W tym artykule dowiesz się o:
Hubert Kostka kontra Sepp Maier
Naszą wędrówkę zaczynamy w latach sześćdziesiątych, gdy pierwsze mecze w Bayernie Monachium i Reprezentacji Niemiec grał Sepp Maier. "Kot z Anzing" zakładał bluzę klubu z Bawarii ponad 500 razy. Mogło być jeszcze więcej, gdyby nie wypadek samochodowy, który przerwał jego karierę w wieku 35 lat. Debiutował na mundialu 1966, pojechał na trzy następne. To właśnie Maier zachował czyste konto w legendarnym półfinale na wodzie 3 lipca 1974, gdy jego bramkę szturmował między innymi Grzegorz Lato.
- Historia pokazuje, że trzeba mieć trochę nie po kolei w głowie, żeby w bramce prezentować odpowiedni poziom. Sam jestem tego odpowiednim przykładem - powiedział kiedyś Maier, a w sieci można znaleźć film, w którym rzuca się niczym po piłkę na kaczkę.
Na przełomie lat sześćdziesiątych oraz siedemdziesiątych w bramce reprezentacji Polski występował Hubert Kostka. "Farorz", Ślązak spędził 13 lat w Górniku Zabrze, z którym zagrał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Na terenie naszych zachodnich sąsiadów założył na szyję złoto Igrzysk Olimpijskich w Monachium. Do mundialu 1974 przygotowywał już następcę - Jana Tomaszewskiego.
Jan Tomaszewski kontra Eike Immel.
Mundial w 1974 roku był dla Polski fantastyczny. Bramki strzegł wówczas Jan Tomaszewski, który rok wcześniej zatrzymał Anglię na Wembley. Przed pierwszym gwizdkiem z niego szydzono, a ten na boisku dokonywał cudów i skapitulował tylko raz. Następnie wraz z całą ekipą Orłów Górskiego dotarł na podium mistrzostw świata, broniąc po drodze dwie jedenastki. Cztery lata grał poza granicami Polski. Dziś potrafi skonsternować swoimi opiniami o futbolu.
Tomaszewski kończył karierę na początku lat osiemdziesiątych. W Niemczech bluzę z numerem jeden przejmował wówczas Eike Immel. Gdy dziś tak wiele szumu wywołał transfer Bastiana Schweinsteigera do Manchesteru United, można przypomnieć sobie, że Immel już w 1995 roku debiutował w Premier League. Siedem lat wcześniej dotarł z drużyną RFN do półfinału Mistrzostw Europy.
Przez lata kibice odnosili się do Józefa Młynarczyka i jego triumfu z FC Porto w Pucharze Mistrzów. Był drugim Polakiem po Zbigniewie Bońku, który sięgnął po prestiżowe trofeum. Grał ponadto w Widzewie i Bastii. Kartę w reprezentacji Polski zapisywał od końca lat siedemdziesiątych i już w debiucie zagrał na zero. Dwa razy pojechał na mundial, a w Hiszpanii 1982 stanął z pozostałymi kadrowiczami na podium pod wodzą Antoniego Piechniczka.
Harald "Toni" Schumacher to ikona bramkarzy tamtych czasów. Mistrz Europy zasłynął zdaniem, że "najlepiej gra wtedy, kiedy wszyscy wokół go nienawidzą". Tak stwierdził po półfinale mundialu w 1982 roku, gdy obronił dwa rzuty karne Francuzów. W reprezentacji wystąpił 76 razy, a lwią część kariery klubowej spędził w 1.FC Koeln. Był w kadrze zespołu z Kolonii, gdy rywalizował z GKS-em Tychy na arenie międzynarodowej.
Józef Wandzik kontra Bodo Illgner
Długie lata w Kolonii spędził również Bodo Illgner. Na schyłek kariery przeniósł się do Realu Madryt, gdzie święcił triumfy na krajowym i europejskim podwórku. Dwa razy zdobywał Puchar Europy. Uzbierał 54 mecze w reprezentacji. Mistrz świata na mundialu 1990 i wicemistrz starego kontynentu. Oba turnieje na długo zapadły w pamięci kibicom za naszą zachodnią granicą.
Dwa mecze mniej zagrał w biało-czerwonych barwach Józef Wandzik. Jego spotkania w reprezentacji zbiegły się z trudnym czasem przełomu. W 1990 roku zamienił Śląsk na słoneczne Ateny. Występował dla trzech ekip ze stolicy Grecji, w tym Panathinaikosu, z którym trzykrotnie zdobywał mistrzostwo kraju. Grał na boisku, grał na szklanym ekranie w Piłkarskim Pokerze.
