W tym artykule dowiesz się o:
Wracając do hegemona, także europejscy gracze Barcelony są wysoko. Dwóch z nich wróciło z niebytu, czyli z miejsc poza czołową dziesiątką na swojej pozycji (dwudziestką w przypadku pozycji podwójnych) na sam szczyt. To Gerard Pique i Sergio Busquets, niespotykanie słabi w 2014 i znów wielcy w 2015. Również najlepsi zawodnicy drugiego finalisty Champions League są odpowiednio, bo w liczbie trzech, reprezentowani w jedenastce gwiazd. Niewiele zresztą brakowało, a mielibyśmy z graczami Starej Damy podobny kłopot, jak z futbolistami Chelsea (a w mniejszym stopniu – Valencii). Mistrz Anglii, jak również czwarty zespół La Liga, jesienią bowiem grał bardzo źle, a to wskutek obniżki formy czołowych piłkarzy. Wszyscy więc zlecieli na łeb na szyję w hierarchii, niektórzy wypadając poza listę. Juventus też źle zaczął nowy sezon, ale w końcówce grał już normalnie, nadal ma szanse na zwycięstwo w Serie A.
Przedstawiciele czterech najmocniejszych dziś w Europie nacji: Hiszpanie, Niemcy, Włosi i Anglicy okupują ponad połowę miejsc. To jasno pokazuje, kto będzie faworytem Euro 2016, do dominacji piłkarzy z tych krajów, ale także i z czterech najmocniejszych lig kontynentu, odnosi się tytuł. Za to jest tylko trzech Holendrów, co stanowi chyba negatywny rekord w historii niniejszego zestawienia. I już staje się jasne, dlaczego ten zespół nie pojedzie do Francji. Chodzi nie tylko o złą pracę selekcjonerów, ale też o dołek formy najlepszych zawodników pomarańczowych także na niwie klubowej.
Bramkarze
Brak Gigiego Buffona na liście nominowanych do Złotej Piłki świadczy o niedostatkach kompetencji grona elektorów. Golkiper Juve bronił bowiem przez cały rok znakomicie. Kombinacja jego cech: krańcowego doświadczenia, nadal pełnej sprawności i szczytowego refleksu, świetnych warunków fizycznych oraz charyzmy pokazuje, że blended nie musi być wcale gorsze od single malt. Na drugim miejscu De Gea, jak przed rokiem w wielu meczach po prostu cudowny, ale często efektownymi interwencjami poprawiający swoje wcześniejsze błędy: mecz MU z Wolfsburgiem w Lidze Mistrzów jest akuratnym wykładnikiem jego kompetencji. Neuer nie dokonał niczego spektakularnego, zdarzały mu się wpadki, ale ta jego gra nogami… coś cudownego! Courtois bronił pewnie, zazwyczaj na światowym poziomie, ale można odnieść wrażenie, że kilka punktów więcej mógł Chelsea uratować.
Ta czwórka zmieniła się miejscami w porównaniu z rankingiem zeszłorocznym, natomiast piąte miejsce zachował Hart. Jest świetny, ale we wszystkim o pół kroku za kwartetem dominatorów. Przez cały rok znakomicie bronił Samir Handanović. Wiosną puszczał jednak dużo goli, bo słabiutko spisywała się obrona. Jesienią za to miał przed sobą solidnych ludzi, ale kiedy trzeba fruwał jak nietoperz, w związku z czym otrzymał pseudo Batmanović. W świetnym stylu powrócił Cech. Niewiele nowego da się o nim napisać, po prostu w 2014 kilka razy fatalnie zawiódł, puścił parę śmiesznych bramek, w minionym takich wpadek w zasadzie uniknął.
Dalej znakomity Szwajcar Benaglio, niezwykle staranny w interwencjach, skoncentrowany. Miał sporo roboty, bo jego zespół gra ofensywny futbol i często nie dba dostatecznie o asekurację, więc napastnicy przeciwników oddają dużo strzałów. Oblak wskoczył do bramki Atletico wiosną po tym, jak kontuzji doznał Miguel Angel Moya i już posterunku nie opuścił. Początek w klubie miał niezbyt udany, ale w ostatnich ośmiu miesiącach przekonał do siebie Cholo Simeone niezwykłą solidnością, świetną grą w powietrzu i dobrą nogami.
