W tym artykule dowiesz się o:
10. Ireneusz Jeleń
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że piłkarz pochodzący z Cieszyna zrobi sporą międzynarodową karierę. Po dobrych występach w naszym kraju napastnik trafił do AJ Auxerre, gdzie stał się prawdziwą podporą drużyny. Jego problemem były jednak częste kontuzje, które stopowały możliwość dalszego rozwoju. Potem reprezentant Polski przeniósł się do OSC Lille. Tam jednak zbyt dużo już nie pograł i nie znalazł uznania w oczach pracodawcy. Jeleń wiele miesięcy pozostawał bez klubu, szukał zatrudnienia nawet w 2. lidze francuskiej, ale i tam go nie chciano. Pojawiły się plotki, że chciał go Lech Poznań. Nagle jednak wszystkich zszokowała informacja, że Jeleń swoją karierę będzie kontynuował w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Miała być bomba transferowa, a wyszedł prawdziwy kit. Jeleń nie tylko nie pomógł Góralom w walce w T-Mobile Ekstraklasie, ale na dodatek na boisku prezentował się słabo, marnował dobre sytuacje, a bramkarza nie potrafił pokonać także z rzutu karnego. Ireneusz Jeleń wiosną w Podbeskidziu już nie zagra. Ten były reprezentant Polski w 2012 roku zaliczył niesamowity upadek.
9. Artur Boruc
32-letni Boruc po odejściu z Fiorentiny (jego umowa wygasła, a on nie chciał jej przedłużyć) trenował z Legią Warszawa, ale, jak sam przyznał, temat jego powrotu do Wojskowych nie pojawił się. Według mediów doświadczonym bramkarzem interesował się Queens Park Rangers, ale Anglicy postawili na kogoś innego. Włoska prasa informowała o ofercie dla Boruca z Lokomotiwu Moskwa, jednak Rosjanie tego nie potwierdzili. Nagle jednak były reprezentant Polski podpisał kontrakt z Southampton, beniaminkiem Premier League. W drużynie "Świętych" miał mieć spore szanse na grę. Najpierw jednak musiał czekać na swoją szansę, a potem w trakcie meczu z Tottenhamem Hotspur rzucił w kierunku kibiców butelką z wodą. Poza tym miał słownie obrażać fanów swojej drużyny. Na tym jego występy w Southampton - przynajmniej na razie - dobiegły końca. Boruc mógł mieć jednak udany rok. Zaraz po transferze do Anglii pojawiły się bowiem głosy, że to właśnie on powinien wystąpić między słupkami reprezentacji Polski w meczu z Synami Albionu. Jak wiadomo, tak się jednak nie stało. - Podkreślałem w kilku wywiadach, że brakuje mi Artura i jego doświadczenia w reprezentacji. Co by nie mówić, to oprócz Józka Młynarczyka i Jerzego Dudka, to wcześniej chyba żaden polski golkiper nie miał takiej renomy w Europie. Myślę, że Artur wejdzie do bramki Southampton i powalczy o reprezentację. W końcu mówił, że chce do niej wrócić - mówił jeszcze nie tak dawno temu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Dowhań.
8. "Farbowane lisy"
Franciszek Smuda jako selekcjoner reprezentacji Polski przed Euro 2012 robił wszystko, aby prowadzona przez niego drużyna przynajmniej wyszła z grupy. Stąd Smuda, który na początku mówił, że nie będzie rozdawał paszportów na lewo i prawo, tak właśnie czynił. Podporą biało-czerwonych mieli być tacy zawodnicy jak Sebastian Boenisch, Damien Perquis, Eugen Polanski czy Ludovic Obraniak. Na Euro wyszło jak wyszło, o tym rozpisywać się nie trzeba. Jedynym z "farbowanych lisów" do którego nie można było mieć większych pretensji jeżeli chodzi o postawę na boisku - i cały czas nie można - jest Polanski. A reszta? Boenisch długo nie grał, był wyraźnie bez formy, a mimo to Smuda uparcie na niego stawiał. Perquis wcale nie stał się podporą polskiej defensywy, a Obraniak w reprezentacji nie grał tak, jak w lidze francuskiej. Po mistrzostwach Europy Boenisch bardzo długo szukał klubu, Perquis nie gra praktycznie wcale. O tym, jakie poważanie w reprezentacji ma Obraniak, dobitnie pokazał mecz z Czarnogórą. Gdy zawodnik francuskiego Girondins Bordeaux został ukarany czerwoną kartką, jeszcze na boisku zbesztali go koledzy z drużyny, którzy potem dodatkowo "przejechali" się po nim w rozmowach z dziennikarzami. Ponadto Obraniak i Perquis, co wielu głośno im zarzuca, w dalszym ciągu nie potrafią mówić w języku polskim.
