W tym artykule dowiesz się o:
Z Czechami graliśmy sześciokrotnie. Bilans naszych pojedynków rozkłada się równomiernie - wygraliśmy i przegraliśmy po trzy spotkania. Historia meczów z tym sąsiadem jest jednak znacznie dłuższa.
Przed podziałem kraju na Czechy oraz Słowację mierzyliśmy się 19-krotnie. Niestety, Czechosłowaków pokonaliśmy jedynie cztery razy. Nasi sąsiedzi mieli natomiast na swoim koncie aż 10 zwycięstw. Wśród nich pogromy 4:0, 6:3 czy 4:1. Zdecydowanie lepiej z tym rywalem szło nam po roku 1993. Zapraszamy do prześledzenia tej krótkiej historii, która zaczęła się w 1997.
12.03.1997 Czechy - Polska 2:1 (1:0) 1:0 - Pavel Kuka 21' 2:0 - Karel Rada 46' 2:1 - Jacek Zieliński 90'
Pierwszy mecz z Czechami po rozpadzie Czechosłowacji odbył się Ostrawie. Co ciekawe - tego samego dnia w oddalonym o 40 kilometrów Wodzisławiu Śląskim rozgrywano drugie spotkanie Polski z Czechami, tyle tylko, że brali w nim udział piłkarze, którzy nie ukończyli jeszcze 21 lat. Nasi młodzieżowcy zremisowali 1:1.
Jeśli zaś chodzi o seniorów - sprawa wyglądała dużo gorzej. Polacy na tle gospodarzy prezentowali się bardzo słabo. Antoniemu Piechniczkowi dostało się od mediów za wystawienie Krzysztofa Warzychy w roli wolnego elektronu, co nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Czesi niemal na każdej pozycji mieli piłkarzy lepszych, co musiało przełożyć się na wynik. Porażka 1:2 była więc stosunkowo niskim wymiarem kary.
"Dla wszystkich, którym śnią się lepsze dni polskiego futbolu, mam jedną radę: modlić się. Dużo się modlić!" - pisał na łamach tygodnika "Piłka Nożna" Śp. Janusz Atlas.
12.04.1999 Polska - Czechy 2:1 (1:0) 1:0 - Jacek Trzeciak 16' 2:0 - Artur Wichniarek 49' 3:0 - Vratislav Lokvenc 79'
Pokonanie Czechów na stadionie Legii Warszawa było sporym sukcesem. Zwłaszcza dla zdobywcy drugiego gola Artura Wichniarka, który z fanami "Wojskowych" łatwo nie miał. - W tamtych czasach dla kibiców bardziej liczyła się przynależność klubowa niż reprezentacja Polski. Niemal cały czas słyszeliśmy z trybun doping dla... Legii. Zrobiło mi się bardzo miło, kiedy trafiłem do siatki. Grałem w Widzewie Łódź, a po bramce dostałem owacje - wspomina "Król Artur".
Polska na wielkim turnieju nie była od 13 lat, a ówczesny rywal trzy lata wcześniej zdobył wicemistrzostwo Europy. W składzie zespołu przyjezdnego były takie gwiazdy jak Jan Koller, Pavel Kuka, Jiri Nemec, Pavel Nedved, a także Karel Poborsky. Z kolei Janusz Wójcik nie mógł skorzystać z usług między innymi Jerzego Brzęczka oraz Ryszarda Czerwca. - Bez tej dwójki musiałem długo myśleć, jak przeciwstawić się ich drugiej linii - zaznaczał selekcjoner Polaków.
- To byli świetni piłkarze. Jako młokos patrzyłem na tych wszystkich Nedvedów z podziwem. Rozpierała mnie duma, że mogę się z nimi mierzyć. Ba! Nawet ich pokonaliśmy. Kilka lat później spotykałem te gwiazdy w Bundeslidze - dodaje Wichniarek.
06.02.2008 Czechy - Polska 0:2 (0:2) 0:1 - Wojciech Łobodziński 6' 0:2 - Mariusz Lewandowski 29'
Trzecie spotkanie Czechów z Polakami również nie miało żadnej stawki. Rozegrano je w cypryjskiej Larnace. Leo Beenhakker chciał wówczas wypróbować kilku rezerwowych. Dlatego też zrobił aż sześć zmian.