Nie pamiętamy sytuacji, by w gronie najlepszych bramkarzy roku zabrakło zawodnika, który zagrał w finale Ligi Mistrzów i zdobył trofeum. Jednak Marc Andre ter Stegen w lidze nie bronił wcale, a jesienią znów miał fatalne występy, puszczał kuriozalne gole z połowy boiska.
1. Gianlugi BUFFON (4) Włochy, Juventus Turyn 2. David DE GEA (3) Hiszpania, Manchester United 3. Manuel NEUER (1) Niemcy, Bayern Monachium 4. Thibaut COURTOIS (2) Belgia, Chelsea Londyn 5. Joe HART (5) Anglia, Manchester City 6. Samir HANDANOVIĆ (-) Słowenia, Inter Mediolan 7. Petr CECH (-) Czechy, Chelsea Londyn/ Arsenal Londyn 8. Diego BENAGLIO (10) Szwajcaria, VfL Wolfsburg 9. Jan OBLAK (-) Słowenia, Atletico Madryt 10. Yann SOMMER (-) Szwajcaria, Borussia M’gladbach
Prawi obrońcy
Lahm wiosną grał tu i tam, jesienią powrócił na prawą obronę i panował jak wilk w swoim mateczniku. Patrząc na to, co robi, można było odnieść wrażenie, że o grze na tej pozycji wie wszystko, żadna sytuacja go nie zaskakuje, w każdym momencie jest tam, gdzie powinien, trener nie ma prawa mu zwrócić uwagi na nic, bo ani razu nie będzie miał racji. Doskonałość, żywcem do Sevres!
Lichtsteiner wiosną grał znakomicie, potem zapadł na zdrowiu, ale niespodziewanie powrócił i ostatnie dwa miesiące znów miał świetne; czy to przypadek, że jego come back po sercowej chorobie zbiegł się z renesansem formy finalisty Ligi Mistrzów? Raczej nie – Szwajcar jest po prostu niezbędnym elementem w grze zespołu. Ivanoviciów było w roku 2015 dwóch. Ten pierwszy, z wiosny, precyzyjny niczym skalpel w każdym ruchu, momentami wręcz natchniony, może nawet wyprzedziłby Lahma; drugi, jesienny – zagubiony i bezradny – nie miałby prawa znaleźć się nawet blisko listy. Ale sprawiedliwe będzie jednak umieszczenie go na podium, tym bardziej że zeszłoroczny laureat, Juanfran, obniżył loty. Hiszpan z Atletico zaliczył po prostu szczyt formy w 2014, a kiedy owo magiczne zainspirowanie gdzieś uciekło, grał nad wyraz solidnie, ale nie ocierając się o niezwykłość.
Osiągał ją za to momentami Vieirinha, piłkarz, który tak jak Lahm może zagrać na każdej pozycji na boisku, bo w każdym jego miejscu wie, jak się zachować. Właśnie w 2015 roku zostało to odkryte. Van der Wiel mocno trzyma się w PSG, nie ustępując pola Serge Aurierowi. W minionych dwunastu miesiącach mocno rozwinął się taktycznie. Vidal wiosną był motorem prześwietnej Sevilli, bez niego zespół nie wygrałby Ligi Europy, bo biegał jak nakręcony, przypominał najlepszego Juanfrana z 2014 roku. A potem odszedł do Barcelony, przez całą jesień nie grał i wylądował ostatecznie dopiero na siódmym miejscu. Ginter z kolei w pierwszej połowie roku był rezerwowym stoperem albo defensywnym pomocnikiem i znajdował się bardzo daleko od jakiejkolwiek elity. Jednak jesienią przesunięty na prawą obronę, dawał koncert za koncertem. Przed nim na tej pozycji wielka przyszłość.
