W tym artykule dowiesz się o:
Póki co w zimowym oknie transferowym z Polski wyjechali Milos Kosanović, Krzysztof Mączyński i Daisuke Matsui, ale każdy dzień przynosi informacje o rzekomym zainteresowaniu zagranicznych klubów innymi ligowcami. Szerzej o transferach Kosanovicia z Cracovii do KV Mechelen, Mączyńskiego z Górnika Zabrze do Guizhou Renhe Guiyan i Matsuia z Lechii Gdańsk do Jubilo Iwata już pisaliśmy.
Jak poradzi sobie to trio w nowych klubach? Czas pokaże. Ostatnio przedstawiliśmy "7 letnich emigrantów, którzy nie żałują", czyli tych, którzy po wyjeździe z Polski zrobili krok do przodu: albo radzą sobie lepiej niż nad Wisłą, albo odnaleźli się w mocniejszej lidze, choć mało kto się tego mógł spodziewać.
Teraz prześledzimy losy tych piłkarzy, którzy najchętniej cofnęliby się do letnich miesięcy 2013 roku i nie wyjeżdżaliby z Polski za wszelką cenę lub zmienili cel wyjazdu, bo jak pokazało ostatnie półrocze - nie była to najszczęśliwsza decyzja. Nie będzie w tym zestawieniu Bartłomieja Pawłowskiego, który zdaje się marnować swoją szansę w Maladze, ale przecież liznął futbol z wyższej półki i nie będzie też Łukasza Skorupskiego z AS Roma, który przecież dopiero w czwartek zadebiutował w I zespole Gialorossich, ale to że nie będzie od razu numerem "1" w bramce rzymian, było wiadomo od samego początku.
Dobrze przygody ze Sturmem Graz i Deportivo La Coruna zaczęli odpowiednio Aleksandar Todorovski i Cezary Wilk, ale obaj złapali poważne kontuzje, z których do tej pory się jeszcze nie pozbierali.
Kilku zawodników, którzy jeszcze 7 miesięcy temu grali w T-Mobile Ekstraklasie, wciąż pozostaje bez klubu, co może świadczyć tylko o ich poziomie i selekcjonerskim zmyśle władz polskich klubów: Cristian Omar Diaz, Fernando Cuerda, Sidqy El Mehdi, Alvaro Jurado, Elton Lira, Mouhamadou Traore, Luka Gusić czy Raul Gonzalez Guzman.
Słoweniec, który zdobył ze Śląskiem Wrocław wicemistrzostwo i mistrzostwo Polski, latem nie podpisał nowej umowy z WKS-em i na zasadzie wolnego transferu przeniósł się do greckiego Arisu Saloniki, z którym zarył o dno Super League.
Co prawda Elsner był podstawowym zawodnikiem drużyną, którą niegdyś prowadził Michał Probierz, ale Aris po fatalnej rundzie jesiennej jest ostatnim zespołem greckiej ekstraklasy z marnymi szansami na pozostanie w lidze. 28-latek już mu w tym nie będzie pomagał, bowiem od 1 stycznia jest wolnym zawodnikiem. Ostatnio nawet pojawił się we Wrocławiu - być może WKS umożliwi mu powrót do polskiej ligi.
Bułgarski napastnik, który dla Wisły 28 bramek w 76 oficjalnych spotkaniach, w czerwcu zerwał z krakowskim klubem kontrakt ze względu na zaległości finansowe, jakie Biała Gwiazda miała względem niego. Inwestycja w "Geco" Wiśle kompletnie się nie udała: zapłaciła za niego 500 tys euro, drugie tyle wydała na jego pensje, a w końcu straciła go za darmo.
Genkow trafił jednak z deszczu pod rynnę. Lewski Sofia, z którym podpisał trzyletni kontrakt, podobnie jak Wisła w minionym roku, ma problem z płynnością finansową, tyle że krakowski klub wychodzi na prostą i piłkarze dostają przy Reymonta 22 już pewne pieniądze, a Genkow... ewakuuje się z Lewskiego, w którym nie jest podstawowym zawodnikiem. Były napastnik Wisły ma zimą trafić do Interu Baku, a ruch ten należy odczytywać nie inaczej niż skok na azerską kasę.
Wisła tymczasem - już bez Genkowa - ma realną szansę na odzyskanie mistrzowskiego tytułu. Mając jednak Pawła Brożka, kibice Wisły nie muszą tęsknić za Bułgarem.
Co prawda w polskiej lidze nie zdążył zadebiutować, ale to, że w ogóle dostał nad Wisłą szansę w klubie ekstraklasy, jakim jest Lechia Gdańsk, to było dla niego błogosławieństwo. Latem był na testach w Zawiszy Bydgoszcz, gdzie nie znalazł zatrudnienia, a dziś jest... żelaznym rezerwowym w rumuńskim II-ligowcu - Universitatea Craiova. Jesienią zagrał w dwóch ligowych meczach swojego nowego klubu. Przebieraniec.
Wyfrunął przez letnie okno transferowe w ostatniej chwili, rzutem na taśmę wiążąc się z Chievo Werona, w którym od września nie zdążył rozegrać ani jednego oficjalnego meczu, sporadycznie w ogóle znajdując się w kadrze meczowej.
A Chievo to jedna ze słabszych drużyn Serie A, co miało sprawić, że Kupisz będzie miał większe szanse na przebicie. Niestety, nowy świat brutalnie go zweryfikował, a to 24-letni, dojrzały już piłkarz, dla którego to nie pierwszy wyjazd z Polski - przecież w latach 2007-2010 był zawodnikiem angielskiego Wigan Athletic.
Utalentowany 19-latek, który wyrobił sobie nazwisko dzięki dobremu występowi na mistrzostwach Europy U-17 w 2012 roku, bo przecież nie grą w ekstraklasie, w której w 33 spotkaniach zdobył 5 bramek - jak na napastnika to dorobek mizerny.
Latem przeniósł się do niemieckiego 1.FC Nuernberg i z góry było wiadomo, że jedzie po naukę, ale podobnie jak Kupisz nie doczekał się jeszcze choćby minuty w oficjalnym meczu I zespołu. Gra tylko w IV-ligowych rezerwach klubu, w których nie błyszczy. Dużo o jego aktualnej formie mówi też to, że jest pomijany przez selekcjonerów młodzieżowych drużyn narodowych.
Dla porównania, tylko o rok starszy Arkadiusz Milik , który wyjechał do Niemiec o pół roku wcześniej, ma na koncie 21 meczów w I zespole Bayeru Leverkusen oraz FC Augsburg i jest najlepszym strzelcem eliminacji Młodzieżowych Mistrzostw Europy.
Kolejny ze straconym półroczem, bo jak inaczej nazwać zaledwie jeden oficjalny występ 20-latka w I drużynie KV Mechelen - 13. ekipie belgijskiej ekstraklasy? Teraz łatwiej mu nie będzie, bo Belgowie sięgnęli po Milosa Kosanovicia, a płacąc za niego 300 tys. euro na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu z Cracovią, dali jasny sygnał, że ściągają go do gry, a nie tylko by wzmocnić rywalizację.