W tym artykule dowiesz się o:
Jednak narracja większości historii o Paulinho i jemu podobnych Maiconie, Milanie Barosu czy Aleksandrze Hlebie zakłada, że oto ślepcy nad Wisłą nie poznali się na talentach zawodników, którymi palec boży pokierował tak, że mogli rozwijać się w innych niż polskich realiach, dzięki czemu zrobili lub robią prawdziwe kariery, na jakie w Polsce nie mogli liczyć.
Tymczasem w większości przypadków i polscy szkoleniowcy byli przekonani do umiejętności tych zawodników, ale ich klubów nie było po prostu stać na ich zakontraktowanie lub zatrzymanie u siebie. W jednym przypadku o wyjeździe z Polski cenionego dziś brazylijskiego obrońcy zadecydował... brak ważnej wizy.
SportoweFakty.pl przypomina gwiazdy europejskiego i światowego formatu, które w Polsce nie błyszczały lub nie dostały u nas w kraju angażu, o jaki się starały. Przedstawiamy tylko tych, których pobyt w Polsce - choćby na testach - jest udokumentowany i dlatego w naszym zestawieniu nie ma Geremiego, który to miał oblać testy w Hutniku Kraków albo Ruchu Chorzów, ale którego nikt nie pamięta i który sam nie pamięta, by był w Polsce.
Brak też Michaela Essiena, który rzekomo miał być testowany przez Zagłębie Lubin, a został jedynie polecony Miedziowym, którzy mieli za niego zapłacić 200 tys. dolarów, ale nie zdecydowali się wysupłać takiej kwoty na 17-latka.
Brak też Benjaniego Mwaruwariego, który w 1999 roku został polecony Górnikowi Zabrze, ale klub z Roosevelta nie był nim zainteresowany, ograniczając się wówczas do pozyskania polecanych przez Wiesława Grabowskiego Shingayia Kaondery i Dicksona Choto.
Zobacz dalej, jak SportoweFakty.pl rozprawia się z transferowymi i skautingowymi legendami.
Od kogo by tu zacząć? Może chronologicznie od . W 1999 roku 18-letni wówczas Czech przyjechał na testy do krakowskiej Wisły. Wieść gminna głosi, że postawa juniora z Banika Ostrawy nie spodobała się trenerom Białej Gwiazdy.
Tymczasem prawda jest tak, że owszem, nie spodobała się, ale władzom klubu z Reymonta 22 kwota odstępnego za młodego napastnika. Chociaż Tele-Fonika dopiero co weszła w futbol i szastała dużymi sumami, nie zdecydowano się na wyłożenie sześciocyfrowej sumy w obcej walucie za nastolatka.
Co było później, wiemy - Liverpool, Aston Villa, Olympique Lyon, Galatasary Stambuł, Liga Mistrzów, 93 mecze w reprezentacji Czech. Ale postawcie się na miejscu Wisły - podjęlibyście takie ryzyko inwestycyjne?
Zostańmy jeszcze na moment w Krakowie. Armand Guy Feutchine to pierwszy obcokrajowiec, który zagrał i w Wiśle Kraków i w Cracovii. Przygodę z Białą Gwiazdą zaczął w czasach przedcupiałowych w 1996 roku. W sezonie 1996/1997 zagrał w 16 meczach ekstraklasowej Wisły i zdobył 3 bramki. W rundzie jesiennej kolejnego sezonu wystąpił 8 razy, a zimą kiedy do klubu z Reymonta 22 weszła ze swoimi milionami Tele-Fonika i zaczęła ściągać najlepszych polskich piłkarzy, Kameruńczyk został wypożyczony do Pasów, a latem 1998 roku wyjechał do Grecji.
Tam zrobił prawdziwą karierę. Po trzech sezonach z PAS Giannina przeniósł się do PAOK-u Saloniki i zadebiutował w reprezentacji Kamerunu, w której rozegrał w sumie 20 spotkań. Reprezentował swój kraj na Pucharze Narodów Afryki 2006.
Na nim faktycznie w Polsce się nie poznano, chociaż przed wyjazdem do Hellady chciały go pozyskać GKS Bełchatów i Odra Wodzisław Śląski.
Wspomniana Odra miała szczęście do angażowania piłkarzy, którzy zasłynęli później w trochę większej skali niż Polska. Pierwszym z nich jest Goran Popow. 29-letni dziś 44-krotny reprezentant Macedonii, który ma na koncie grę w lidze greckiej, holenderskiej i ostatnio angielskiej.
Macedończyk był zawodnikiem Odry w rundzie wiosennej sezonu 2004/2005. W przerwie zimowej tego sezonu był polecany m.in Groclinowi Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, ale klub Zbigniewa Drzymały nie chciał wyłożyć za niego żądanych przez Crveną Zvezdę Belgrad, w której nie mógł się przebić po kontuzji, przy transferze definitywnym 300 tys. euro. Popow ostatecznie wylądował na półrocznym wypożyczeniu bez prawa wykupu w Odrze i po całkiem udanej rundzie wrócił do Belgradu tylko przepakować walizki i został sprzedany do greckiego Egaleo. Później był Levadiakos, Heerenveen, Dynamo Kijów i teraz jest w West Bromwich Albion.