Mario Gaspar to także (podobnie jak Ginter natchniony przez Thomasa Tuchela) człowiek, który promocję zawdzięcza jednemu człowiekowi. Tym kimś jest Vicente del Bosque. Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii dostrzegł w ligowym średniaku piłkarza międzynarodowej klasy, powołał do reprezentacji, wystawił w kilku meczach i okazało się, że miał stuprocentową rację. Zawodnik strzelił dwa piękne gole, a zaprezentowaną w bojach o punkty eliminacji Euro 2016 formę przeniósł następnie na boiska ligowe. Co do Florenziego, grywał zarówno na boku obrony jak i w pomocy. Jednak to jako prawy defensor zaliczył najbardziej udane mecze i w tej roli powinien chyba być obsadzany dalej.
1. Philipp LAHM (1*) Niemcy, Bayern Monachium 2. Stephan LICHTSTEINER (3) Szwajcaria, Juventus Turyn 3. Branislav IVANOVIĆ (2) Serbia, Chelsea Londyn 4. JUANFRAN (1) Hiszpania, Atletico Madryt 5. VIEIRINHA (-) Portugalia, VfL Wolfsburg 6. Gregory VAN DER WIEL (5) Holandia, Paris SG 7. Aleix VIDAL (-) Hiszpania, Sevilla FC/ FC Barcelona 8. Matthias GINTER (-) Niemcy, Borussia Dortmund 9. Alessandro FLORENZI (-) Włochy, AS Roma 10. Mario GASPAR (-) Hiszpania, Villarreal
Środkowi obrońcy
Pierwsze miejsce Bonucciego nie podlega dyskusji. Wiosną grał jak profesor, jesienią jak doktor habilitowany, najwyższa klasa pod każdym względem. Za to długo wahaliśmy się, czy drugi powinien być Pique, czy Chiellini. Może gdyby Włoch wystąpił w finale Ligi Mistrzów, to znalazłby się w jedenastce All Star, może Juventus byłby jej triumfatorem? A tak trzeba postawić na Hiszpana, choć miał, jak to on, znacznie większą amplitudę formy niż Włoch. Górek było jednak o wiele więcej niż dołków, a kiedy już ową górkę złapał, to był niezrównany: Piquenbauer po prostu.
Boateng to jeden z tych piłkarzy, którzy bardzo dużo nauczyli się od Pepa Guardioli, to jest jego Gerard Pique, czyli zawodnik w miarę ustabilizowany w obronie i znakomity w wyprowadzaniu piłki. W 2015 nie było chyba stopera, który lepiej zagrywałby długie podania do napastników; Boateng osiągał momentami poziom Ronalda Koemana. Kompany z kolei niczego nowego do zeszłorocznych pokazów nie dołożył. Żadnych zastrzeżeń, ale też żadnych zachwytów. Hummels pogorszył pozycję w porównaniu z ubiegłoroczną, choć poprawił grę. Ale jeszcze od osobistego szczytu znajdował się daleko.
Osiągnął go za to Smalling. Wiele było meczów, w których interweniował wręcz wirtuozersko, a i wyprowadzanie piłki znacznie poprawił. Pepe w tym aspekcie mistrzem nigdy nie będzie, ale od czasu do czasu zdarzają mu się kapitalne zagrania do przodu. Doceniamy natomiast w jego przypadku zmiany na korzyść, jakie zaszły w osobowości. Dziś jest bodaj najbardziej profesjonalnie podchodzącym do gry w piłkę zawodnikiem Realu: nigdy nie brakuje mu ambicji, zaangażowania, stara się wręcz nim zarażać czasami zblazowanych kolegów, no i definitywnie zapomniał o atakach szajby, z których kiedyś słynął. Barzagli, o paradoksie, miał znacznie bardziej udaną jesień niż wiosnę; aż strach pomyśleć, co by się stało z Juve gdyby nie uzyskał nagle znakomitej formy. Terry na odwrót: wiosną szalał w obu polach karnych, strzelał arcyważne gole, a jesienią – śpiący królewicz, jak wszyscy w zespole The Blues. Ale jego wkładu w mistrzowski tytuł nie wolno zlekceważyć.