Gdzie to ten szkoleniowiec już nie trenował... Jeszcze w 2011 roku Michał Probierz rozpoczął pracę w ŁKS-ie Łódź, gdy zespół z jednym punktem był na ostatnim miejscu w lidze. W siedmiu kolejnych meczach łodzianie zdobyli 13 oczek i awansowali na jedenastą pozycję. Później Probierz wyjechał do Grecji i podjął pracę w Arisie Saloniki! To było coś. Jego losy w Salonikach nie potoczyły się jednak tak, jak by sam główny zainteresowany oczekiwał. Probierz pracował tam tylko dwa miesiące. 5 stycznia rozwiązał kontrakt z Arisem i wrócił do Polski, by 1 marca zostać szkoleniowcem Wisły Kraków, którą prowadził do... 1 października. Po przegranym meczu w Gliwicach, na konferencji prasowej, szkoleniowiec podał się do dymisji. Już jednak 14 listopada charyzmatyczny trener miał nową pracę. Probierz podjął się bowiem misji ratowania przed spadkiem GKS-u Bełchatów. 21 grudnia młody szkoleniowiec zrezygnował z prowadzenia drużyny, która jest już jedną nogą w pierwszej lidze. Pod wodzą Probierza brunatni w czterech meczach zdobyli tylko dwa punkty i pozostali w strefie spadkowej. Trener liczył na to, że GKS dostanie pieniądze na zimowe transfery, ale tych nikt mu nie chciał dać. - Złożyłem rezygnację z tego względu, że moje wcześniejsze ustalenia z właścicielem nie do końca zgadzały się z rzeczywistością. Nie widzę akurat możliwości dalszej współpracy - podkreślał Probierz w rozmowie ze SportoweFakty.pl. 2012 roku ten szkoleniowiec na pewno nie może więc zaliczyć do udanych.
Józef Wojciechowski w czasach, gdy był prezesem Polonii Warszawa, wpompował w klub ogromne pieniądze. Drużyna cały czas nie grała na miarę oczekiwań, a kolejnych trenerów zmieniano jak rękawiczki. W końcu, przed rozpoczęciem tego sezonu, Wojciechowski powiedział dość i zaprzestał finansowania Polonii. - Przez lata dokładałem starań i wspierałem Klub potężnymi kwotami. Moim marzeniem było stworzenie niepowtarzalnej atmosfery na stadionie przy ul. Konwiktorskiej. Podejmowałem działania, które miały przywrócić KSP Polonia czasy jej świetności - pisał Wojciechowski w specjalnym oświadczeniu. Polonia została sprzedana innemu właścicielowi. - W związku z podpisaniem umowy sprzedaży spełniłem swoją wcześniejszą zapowiedź i ostatecznie wycofałem się z zaangażowania w KSP Polonia SSA. Jako dla kibica i właściciela, była to dla mnie bardzo trudna decyzja - zaznaczał były sternik. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy Czarne Koszule, bez czujnego i podejrzliwego wzroku prezesa, w rozgrywkach ligowych zaczęły sobie radzić bardzo dobrze! Wojciechowski, mimo sporej ilości pieniędzy, nie potrafił osiągnąć tego, czego byliśmy świadkami jesienią. Zespół nie dość, że grał ofensywnie i ciekawie, to jeszcze wypromował takich zawodników jak Paweł Wszołek czy Łukasz Teodorczyk. Wojciechowski musiał cierpieć widząc to, że jemu nie wyszło...
Radość w Polonii nie trwała jednak długo. Klub ma ogromne problemy finansowe i nie wiadomo jak potoczy się jego przyszłość. A Wojciechowski z Czarnymi Koszulami nic nie wygrał, ale wiele, wiele przegrał.
Człowiek, który wywalczył z Legią Warszawa Puchar Polski, trzecie miejsce w T-Mobile Ekstraklasie, a obecnie zarabiający wielkie pieniądze w Al-Ettifaq w Arabii Saudyjskiej, jednym z największych przegranych 2012 roku? Tak, właśnie tak. Bo wszyscy Skorży będą pamiętać głównie to, że ze stołecznym zespołem nie sięgnął po mistrzostwo naszego kraju. Legia końcówkę poprzedniego sezonu miała bowiem fatalną i po serii porażek straciła niemal pewny triumf w lidze spadając na trzecie miejsce w tabeli. Winą za taki obrót sprawy obarczono właśnie Skorżę, który musiał pożegnać się z pracą jako pierwszy trener w drużynie z Warszawy. - Mam do siebie wiele uwag za to, jak wyglądała ta runda. Pewnie można było podjąć wiele lepszych decyzji. Sezon był ogromną sinusoidą. Brak stabilnej i równej formy był powodem, dla którego nie udało się wygrać - skomentował trener, który musiał obejść się smakiem także w jeszcze jednym przypadku. Był on bowiem jednym z kandydatów do objęcia posady w reprezentacji Polski po Franciszku Smudzie. Także i w tym przypadku jednak nie wyszło.
