W tym artykule dowiesz się o:
Błękitni Stargard Szczeciński w półfinale Pucharu Polski
Błękitni Stargard Szczeciński w minionym sezonie odnieśli największy sukces w swojej 70-letniej historii. II-ligowiec awansował do półfinału Pucharu Polski i sprawił niejedną sensację. Zespół ze Stargardu Szczecińskiego był o krok od wyeliminowania Lecha Poznań. Na swoim stadionie Błękitni pokonali późniejszych mistrzów Polski 3:1. W rewanżu Kolejorz stanął na wysokości zadania, lecz zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Lech wygrał 5:1, a awans do finału zapewnił sobie dopiero po dogrywce. [ad=rectangle] Dzięki temu o Błękitnych zrobiło się głośno w całej Polsce, a Prezes PZPN zaprosił ich jako gości honorowych na finał Pucharu Polski. Zespół prowadzony przez Krzysztofa Kapuścińskiego pokazał, że każdy może odnieść sukces w krajowym pucharze. Łącznie w minionej edycji Pucharu Polski Błękitni rozegrali dziewięć meczów i osiem z nich wygrali.
#dziejesiewsporcie: Zniósł kontuzjowanego rywala z boiska
Źródło: sport.wp.pl
Dwukrotnie w pokonanym polu pozostawili Cracovię, a wcześniej wyeliminowali Małapanew Ozimek, Pogoń Siedlce, Chojniczankę Chojnice, Gryf Wejcherowo i GKS Tychy.
Mistrzowie świata w pokonanym polu
Na ten mecz czekała piłkarska Polska. W sobotę 11 października 2014 roku na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym w Warszawie drużyna Adama Nawałki zmierzyła się z aktualnymi mistrzami świata, Niemcami. Nasi zachodni sąsiedzi nie przegrali żadnego z wcześniejszych 33 pojedynków w ramach eliminacji MŚ oraz ME. Nam natomiast nigdy nie udało się triumfować z Niemcami, nawet w spotkaniach towarzyskich! Rozegraliśmy 18 meczów, a zaledwie sześć zremisowaliśmy. Każda seria ma jednak swój koniec...
Po bramkach Arkadiusza Milika i przywróconego poważnej piłce Sebastiana Mili Biało-Czerwoni zwyciężyli 2:0. Drużyna narodowa nie tylko odniosła historyczny sukces, ale też po tym zwycięstwie uwierzyła we własne możliwości i cały czas jest na jak najlepszej drodze do tego, aby wywalczyć awans do Euro 2016.
Spadek GKS-u Tychy z I ligi
Runda jesienna w wykonaniu GKS-u Tychy była bardzo słaba, a Ślązacy ukończyli ją na 16. miejscu i do pozycji gwarantującej grę w barażu tracili 6 punktów. W przerwie zimowej w Tychach przeprowadzono rewolucję, która miała zagwarantować utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Nowym trenerem GKS-u został Tomasz Hajto, a dyrektorem sportowym Marcin Adamski. Obaj przeprowadzili kilka transferów, a większość z nich okazała się niewypałem.
GKS Tychy miał sobie zapewnić utrzymanie i w kolejnym sezonie, już na nowym stadionie, walczyć o wyższe cele. Misja Tomasza Hajty zakończyła się jednak niepowodzeniem. Tyszanie w ostatnich kolejkach zaprzepaścili szansę na grę w barażu, a rzutem na taśmę GKS wyprzedziła Pogoń Siedlce. - Były mecze, szczególnie u siebie, w których prowadziliśmy, ale nie dotrzymywaliśmy korzystnego wyniku do końca. Zabrakło jakości i przez to żegnamy się z I ligą. Nigdy nie zostawiałem niczego na pastwę losu, jak źle szło. Jestem ambitny, dlatego będę walczył - stwierdził Hajto po ostatnim meczu z Dolcanem Ząbki.
To bez wątpienia jedno z największych zaskoczeń minionego sezonu. Władze Tyskiego Sportu S.A. podpisały z Hajtą kontrakt na 3,5 roku, a już po jednej rundzie były reprezentant Polski opuści śląski klub. W przyszłym sezonie GKS chce wywalczyć awans do I ligi. Jedno jest pewne - tyszanie będą swoje mecze rozgrywać na najnowocześniejszym stadionie spośród wszystkich II-ligowych klubów.