Varane uczynił lekki kroczek w tył. Grał tak, jakby uważał, że miejsce w składzie Realu należy mu się z racji na młodszy wiek niż obu znakomitych konkurentów. Nie dawał z siebie wszystkiego w ofensywie na przykład. Jeśli nie zejdzie z tej drogi, może mieć wkrótce kłopoty, bo o Pepe już pisaliśmy, a Sergio Ramosowi z pewnością nie przydarzy się drugi z rzędu rok tak pełen schiz, przypałów i kontuzji jak 2015. Wyprzedzili go jeszcze dwaj zawodnicy młodzi i fenomenalnie utalentowani. Stones to wzorzec stopera, czekamy jednak, aż w jakimś aspekcie gry zawodnika z tej pozycji osiągnie arcymistrzostwo. Natomiast Manolas to obrońca o chyba najszybszej nodze z wszystkich tu opisanych. Gdyby jej pewnie ze sto razy nie zdążył wsadzić tam, gdzie zdążył, Roma ani nie zakwalifikowałaby się do Ligi Mistrzów, ani nie wyszła z grupy. Grek ma szczęście, że reszta obrońców ekipy z Rzymu gra tak słabo, bo na ich tle rośnie w giganta.
Albiol opanował zapaści mentalne, na które był dotychczas podatny i osiągnął życiową dyspozycję. Skrtel i Koscielny prezentowali to co zwykle: Słowak wielkie serce do gry i wspaniałe wybicie w powietrze, a Francuz nienaganną technikę i wyczucie momentu, w którym należy zaatakować rywala. To stali rezydenci drugiej dziesiątki rankingu stoperów – Euro będzie dla obu ostatnią szansą na wskoczenie do pierwszej. Sokratis to prawdziwy twardziel, człowiek o zawsze mocniejszej kości i w nodze, i w głowie; ale oczywiście w piłkę też grać potrafi. Glik w niemłodym wieku niesamowicie rozwinął się technicznie. Laporte techniki nigdy nie brakowało, tylko motywacji, konkurencji, bo w Bilbao jest gwiazdą nawet grając na pół gwizdka. Obaj w swoich klubach są najlepsi i powinni je po prostu zmienić.
1. Leonardo BONUCCI (6) Włochy, Juventus Turyn 2. Gerard PIQUE (-) Hiszpania, FC Barcelona 3. Giorgio CHIELLINI (8) Włochy, Juventus Turyn 4. Jerome BOATENG (3) Niemcy, Bayern Monachium 5. Vincent KOMPANY (2) Belgia, Manchester City 6. Mats HUMMELS (5) Niemcy, Borussia Dortmund 7. Chris SMALLING (-) Anglia, Manchester United 8. Andrea BARZAGLI (-) Włochy, Juventus Turyn 9. PEPE (4) Portugalia, Real Madryt 10. John TERRY (9) Anglia, Chelsea Londyn 11. Raphael VARANE (7) Francja, Real Madryt 12. Konstantinos MANOLAS (19) Grecja, AS Roma 13. John STONES (-) Anglia, Everton 14. SERGIO RAMOS (2) Hiszpania, Real Madryt 15. Raul ALBIOL (-) Hiszpania, SSC Napoli 16. Laurent KOSCIELNY (15) Francja, Arsenal Londyn 17. Martin SKRTEL (14) Słowacja, Liverpool FC 18. Sokratis PAPASTATHOPULOS (12) Grecja, Borussia Dortmund 19. Kamil GLIK (-) Polska, Torino 20. Aymerick LAPORTE (20) Francja, Athletic Bilbao
Lewi obrońcy
Jak przed rokiem, pierwszy David Alaba, i jak przed rokiem tyleż dzięki solidnym występom w Bayernie, jesienią znów na stałe na lewej obronie, co gwiazdorskim w drugiej linii reprezentacji Austrii. Na szczęście nie musimy go klasyfikować w pomocy, gdzie byłby dosyć daleko, tylko na pozycji, na której nie ma sobie równych, poza Jordim Albą. Ten piłkarz osiągnął w minionym roku pełną doskonałość taktyczną, pełne zrozumienie roli, jaką przychodzi mu wypełniać w Barcelonie. Często jest to rola służebna, podczas gdy w innym zespole byłby gwiazdą, jak to się działo jesienią w reprezentacji Hiszpanii, ale takie są koszty gry w najlepszej drużynie świata. Zdziwilibyśmy się, gdyby w najbliższej pięciolatce miał spaść poniżej drugiego miejsca, bo jednak Rodriguez to nie ta klasa, nie ta technika, nie ta wszechstronność. Największą jego zaletą jest doskonały dorzut z boku, czy to z piłki stojącej, czy z gry. Innych atutów też mu nie brakuje, ale tylko w wymienionym aspekcie osiągnął mistrzostwo i pewnie dlatego nie sięgają po niego kluby z europejskiego topu, szukające zawodników bardziej dynamicznych w ataku i nieustępliwych w obronie.