Patrząc jednak z innej perspektywy, Maciej Skorża, przegrany w polskiej lidze, dostał w Arabii Saudyjskiej taki kontrakt, o jakim nie śniło się nawet najlepszym z naszego kraju.
4. Wisła Kraków
Biała Gwiazda w sezonie 2011/2012 zajęła zaledwie siódme miejsce w ligowej tabeli, co już uznano za sporą porażkę. Aktualnie trwające rozgrywki dla drużyny z Krakowa są jednak katastrofalne. Po 15. kolejkach Wiślacy z szesnastoma punktami są na 12. miejscu w tabeli! Tak źle w tej drużynie z Krakowa jeszcze nie było. Symbolem nieudolności Wisły stał się przepłacony zespół z zagranicznymi zawodnikami na czele. Do tego ciągłe zmiany trenerów, a na dodatek konflikt z kibicami, którzy zaprzestali wspierania drużny. Do tego nie można zapomnieć o Danielu Sikorskim, ochrzczonym przez fanów najlepszym napastnikiem Polski. Najlepiej dokonania Wisły opisuje jej kapitan, Cezary Wilk:
A to nie koniec, bo w Wiśle prawdopodobnie trwają teraz poszukiwania nowego trenera. Kto nim zostanie? Bogusław Cupiał teraz chyba żałuje, że kiedyś nie zdecydował się postawić na szkolenie młodzieży...
3. Kibice
Przed mistrzostwami Europy wielce obawiano się o zachowanie naszych kibiców. To nimi straszono całą Europę, a fanów na trybunach spotykały coraz to surowsze restrykcje. Polacy pokazali jednak, że potrafią stworzyć niezwykłą atmosferę i rozkochać w sobie wszystkich. I nie zmieniły tego nawet incydenty związane z meczem Polska - Rosja. Wydawało się, że po Euro może już być tylko coraz lepiej. Nic bardziej mylnego. W ostatnich kolejkach rzadko który kibic mógł obejrzeć mecz wyjazdowy swojego zespołu. Fani otrzymywali absurdalne zakazy wyjazdowe, trybuny poszczególnych obiektów były zamykane. Kibice, nie otrzymujący wsparcia od swoich klubów, ogłaszali protesty. I tak na kolejnych stadionach nie można było cieszyć się prawdziwą piłkarską atmosferą. Być może Zbigniew Boniek będzie lekarstwem na całe zło. On już stanął murem za najbardziej zagorzałymi sympatykami futbolu. Na razie jednak kibice nie mogą być zadowoleni. Po tym, jak wychwalano ich w czasie Euro, pod koniec roku znów potraktowano ich jak największe zło polskiej piłki nożnej. Oby w 2013 roku wszystko uległo zmianie.
Na razie kibice kibice zrzeszeni w OZSK przedstawili władzom polskiej piłki kilka propozycji zmian. Oto one:
- zmiana regulaminu wyjazdowego, - zlikwidowanie zakazów wyjazdowych dla ogółu kibiców danego klubu, czy też zamykania stadionów lub ich części, - umożliwienie udziału przedstawicieli OZSK w pracach komisji dyscypliny, bezpieczeństwa, licencyjnej (to nowość) oraz w Komisji Ligi co miało już miejsce w poprzednich latach, - wspólna z kibicami praca nad zmianą niektórych przepisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych (dopuszczenie używania środków pirotechnicznych czy też wprowadzenie wydzielonych sektorów stojących), - umożliwienie prowadzenia zorganizowanego dopingu na meczach reprezentacji Polski, - abolicja, czyli rozpoczęcie rundy wiosennej "od zera", bez nałożonych obecnie kar i zakazów.
Kto wie, może dzięki staraniom nowego PZPN-u, to kibice będą największymi wygranymi w 2013 roku? Wszyscy byśmy chyba tego chcieli.