- W przyszłych rozgrywkach GKS powinien wrócić na ten poziom rozgrywkowy, bo na pewno Tychy na to zasługują. Zawiedziony jestem również transferami, które przeprowadziłem. Liczyłem na niektórych chłopaków, ale się przeliczyłem. Po takich błędach nie zasłużyliśmy, aby grać dalej w I lidze - powiedział Hajto.
Legia wygrała swoją grupę w Lidze Europy
Legia Warszawa było bliska spełnienia marzeń i gry w Lidze Mistrzów. Jak jednak wiadomo, ówczesnym mistrzom Polski nie dane było w niej wystąpić. Piłkarze ze stolicy świetnie radzili sobie natomiast w rozgrywkach grupowych Ligi Europy.
Zespół prowadzony przez Henninga Berga trafił do grupy L z Trabzonsporem, KSC Lokeren i Metalistem Charków. Legia rywalizację z tymi drużynami wygrała w cuglach, odnosząc pięć zwycięstw i zdobywając tym samym 15 punktów. Zawodnicy ze stolicy jedynej porażki doznali w przedostatniej kolejce, przegrywając na wyjeździe z Lokeren. Legioności strzelili siedem goli, tracąc przy tym tylko dwie bramki. W 1/16 finału Legia Warszawa nie sprostała już Ajaxowi Amsterdam.
Rozwój Katowice i MKS Kluczbork awansowały do I ligi
Rozgrywki II ligi były w sezonie 2014/2015 bardzo ciekawe, a przed ostatnią kolejką szansę na awans miało siedem drużyn. Ostatecznie na zaplecze ekstraklasy awansowały Zagłębie Sosnowiec, MKS Kluczbork i Rozwój Katowice. O ile dyspozycja Zagłębia nie była niespodzianką, o tyle wywalczenie gry w I lidze przez zespoły z Kluczborka i Katowice można za nią uznać.
MKS i Rozwój to kluby pozbawione bogatych sponsorów, a swoją siłę opierają na szkoleniu młodzieży. Dla Rozwoju będzie to debiutancki sezon na zapleczu ekstraklasy. Warto dodać, że właśnie z tego klubu do Górnika Zabrze trafił Arkadiusz Milik.
Kamil Wilczek królem strzelców T-Mobile Ekstraklasy
Kamil Wilczek ma za sobą najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Przed sezonem 2014/2015 napastnik Piasta Gliwice miał na swoim koncie 18 trafień w najwyższej klasie rozgrywkowej. W niedawno zakończonych rozgrywkach Wilczek pobił swój rekord, zdobył 20 goli i niespodziewanie sięgnął po koronę króla strzelców T-Mobile Ekstraklasy.
W minionym sezonie Wilczek raz był autorem hattricka - trzykrotnie pokonał bramkarza Legii Warszawa. Z kolei w rundzie finałowej napastnik Piasta dokonał rzadkiej sztuki i w starciu przeciwko PGE GKS-owi Bełchatów cztery razy skierował piłkę do bramki rywali.
Podczas podsumowującej sezon Gali Ekstraklasy Wilczek odebrał nagrodę nie tylko za zwycięstwo w klasyfikacji najlepszych strzelców, ale również został wybrany napastnikiem i piłkarzem sezonu. Wilczek po udanym sezonie nie będzie grał w Piaście Gliwice i najprawdopodobniej wyjedzie kontynuować swoją karierę poza Polską.
Grzegorz Krychowiak znaczącym piłkarzem w Europie
Polski pomocnik ma za sobą znakomity premierowy sezon w barwach Sevilli FC. Wystąpił w 48 meczach, w których strzelił cztery gole i zaliczył jedną asystę. Jedną z bramek zdobył w zwycięskim dla swojego zespołu finale Ligi Europy z Dnipro Dniepropietrowsk (3:2). Był wybierany do najlepszych "11" Primera Division i Ligi Europy.
Dziś Krychowiak to zawodnik Sevilli pełną gębą, jeden z ważniejszych piłkarzy dla zespołu, tworzący jego szkielet, a także kluczowy gracz świetnie radzącej sobie w eliminacjach Euro 2016 reprezentacji Polski.
- To bardzo wymagający gracz, on od siebie dużo wymaga i od innych. Nie odpuszcza sobie. Wszystko kwestionuje w pozytywnym sensie - pyta dlaczego to jest tak i tak, żeby się rozwijać. On u nas może się rozwijać. Uwielbiamy go jako człowieka. Jest niewiarygodnie zaangażowany w grę naszej drużyny. Mimo kontuzji kostki - grał. Grał też ze złamanym nosem. Niewielu by się na to zgodziło. Jest wyjątkową osobą. Jest twardym człowiekiem. Jest to ogromne pole do jego rozwoju. On sam jest bardzo ambitny. Na pewno chce być szczęśliwy z gry w Sevilli i to pozwoli mu się dalej rozwijać - charakteryzował go Unai Emery.