Evra wrócił do czołówki nie tyle w pięknym, co w bardzo solidnym stylu. Nie był najważniejszym elementem Juventusu, ale też pomagał utrzymać całej drużynie wysoki poziom. Francuz na finiszu pięknej kariery to prawdziwy mistrz regularności, powtarzalności. Kolarov jesienią rozwiał wszelkie wątpliwości co do swej klasy, jak równy z równymi grał w ataku z Davidem Silvą i Sergio Aguero. Marcos Alonso w pierwszej częściej sezonu 2015-16 był prawdziwym królem całej przestrzeni wzdłuż lewej linii bocznej w meczach Fiorentiny. Włosi przecierali oczy ze zdumienia patrząc na to, co wyprawia ten doskonale im znany i uważany za co najwyżej porządnego piłkarza człowiek. Nie bał się nikogo, każdego przeciwnika tłamsił, spychał do obrony.
Wendt także wzniósł się na wyżyny; choć oczywiście nie grał tak spektakularnie jak Marcos Alonso, był dla zespołu równie cenny, w wielu tegorocznych meczach Borussii pełnił rolę języczka u wagi, przechylającego inteligentnym włączeniem się w akcję ofensywną szalę na korzyść Źrebaków.
Schmelzer po perypetiach zdrowotnych powoli odzyskuje stracony teren. Już nie jest największym talentem wśród lewych obrońców, natomiast, jako zawodnik bardzo wyważony, na pewno należy do czołówki. Kurzawa najlepszą formę osiągnął latem, tuż przed odejściem z Monaco i tuż po przybyciu do PSG. Ciekawe, czy będzie ją potrafił ustabilizować na tym poziomie na dłuższą metę? Monreal, zepchnięty w poprzednim roku na daleką pozycję nawet w rankingu hiszpańskich lewych obrońców, w 2015 grał lepiej, a na pewno równiej niż Juan Bernat, Alberto Moreno czy Jose Luis Gaya, pierwszy na liście rezerwowej. Arsenal miał z niego, zwłaszcza jesienią, bardzo dużo pożytku także w ofensywie.
1. David ALABA (1) Austria, Bayern Monachium 2. JORDI ALBA (4) Hiszpania, FC Barcelona 3. Ricardo RODRIGUEZ (2) Szwajcaria, VfL Wolfsburg 4. Patrice EVRA (-) Francja, Juventus Turyn 5. Aleksandar KOLAROV (-) Serbia, Manchester City 6. MARCOS ALONSO (-) Hiszpania, Fiorentina 7. Oscar WENDT (-) Szwecja, Borussia Moenchengladbach 8. Marcel SCHMELZER (-) Niemcy, Borussia Dortmund 9. Leyvin KURZAWA (-) Francja, AS Monaco/Paris SG 10. Nacho MONREAL (-) Hiszpania, Arsenal Londyn
Pomocnicy środkowi cofnięci
Po okresie stagnacji, kiedy wydawało się, że czas tak grających defensywnych pomocników minął, przyszedł dla Sergio Busquetsa okres największych triumfów. Dziś hiszpańscy eksperci, a także koledzy z zespołu Barcelony, powiadają wręcz, że jest on najważniejszym graczem tej ekipy za plecami tercetu napastników. A więc to SB, a nie Rakitić czy Iniesta decyduje o płynności gry zespołu, o jakości ataku pozycyjnego, tempie przechodzenia od obrony do ofensywy? Cóż, może nie aż tak, ale faktem jest, że gra jak maszyna, robiąc to, co trzeba w danej sytuacji.