Rodrigo Moledo, który w sezonie 2009/2010 był zawodnikiem Odry Wodzisław Śląski, kilkanaście dni temu za 5 mln euro przeszedł do wicemistrza Ukrainy - Metalista Charków.
26-letni Brazylijczyk w Odrze spędził tylko rundę jesienną wspomnianego sezonu. Wystąpił w trzech meczach ekstraklasy, jednym Pucharu Polski, czterech Młodej Ekstraklasy. Trenerem, który na niego w jakikolwiek sposób stawiał, był Ryszard Wieczorek. Jego następca Robert Moskal nie dał mu grać nawet w rozgrywkach młodzieżowych.
Na początku listopada 2009 jego wypożyczenie do Odry z Uniao EC Rondonopolis, które miało trwać rok, zostało skrócone, bowiem Brazylijczyk nie miał ważnej wizy pobytowej. Wrócił do ojczyzny i do poprzedniego klubu, którego barw bronił jeszcze pół roku, a następnie przeszedł do Internacionalu Porto Alegre. Najpierw był w drugiej drużynie tego klubu, ale po kilku miesiącach awansował do pierwszego zespołu.
Dla tego klubu rozegrał w sumie 54 oficjalne spotkania. W kwietniu 2013 roku otrzymał od Luiza Felipe Scolariego powołanie do reprezentacji Brazylii na mecz Chile, w którym jednak nie zadebiutował.
Latem 2007 roku jako gracz Juventusu Sao Paulo z półrocznym doświadczeniem w FC Vilnius faktycznie oblał testy w Legii Warszawa, ale przygarnęła go Jagiellonia Białystok. 22-letni wówczas Rodnei był podstawowym graczem drużyny Artura Płatka w rundzie jesiennej sezonu 2007/2008, ale w przerwie zimowej Jaga musiała się zdecydować na jego wykupienie. W grę wchodziło 200 tys. euro, na wydanie których białostocczanie sobie nie pozwolili.
Po Rodneia zgłosiła się Hertha Berlin, w barwach której zadebiutował w niemieckiej Bundeslidze. Do dziś ma w niej rozegranych 57 spotkań. Od roku gra w austriackim Red Bull Salzburg.
Dzięki komentatorom TVP w czasie Pucharu Konfederacji już nikt nie zapomni, że Paulinho to były gracz Łódzkiego Klubu Sportowego. Ba! "Były gracz ŁKS-u" to wręcz jego drugie imię jak Marvin Wait-for-it Eriksen z "Jak poznałem waszą matkę".
25-letni Brazylijczyk trafił do Europy identycznym szlakiem jak Rodnei - z Juventusu Sao Paulo do FC Vilnius. Po dwóch latach na Litwie w 2007 roku za sprawą litewskiego udziałowca Łódzkiego Klubu Sportowego Algimantasa Breikstasa trafił właśnie na Aleję Unii Lubelskiej. W polskiej ekstraklasie zagrał 17 spotkań i... jego litewski właściciel zabrał go z łódzkiego klubu, a następnie pozwolił na powrót do Brazylii, gdzie rozkwitł jego talent.
Ale też nie stało się to tak od razu. Najpierw przez dwa lata grał w niższej lidze w Pao de Acucar Sao Paulo, później CA Bragantino Braganca Paulista, z którego dopiero w 2010 roku trafił do słynnego Corinthians Sao Paulo. Z tym klubem zdobył mistrzostwo Brazylii, Copa Libertadores i Klubowe Mistrzostwo Świata.
Od 2011 roku jest reprezentantem Brazylii. W drużynie narodowej rozegrał już w sumie 17 spotkań i wygrał z Canarinhos Puchar Konfederacji 2013.
Na początku lipca za 17 mln euro przeszedł do Tottenhamu Hotspur.
Z typową "urban legend" mamy do czynienia w sprawie Maicona. Brazylijski napastnik Szachtara Donieck w przerwie zimowej sezonu 2010/2011 był testowany najpierw przez Legię Warszawa, a następnie przez Cracovię. W Wojskowych nie zdał testów, ale już ówczesny trener Pasów Jurij Szatałow po kilku treningach bardzo chciał zatrzymać u siebie wychowanka Fluminense.
Cracovii nie było jednak stać na przeprowadzenie transferu, którego łączna kwota miała opiewać na ok. milion euro dla ukraińskiego Wołynia Łuck. 25-letni dziś Brazylijczyk z Wołynia został wypożyczony do Steauy Bukareszt, dla której w 6 meczach zdobył 3 bramki. Rumuni też nie zdecydowali się na wykupienie go z Ukrainy i szybko tego pożałowali.
