W tym artykule dowiesz się o:
Ryzykowne wyjście z bramki w 14. minucie zakończyło się faulem na Mateuszu Cetnarskim i czerwoną kartką. Można wprawdzie debatować nad kolorem kartonika, ale w ostateczności sędzia Jakubik zdecydował się na wykluczenie bramkarza gości. Tym samym Pilarz osłabił zespół po kwadransie gry.
Pięć straconych goli w jednym meczu mówi samo za siebie. Hernani nie będzie miło wspominał spotkania w Krakowie z Wisłą, a na samą myśl o Pawle Brożku zapewne przechodzą przez niego ciarki.
Dostał czerwoną kartkę, gdy ratował sytuację, którą zawalił Nikiema. Poza tym kilka innych głupich strat w środku, po których szły kontry. Nie był to najlepszy występ defensora gliwiczan.
Po dobrym początku teraz znacznie obniżył loty, a na dodatek złapał głupią czerwoną kartkę, co i tak jeszcze pogłębiło kadrowe problemy Zawiszy Bydgoszcz.
Stara się być aktywny, dużo biega, ale co z tego? Praktycznie każde z jego dośrodkowań nie dochodzi do adresata. O wykorzystywaniu sytuacji nie będziemy już wspominać.
Niby był w składzie Legii Warszawa w meczu z Lechią Gdańsk, lecz na boisku zupełnie nie było go widać. Nie potrafił odnaleźć się na boku pomocy, często bezproduktywnie schodził do środka. Został zmieniony po godzinie gry.
W poniedziałek ponownie zaliczył fatalny występ, kompletnie niewidoczny w bydgoskiej drużynie od początku rundy wiosennej, bezproduktywnie biegający od jednego pola karnego do drugiego - irytował się nasz korespondent.
Po serii świetnych występów przyszedł spadek formy. Drygas znacznie obniżył loty i nie przypomina gracza, który niedawno strzelał bramkę w każdym meczu. Ale może to tylko chwilowy kryzys?
Miał być motorem napędowym, a tymczasem zmarnował kilka dobrych okazji, do tego w obronie zagrał tragicznie. Pasywna postawa piłkarza Ruchu w defensywie sprawiała, że Dziwniel musiał harować za dwóch. Przy golu Nakoulmy to właśnie doświadczony gracz Ruchu miał kryć "Prezesa". Tymczasem piłkarz Niebieskich... obserwował składną akcję.
Miał dwie znakomite sytuacje na wyrównanie, kiedy Cracovia na moment przycisnęła Widzew, ale w obu przypadkach górą był Patryk Wolański. W przeciwieństwie do poprzednich meczów przy Piłsudskiego, niedzielne spotkanie zupełnie mu nie wyszło.
Strzelił gola, ale okazji miał na zdobycie przynajmniej hat-tricka. Niewykorzystane sytuacje w nim siedzą i to odbija się na postawie w całym meczu. Wystarczyło trafić "patelnię" od Cetnarskiego wcześniej i cały zespół włącznie z nim grałby spokojniej. A tak? Nerwówka do końca.