Verratti nadal się rozwija, nadal imponuje odwagą. Ale i rozwagi, której jeszcze w 2014 roku tak często mu brakowało, wreszcie chyba nie było w jego grze za mało. Pirlo wiosną resztkami sił poprowadził Juve do finału Ligi Mistrzów i triumfu w Serie A, po czym udał się kopać piłkę za ocean. Jego dokonania w MLS mniej nas interesują, niemniej wypada stwierdzić, że Włoch godnie pożegnał się z europejskim futbolem, znalazł świetny moment, by zejść ze sceny. A pierwsze miesiące Juve bez Pirlo tylko… poprawiły jego pozycję w niniejszym rankingu, bo dopiero kiedy go zabrakło, okazało się, jak był ważny.
Matić ma wszystko to, do czego posiadania tak dąży, z całych sił, Krychowiak, czyli nienaganną technikę, naturalną swobodę i elegancję ruchów, przegląd pola. Urodził się z tymi cechami, bądź zostały one u niego wykształcone w latach młodzieńczych, podczas gdy Polak teraz musi się doszkalać, likwidować braki. Jest już o krok za Serbem, a pewnie niektórzy eksperci cenią go nawet wyżej. Raczej go niebawem definitywnie przeskoczy, bo Matić już się chyba przestał rozwijać. Witsel niezawodnością dodaje europejskiego poloru grze Zenita, jest postacią nie do przecenienia w zespole, który tak dobrze radził sobie w Lidze Mistrzów. Tiago z kolei stał się w minionym roku najważniejszą postacią środka pola Atletico. Diego Simeone uważa go za pomocnika idealnego, bo zarazem w pełni zdyscyplinowanego taktycznie jak i prącego do przodu, szukającego niesztampowych rozważań.
Xhaka to nowy Xabi Alonso, w dodatku już chyba przerósł słabnącego mistrza. Szwajcar prezentuje podobną filozofię futbolu jak Hiszpan, też lubi stać w środku pola i nad wszystkim czuwać raz po raz posyłając dokładne podania daleko do przodu, ale też z zaskoczenia co i raz włączając się w akcje zaczepne. De Rossi nadal dotrzymuje w Romie kroku młodzieży, choć z coraz większym trudem. Dla reprezentacji strzelił arcyważnego, zwycięskiego gola w meczu z Bułgarią. Kramer jest chyba najefektowniej grającym defensywnym pomocnikiem Europy. Były mecze, w których prezentował się jak sztukmistrz, ale też i niepokojąco słabe. Dziesiąte miejsce jest dla niego w sam raz.
1. Sergio BUSQUETS (-) Hiszpania, FC Barcelona 2. Marco VERRATTI (3) Włochy, Paris SG 3. Andrea PIRLO (4) Włochy, Juventus Turyn/New York City FC 4. Nemanja MATIĆ (5) Serbia, Chelsea Londyn 5. Grzegorz KRYCHOWIAK (7) Polska, Sevilla FC 6. Axel WITSEL (-) Belgia/Zenit Sankt Petersburg 7. TIAGO Cardoso (-) Portugalia, Atletico Madryt 8. Granit XHAKA (-) Szwajcaria, Borussia Moenchengladbach 9. Daniele DE ROSSI (-) Włochy, AS Roma 10. Christoph KRAMER (-) Niemcy, Borussia Moenchengladbach/Bayer Leverkusen
Pomocnicy środkowi wysunięci
W drodze wyjątku od zasady, że piszemy o tych, którzy są na listach, a wymownie milczymy o nieobecnych, tym razem najpierw wytłumaczymy się z nieumieszczenia dwóch wielkich zawodników w najlepszej dwudziestce. Luka Modrić wiosną rozegrał dla Realu zaledwie kilka meczów. Jesienią było już ich więcej, niemniej też gnębiły go kontuzje. Wszystkie jego występy można zaliczyć do kategorii: dochodzenie do formy. Zawsze kiedy ten przeambitny i wybitny futbolista już ową formę łapał, znów coś mu się przytrafiało. Za rok wieszczymy mu triumfalny powrót, być może na sam szczyt. Z kolei olbrzymi wkład Cesca Fabregasa w mistrzostwo Anglii dla Chelsea został dokonany głównie jesienią 2014 roku, kiedy ten zawodnik grał wybitnie, jako pierwsze skrzypce w orkiestrze Mou. Wiosną już był na drugim planie, a jesienią 2015 roku prezentował się czasami zgoła rozpaczliwie.