To on dostał wyjątkową szansę. Został selekcjonerem reprezentacji Polski i poprowadził ją w finałach mistrzostw Europy w naszym kraju. Czasu na przygotowanie drużyny miał dużo. Piłkarzy dobrał sobie takich, jakich chciał. Efekt? Praktycznie najgorszy z możliwych. Zaledwie dwa zdobyte punkty na Euro 2012, ani jednego zwycięstwa i ostatnie miejsce w najsłabszej grupie ze wszystkich. Franciszek Smuda, krytykowany przez wszystkich, także przez piłkarzy, po Euro 2012 stracił posadę selekcjonera reprezentacji. Jest wrogiem publicznym numer jeden u wszystkich kibiców. Nie chcieli go u siebie widzieć ani sympatycy Śląska Wrocław, ani Zagłębia Lubin. Nie był on też mile widziany w Krakowie. Byłby największym przegranym roku, gdyby nie Grzegorz Lato. Teraz ma prowadzić słaby zespół z drugiej ligi niemieckiej.
W 2012 roku kadencja Grzegorza Lato na fotelu prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej dobiegła końca. Jakie dla polskiego futbolu były ostatnie cztery lata? To temat na osobną historię, albo nawet książkę w kilku tomach. Kadencja tego byłego reprezentanta Polski usłana jest licznymi wpadkami i kompromitacjami. We wszystkich aferach już nie sposób się połapać. Ze swoją funkcją Grzegorz Lato też pożegnał się z przytupem. Niby to nie on nie zamknął dachu na mecz z Anglią, niby to wina Narodowego Centrum Sportu, a PZPN tylko Stadion Narodowy wynajmował, ale niesmak pozostał. A kompromitacja Polski miała wydźwięk nie tylko europejski, ale światowy. A do tego jeszcze podpisanie umowy na budowę nowej siedziby. Zbigniew Boniek ma pełne ręce roboty i na razie "sprząta" po swoim poprzedniku, a kolejne "trupy" co chwilę wypadają mu z szafy. Na razie Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o rezygnacji z budowy siedziby w warszawskim Wilanowie. A Lato? Całe szczęście, Lato w PZPN już się skończyło z czego każdy sympatyk piłki nożnej w naszym kraju jest chyba bardzo zadowolony.
Pod baczną obserwacją:
Jedną z tych osób, która roku 2012 nie będzie mogła zaliczyć do udanych, jest na pewno Izabella Łukomska-Pyżalska. Prezes Warty Poznań nie dostała się do Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, a Zielonym nie wiodło się w pierwszoligowej stawce. - Mam dosyć patrzenia i wydawania pieniędzy na nieudolną drużynę, której stworzyłam idealne warunki do pracy - poinformowała pani prezes w specjalnym oświadczeniu. Na pewno jej oczekiwania wobec samych piłkarzy były zdecydowanie większe. Ci mieli walczyć o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, a błąkają się w środku pierwszoligowej stawki.
W europejskich pucharach nie popisały się polskie drużyny. O ile na początku roku mieliśmy jeszcze swoich przedstawicieli w międzynarodowym towarzystwie, to potem było już coraz gorzej. W aktualnie trwającym sezonie polskie zespoły udział w rozgrywkach europejskich zdążyły zakończyć, zanim te praktycznie się rozpoczęły. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na mistrza Polski, zespół Śląska Wrocław. Wrocławianie nie mieli wybitnie udanej rundy wiosennej, lecz wywalczyli tytuł najlepszej drużyny w kraju, dzięki czemu mogli reprezentować Polskę w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Zespół WKS-u skompromitował się jednak na międzynarodowej arenie, wygrywając zaledwie jeden mecz z Buducnostią Podgorica i nie zdołał nawet awansować do Ligi Europejskiej. Ten sezon we Wrocławiu mogliby spisać na straty, gdyby nie dobra końcówka rundy jesiennej. To daje nadzieję na przyszłość, chociaż ta wcale nie maluje się w kolorowych barwach. W Śląsku bowiem się nie przelewa, a klub musiał jeszcze wypłacić gigantyczną kwotę (jak na polskie realia) byłemu trenerowi, Ryszardowi Tarasiewiczowi.
Należy też wspomnieć jeszcze o Ireneuszu Królu, który jest największym przegranym przede wszystkim u piłkarzy Polonii Warszawa. Najpierw próbował Czarne Koszule przenieść do Katowic, ale to mu się nie udało. Ostatecznie Polonia dalej gra w stolicy, ale piłkarzom tam się nie płaci. Zawodnicy mają już dość wszystkich obietnic i zgodnie chcą odejść z zespoły.
Udanego roku za sobą nie ma także Euzebiusz Smolarek, a do powolnego upadku zmierza też GKS Bełchatów. Podobnie rzecz ma się z ŁKS-em i Polonią Bytom. Dla kogo z wcześniej wymienionych zła karta w 2013 roku się odwróci? To już czas pokaże.