Po powrocie do Łucka Maicon w 23 ligowych występach zdobył 13 bramek, co dało mu wespół z Jewhenem Sełezniowem z Szachtara Donieck tytuł króla strzelców ukraińskiej ekstraklasy 2011/2012. 5 kolejnych trafień Maicon dołożył w 4 meczach Pucharu Ukrainy.
To zaowocowało transferem do Szachtara, chociaż w jego kontekście padały nazwy naprawdę mocnych klubów z Zachodu Europy: Olympique Marsylia czy OSC Lille. Z Doniecka został od razu wypożyczony do Zorii Ługańsk, ale od stycznia 2013 znów jest graczem Szachtara.
Rosły Litwin miał dwa podejścia do polskiej ekstraklasy i oba były nieudane. Pierwsze w latach 2009-2010, kiedy w 17 występach w Odrze Wodzisław Śląski zdobył tylko 2 bramki, a przygodę ze śląskim klubem zakończył z poważną kontuzją kolana. Wrócił na Litwę, gdzie się odbudował i w sezonie 2011 w barwach Żalgirisu Wilno zdobył 19 goli w 30 występach, co dało mu tytuł króla strzelców litewskiej ekstraklasy.
W styczniu 2012 roku już miał związać się z rumuńskim Pandurii Targu Jiu, ale gdy zgłosiła się do niego Cracovia, wybrał jej ofertę. W rundzie wiosennej sezonu 2011/2012 zagrał w 7 meczach Pasów i nie strzelił ani jednej bramki, więc po spadku krakowianie bez żalu nie skorzystali z prawa do wykupu Litwina. Wynagrodzona za to została cierpliwość Rumunów. Działacze Pandurii poczekali na Matuleviciusa 5 miesięcy i wykupili go z Żalgirisu, a ten odwdzięczył im się 10 golami i 6 asystami, którymi przyczynił się do wywalczenia przez swój zespół wicemistrzostwa Rumunii...
Na 21-letnim Johnie Paintsilu w 2002 roku miał się nie poznać ówczesny trener Widzewa Łódź Dariusz Wdowczyk. Trzeba rozprawić się z tym mitem - "Wdowiec" po krótkich testach był na "tak" w sprawie pozyskania młodego obrońcy z Ghany, ale Widzew nie chciał wpłacić przed podpisaniem kontraktu 50 tys. dolarów zaliczki, więc temat jego gry w Polsce upadł.
Niedługo później Paintsil wylądował w Izraelu - najpierw w Maccabi Tel Awiw, a następnie w Hapoelu Tel Awiw. W 2006 roku kupił go West Ham United i przez sześć lat grał na Wyspach, ale w minionym sezonie znów występował w Hapoelu.
Ma na koncie aż 82 występy w reprezentacji Ghany, w tym 9 na mistrzostwach świata w 2006 i 2010 roku.
Aleksander Hleb to kolejny przykład na nikłe szanse polskich klubów na pozyskanie utalentowanych graczy w porównaniu z klubami z ciut poważniejszych lig niż Polska. Na przełomie wieków Legia Warszawa chciała wykupić z BATE Borysów nieopierzonego wówczas Hleba i on sam - jak przyznał po latach - chciał zacząć zagraniczną przygodę od Legii, ale prezes BATE powiedział mu, żeby zapomniał o Łazienkowskiej 3, bowiem VfB Stuttgart oferuje mu za niego o wiele więcej.
Białorusin w 2000 roku trafił więc na Gottlieb-Daimler-Stadion. Pięć lat później wykupił go Arsenal Londyn, któremu po trzech kolejnych latach podebrała go Barcelona. Chociaż od paru lat nie czaruje już jak dawniej, jego udziałem była kariera, o jakiej może tylko marzyć 99 procent polskich ligowców.
Na deser zostawiliśmy Ezequiela Oscara Scarione. W sierpniu 2006 roku 21-letni wówczas Argentyńczyk starał się o angaż w nowo powstałym po fuzji z Amiką Wronki Lechem Poznań. Wychowanek słynnych Boca Juniors Buenos Aires miał za sobą dwa lata wypożyczenia do Deportivo Cuenca.
Wraz z nim na testach u Franciszka Smudy przebywał Kolumbijczyk Roller Cambindo Ibarra. O ich przydatności dla Kolejorza miały zadecydować treningi i sparingi. - Nie są to takie zuchy, na jakich by nam zależało - mówi późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski po pierwszych testach. Scarione w końcu jednak przekonał do siebie Smudę, a Lech rozpoczął negocjacje z Boca Juniors, ale Argentyńczyków nie obchodziło kolejne wypożyczenie swojego piłkarza, a Lech nie był na tyle przekonany do jego umiejętności, by decydować się na transfer definitywny.
Latem 2006 roku związał się ostatecznie z FC Thun i został gwiazdą ligi szwajcarskiej, na boiskach której występował tez w barwach FC Luzern i Sankt Gallen. W sumie w lidze szwajcarskiej wystąpił 125 razy, zdobył 37 bramek i zaliczył 27 asyst. Właśnie za 3 mln euro trafił do tureckiej Kasimpasy Stambuł.