W ciągu ostatniego roku Grzegorz Krychowiak wskoczył na wyższy poziom. To człowiek od czarnej roboty na boisku, który stał się światowej klasy piłkarzem. I wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze lepszy. W tej chwili możliwość pozyskania go sondują największe europejskie kluby.
Jagiellonia trzecia w tabeli
Miniony sezon dla Jagiellonii Białystok był najlepszy w historii. Na początku rozgrywek trener Michał Probierz otwarcie mówił, że celem postawionym przed drużyną jest zapewnienie sobie utrzymania w T-Mobile Ekstraklasie. Z biegiem czasu szkoleniowiec Jagi tonował nastroje, a zawodnicy z Białegostoku stawali się rewelacją rozgrywek.
W rundzie finałowej Jagiellonia Białystok była jedyną drużyną, która pokonała późniejszego mistrza Polski - Lecha Poznań. Białostocczanie w dramatycznych i kontrowersyjnych okolicznościach przegrali w Warszawie z Legią. Gdyby nie gol stracony w 97. minucie, to nie jest wykluczone, że Jagiellonia cieszyłaby się z wicemistrzostwa Polski.
Na Gali Ekstraklasy, która była zwieńczeniem sezonu 2014/2015 uhonorowani zostali Michał Probierz i Bartłomiej Drągowski. Ten pierwszy uznany został trenerem sezonu, a golkiper Jagi odebrał statuetki dla najlepszego bramkarza oraz odkrycia. - Ciężko mi zebrać słowa, ale chciałbym podziękować rodzinie i trenerom, szczególnie trenerowi Probierzowi, bo trzeba mieć wielkie jaja, by wstawić dzieciaka do bramki - przyznał Drągowski.
Legia roztrwoniła przewagę
Legia Warszawa była głównym kandydatem do mistrzostwa Polski. Już przed rozpoczęciem sezonu większość piłkarskich kibiców piłkarzom ze stolicy zakładała złote medale na szyję. Drużyna z Warszawy - mimo częstych rotacji stosowanych przez Henninga Berga - miała bardzo udaną pierwszą część rozgrywek.
Dobre występy na międzynarodowej arenie oraz pierwsze miejsce po 19. kolejkach T-Mobile Ekstraklasy nie zwiastowały tego, co zdarzyło się na koniec sezonu. Legioniści, udając się na przerwę zimową, mieli nad Lechem Poznań sześć punktów przewagi. Podopieczni Berga w tabeli znajdowali się na pierwszym miejscu, Kolejorz był czwarty.
Legia przewagę jednak roztrwoniła i na koniec sezonu musiała zadowolić się jedynie drugim miejscem w tabeli. Co ciekawe, gdyby nie dzielono punktów, Lech też byłby mistrzem. Gdyby wszystkim zespołom policzyć faktyczną liczbę zdobytych w 37 meczach punktów, to Kolejorz i Wojskowi mieliby identyczny dorobek, a o podziale łupów decydowałby bilans meczów bezpośrednich. Ten przemawia na korzyść poznaniaków, którzy w trzech starciach z największym rywalem odnotowali dwa zwycięstwa i jeden remis.
Gdyby natomiast szukać odpowiedzi na pytanie kiedy Legia przegrała tytuł, to odpowiedź wydaje się prosta - w rundzie wiosennej. W tegorocznych potyczkach podopieczni Henninga Berga wywalczyli aż sześć punktów mniej niż Lech Poznań, a byli też gorsi od Jagiellonii Białystok i notującej kapitalne półrocze Cracovii.
Druga odpowiedź na pytanie dlaczego Legia nie obroniła mistrzostwa tkwi w jej niskiej skuteczności w fazie finałowej. W siedmiu spotkaniach piłkarze Henninga Berga zdobyli zaledwie siedem goli - ponad dwukrotnie mniej niż Jagiellonia Białystok i Lech Poznań. Punktowo aż takiej przepaści nie było, jednak dorobek bramkowy legionistów chwały im nie przynosi.