Czesi próbowali pokonać Artura Boruca oraz Łukasza Fabiańskiego, ale polscy bramkarze byli tego dnia dobrze dysponowani. Boruc obronił nawet rzut karny. Ciepłe słowa należały się także linii defensywnej, która nie pozwalała rywalom na wiele.
Pokonanie Czechów było 300. wygraną w historii naszej reprezentacji.
11.10.2008 Polska - Czechy 2:1 (1:0) 1:0 - Paweł Brożek 27' 2:0 - Jakub Błaszczykowski 53' 2:1 - Martin Fenin 87'
Bohaterem trzeciego meczu eliminacji do mistrzostw świata w RPA został Jakub Błaszczykowski. Piłkarz Borussii Dortmund - co widać na filmie powyżej - najpierw wypracował gola byłemu koledze klubowemu, a potem wziął sprawę we własne ręce.
Pokonanie Czechów było pierwszym dobrym meczem naszej reprezentacji po nieudanym Euro 2008. Polacy wreszcie potrafili utrzymać się przy piłce, kontrolując przebieg spotkania. Po meczu znów mówiono o geniuszu Leo Beenhakkera, który uzdrowił siedzących na ławkach piłkarzy. Do boju od początku wypuścił aż czterech graczy mających problemy z regularną grą. 50 minut zaliczył też piąty etatowy "ławkowicz" - Jacek Krzynówek. Ryzykowny eksperyment Holendra przyniósł fantastyczny rezultat. Niestety, plan selekcjonera w dłuższym wymiarze czasowym nie wypalił.
Polska mimo dobrego rozpoczęcia eliminacji (siedem punktów w trzech meczach), nie zdołała wywalczyć awansu. Skończyła za Słowacją, Słowenią, Czechami oraz Irlandią Północną.
[b]
10.10.2009 Czechy - Polska 2:0 (0:0)[/b] 1:0 - Tomas Necid 51' 2:0 - Jaroslav Plasil 72'
W Pradze selekcjonerem nie był już Leo Beenhakker, lecz Stefan Majewski. Meczem z Czechami "Doktor" debiutował, ale o udanym debiucie mówić nie można. Niezrozumiałe przyczyny sprawiły, że na zgrupowanie pojechał nawet Piotr Polczak. Zachowując szacunek dla tego piłkarza, o jakości reprezentacyjnej w tym wypadku mówić nie mogliśmy. Polczak był po prostu wymysłem Majewskiego. Tragicznym w skutkach zresztą.
Polczak mylił się naprawdę często, co już w pierwszych minutach powinno doprowadzić do utraty bramki. Później obrońca Cracovii został ograny, w wyniku czego Czesi objęli prowadzenie. Pod koniec spotkania gospodarze podwyższyli rezultat, a Polczak jeszcze raz udowodnił, że to nie ten poziom. Zgubił Jaroslava Plasila, który wpakował piłkę do siatki głową.
Oczywiście nie uczepiliśmy się tego piłkarza. Mowa przecież o całkiem niezłym defensorze, lecz wyłącznie w warunkach Ekstraklasy. Uczepił się ktoś inny - trener od koncepcji z obroną kadry w składzie całkowicie ligowym.
16.06.2012 Polska - Czechy 0:1 (0:0) 0:1 - Petr Jiracek 72'
Przed tym meczem Polacy mieli jeszcze szansę, by wyjść z grupy na mistrzostwach Europy rozgrywanych w naszym kraju. Przed wrocławską publiką obejrzeliśmy jednak festiwal nieskuteczności. Dogodne okazje marnowali Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski oraz Eugen Polanski. Drogi do bramki nie znalazła nawet bomba Sebastiana Boenischa.
Czesi swoją sytuację wykorzystali. Wyprowadzili świetną kontrę. Milan Baros podał do Petra Jiracka, a ten pokonał Przemysława Tytonia.
Franciszek Smuda próbował jeszcze ratować sytuację, ale nie udało się już zrobić czegokolwiek. Polska - mimo zachowania szans na awans do końca - zajęła czwarte miejsce w grupie.