Sektor kibiców Lecha Poznań podczas finałowego spotkania Pucharu Polski na PGE Narodowym w Warszawie świecił pustkami. Fani chcieli wnieść duże flagi, tzw. sektorówki, na które zgody nie wydali organizatorzy.
Interwencja PZPN i złożenie odwołania w tej sprawie nie przyniosły żadnych zmian. Służby trzymały się wcześniejszych ustaleń, blokując bramy prowadzące na trybunę, która była przeznaczona dla fanów drużyny z Poznania.
Doszło do starć z policją przed stadionem. Po meczu - na spotkaniu z dziennikarzami - dokładny raport zdał Sylwester Marczak, rzecznik prasowy policji.
Z jego relacji wynika, że doszło do dwóch starć kibiców z policją. Pierwszy miał miejsce tuż przed przerwą, drugi za to już po zakończeniu spotkania.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
Funkcjonariusze - za pierwszym razem - użyli środków przymusu bezpośredniego, w postaci granatów hukowych oraz siły fizycznej. Zaprzeczył, by policja użyła tam gazu. Oddano za to salwę w powietrze z broni gładkolufowej.
Wiemy, że zatrzymano ponad 20 osób, którzy mieli m.in. atakować policjantów. Ranni zostali dwaj funkcjonariusze (nie są hospitalizowani) i... policyjny koń! Tym ma się zająć weterynarz.
W finale Pucharu Polski Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań 3:1.
Czytaj także:
Ogromne pustki na PGE Narodowym. Policja nie wpuszcza kibiców
"Nieodpowiedzialne decyzje". Tłumy nie weszły na finał Pucharu Polski. Minister grzmi!