Upadek Widzewa Łódź
Legendarny Widzew osuwa się coraz niżej. Klub z Łodzi teraz z hukiem spadł z I ligi i na tę chwilę nie jest pewne, w której klasie rozgrywkowej właściwie będzie grał. Przypomnijmy tylko, że Klub RTS Widzew Łódź SA, jak poinformował Polski Związek Piłki Nożnej, nie otrzymał licencji uprawniającej do udziału w rozgrywkach II ligi w sezonie 2015/2016 w związku z wydanym przez Sąd postanowieniem o ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej Klubu.
"Mając na uwadze, iż jednym z głównych i najważniejszych celów procesu licencyjnego jest ochrona wierzycieli oraz zabezpieczenie ciągłości rozgrywek, postanowienie Sądu o upadłości likwidacyjnej Klubu w sposób oczywisty wskazuje, iż Klub nie był w stanie zaspokoić swoich wierzycieli i stawia pod bardzo dużym znakiem zapytania dalsze istnienie Klubu, a co się z tym wiąże nie daje żadnej gwarancji, iż Klub będzie w stanie przystąpić do rozgrywek, co w konsekwencji może doprowadzić do destabilizacji II ligi tuż przed jej rozpoczęciem lub w trakcie" - informowano w komunikacie Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN z dnia 18 czerwca 2015 roku.
Niepokonana reprezentacja Polski
Adam Nawałka reprezentację Polski po raz pierwszy poprowadził w 2013 roku w meczu we Wrocławiu. Teraz jego piłkarze w eliminacjach do Euro 2016, które odbędą się we Francji, ciągle są niepokonani.
Sześć zwycięstw, trzy remisy i tylko jedna porażka - to bilans reprezentacji Polski w 2014 roku, który był najlepszym Biało-Czerwonych w XXI wieku. W 2015 roku piłkarze Adama Nawałki zremisowali 1:1 w Dublinie z Irlandią, pokonali 4:0 w Warszawie Gruzję oraz w towarzyskim spotkaniu z Grecją w Gdańsku zanotowali bezbramkowy wynik. W 15 rozegranych pod wodzą Adama Nawałki spotkaniach Biało-Czerwoni stracili tylko dziewięć bramek i są najlepiej broniącą reprezentacją Polski w historii! Drużyna Nawałki jest także jedną z najskuteczniejszych polskich ekip w historii. W 15 rozegranych spotkaniach zdobyła już 28 bramek, co daje 1,87 gola na mecz.
To jeszcze nie wszystko. W sześciu kolejkach el. Euro 2016 Biało-Czerwoni zdobyli aż 20 bramek i są najskuteczniejszą ekipą całych rozgrywek. Z kolei Robert Lewandowski z siedmioma golami na koncie jest liderem klasyfikacji strzelców, a dzięki trzem asystom kapitan reprezentacji przewodzi też klasyfikacji kanadyjskiej, na której tuż zanim z ośmioma punktami jest Arkadiusz Milik - 21-latek sam zdobył cztery bramki, a przy czterech innych asystował kolegom.
Kto spodziewał się, że pod wodzą Adama Nawałki kadrowicze będą osiągać aż tak dobre wyniki? Teraz przed piłkarzami reprezentacji trochę odpoczynku. W 7. serii eliminacji do Euro 2016 zagramy we wrześniu na wyjeździe z Niemcami, których w październiku ograliśmy w Warszawie 2:0. Stawką tego spotkania będzie pozycja lidera gr. D. Mistrzowie świata przeskoczą Biało-Czerwonych tylko w razie zwycięstwa, a każdy inny wynik sprawi, że na szczycie pozostanie ekipa Nawałki.
Kamil Kiereś zwolniony i zatrudniony
Najbardziej zaskakującej zmiany na ławce trenerskiej dokonali włodarze PGE GKS Bełchatów. 23 marca Kamil Kiereś został zwolniony z funkcji trenera Brunatnych, a jego następcą został Marek Zub. Były szkoleniowiec Żalgirisu Wilno miał uratować klub przed spadkiem, a pogrążył go w jeszcze większym kryzysie.
Po 59 dniach działacze PGE GKS-u przyznały się do błędu. Zub został zwolniony, a jego następcą został... Kiereś, lecz nie udało mu się uchronić Brunatnych przed spadkiem i to nawet mimo dość odważnych ruchów po powrocie na ławkę bełchatowskiego klubu. 41-letni szkoleniowiec odsunął od pierwszego składu czterech piłkarzy, a w jego pierwszym po powrocie występie PGE GKS wygrał w Chorzowie z Ruchem 4:2.
Ostatecznie jednak PGE GKS Bełchatów skończył rozgrywki na ostatnim miejscu w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i po rocznym pobycie w elicie powrócił do I ligi.