżenia użyła gazu łzawiącego. Dostały nim też dzieci.
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) May 2, 2022
Chora atmosfera finału PP. pic.twitter.com/DhR8NP2laT
Czytaj także:
Spędził na boisku trzy minuty. Brutalny faul piłkarza Rakowa Częstochowa
Finał Fortuna Pucharu Polski w cieniu kontrowersji. Na Twitterze aż huczy