Maciej Szczęsny kontra Andreas Koepke
Dla wielu bramkarz nieprzeciętny. Maciej Szczęsny nie uzbierał jednak nawet dwucyfrowej liczby występów z orzełkiem na piersi, choć dostał szansę u czterech selekcjonerów. Zdobywał mistrzostwo Polski z czterema klubami: z Legią, Widzewem, Polonią i Wisłą. Szczęsny miał tę przyjemność, której nie doczekało wielu jego następców, czyli bronił w Lidze Mistrzów.
Koepke również nie stronił od zmian barw klubowych. W 1996 roku został wybrany najlepszym bramkarzem świata. Długo dobijał się do miejsca w bramce reprezentacji Niemiec. Doczekał się i placu, i medali najważniejszych imprez. Grał jeszcze na mundialu we Francji. Tym samym, w którym Zinedine Zidane czarował w finale z Brazylią.
Jerzy Dudek kontra Oliver Kahn
Wielkie finały Ligi Mistrzów - z tym kojarzą się Dudek i Kahn. Polak na lata zapisał się w historii Liverpoolu FC dzięki fenomenalnym obronom w drugiej połowie oraz konkursie jedenastek w Stambule, gdzie The Reds pokonali AC Milan. Szanowany w Feyenoordzie Rotterdam, Liverpoolu i Realu Madryt. Gdy żegnał się z jednym z największych klubów świata Cristiano Ronaldo i spółka ustawili szpaler prowadzący za linię boczną boiska.
Kahn łapał i w zwycięskich, i w przegranych finałach Ligi Mistrzów. Trudno przypominać wybitnemu zawodnikowi te drugie, ale nie ma się co oszukiwać - całe pokolenie nie zapomni jak w 1999 roku Manchester United wyrywał Bayernowi Monachium prawie pewne trofeum. Mistrz nieszablonowych reakcji, brawurowych interwencji. Wierny klubowi z Bawarii, zabrakło mu tylko złota na mundialu. Nie zatrzymał Ronaldo w finale mistrzostw świata 2002.
Artur Boruc kontra Jens Lehmann
W 2006 roku nastąpiła symboliczna zmiana warty w bramce reprezentacji Niemiec. Juergen Klinsmann postawił nie na Olivera Kahna, a na Jensa Lehmanna. Drugi zniósł presję, bronił poprawnie, wygrał gospodarzom mundialu konkurs jedenastek z Argentyną. To ten z magiczną karteczką. Czasem zachwycał, czasem rozczarowywał. Tak samo w kadrze narodowej, jak i w Arsenalu Londyn, do którego trafił z Borussii Dortmund. U Kanonierów rywalizował z Łukaszem Fabiańskim.
Niepokorny, wielce utalentowany Artur Boruc wypromował się w barwach Legii Warszawa. Przez całą karierę nie bał się trudnej rywalizacji i nowych wyzwań w coraz to nowych ligach. Markę umocnił ponad 150 spotkaniami dla Celticu Glasgow. W reprezentacji był tym, który nie zawodził oczekiwań na dużych turniejach. To Borucowi mogliśmy zawdzięczać remis z Niemcami na mundialu i zwycięstwo z Austrią na Euro. W obu przypadkach nasza "ściana" kapitulowała dopiero w końcówce meczu.
Łukasz Fabiański kontra Manuel Neuer
Być może właśnie ta para stoczy korespondencyjny bój w nadchodzącym rewanżu o Euro. Manuel Neuer, choć jeszcze młody jak na bramkarza, uzbierał już ponad 50 występów w reprezentacji Niemiec. Mistrz świata gra na co dzień w Bayernie. W Warszawie, w pierwszym boju w Polakami, był w cieniu Wojciecha Szczęsnego. Źle obliczył dośrodkowanie i dał szansę Arkadiuszowi Milikowi zdobyć gola na 1:0. Lansuje niebezpieczny, ale z reguły efektywny styl bronienia, jako ostatni stoper.
Fabiański podjął ponad rok temu kluczową dla przyszłości decyzję o zamienieniu ławki w Arsenalu na grę w Swansea City. W Walii jest pierwszoplanowym zawodnikiem, a Adam Nawałka dał mu szansę w kadrze. Znany ze spokojnego usposobienia mógłby swoim piłkarskim CV zawstydzić wielu partnerów z kadry. Grał w Legii, Arsenalu. Po zebraniu doświadczeń może pokazać, że miejsce w cieniu mu się znudziło, a przyszedł jego czas.