Numerem jeden obwołujemy Paula Pogbę. Miał w minionym roku dwumiesięczny dołek formy, na początku obecnego sezonu. Dostał numer „10” i chciał na siebie wziąć wszystkie związane z nim obowiązki. Nie podołał wyzwaniu, więc w drugiej części jesieni znów skoncentrował się na robieniu swojego, a nie myśleniu za innych. W tym jeszcze nie jest mistrzem, natomiast gdy troszczy się tylko o siebie, gra fenomenalnie. Trzeba uszanować specyfikę tego zawodnika, ograniczenia wynikające być może z wciąż młodego wieku i docenić jego genialne występy wiosną i świetne późną jesienią. De Bruyne wiosną powiódł do wielkich sukcesów Wolfsburg, latem jeszcze chapnął Superpuchar Niemiec (asysta i strzelony karny w meczu z Bayernem), a potem podjął drugą próbą podboju Anglii. Nie od razu i nie bezboleśnie wszedł w poukładany i sformatowany pod kątem określonego typu piłkarzy, innego z grubsza rzecz ujmując niż on, zespół Manchesteru City. Ale kiedy wchodził, to choć grał jakby solo, obok orkiestry i tak wydobywał piękniejsze tony niż koledzy. Konkluzja jest krótka: tylko z nim wykorzystanym w stu procentach The Citizens mogą wygrać Ligę Mistrzów. Dalej dwaj zawodnicy Barcelony.
Pragmatyczny lecz od czasu do czasu efektowny Rakitić, bohater finału Ligi Mistrzów oraz Iniesta. Niby mało strzela i asystuje, ale bez niego gra Barcy traci płynność, polot. Don Andres działa na nią jak lubrykant, a czasami potrafi zadziwić zagraniem jak z bajki. Silva jest jak zegarek mechaniczny: świeżo po nakręceniu działa idealnie co do milisekundy, ale z biegiem czasu zaczyna trochę markierować. I znów trzeba go wziąć na warsztat. Od kilku sezonów amplituda jego formy wygląda tak, że na początku i w środku przeżywa dwa jej szczyty, ale potem gra coraz słabiej. Nad tym trzeba popracować, bo co Silva umie – że mianowicie wszystko – jest powszechnie wiadome.
Matuidi trochę jakby zakleszczył się w roli napisanej dla niego specjalnie do trupy pod nazwą PSG, mógłby częściej wychodzić poza nią. Oezil jesienią w piękny sposób przypomniał o swoim istnieniu. Znów, jak za najlepszych czasów w Realu, było go bardzo dużo w grze obecnego zespołu, londyńskich Kanonierów i znów była to obecność bardzo twórcza. Na liście najlepszych asystentów Premier League rywali wyprzedza o dwie długości. Eriksen osiągnął wysokość przelotową w 2014 roku i na niej się utrzymuje. Świetnie odnajduje się w roli playmakera ustawionego blisko linii bocznej, jest ona (rola) bowiem stworzona dla niego. Gra Napoli kręci się wokół Hamsika niezależnie od tego, kto jest trenerem zespołu. Wszyscy oni wiedzą, że jeśli wydobędą ze Słowaka cały jego potencjał, szanse na sukces skokowo wzrosną. Daleko im jednak wciąż do tego, co ze swoją gwiazdą zrobił selekcjoner reprezentacji Słowacji, w której Hamsik jest piłkarzem totalnym. Gundogan to zawodnik wszędobylski; ma się wrażenie oglądając grę Borussii, że co drugie podanie wykonuje on i to w każdym sektorze boiska. W dodatku są to zazwyczaj podania dobre.
Thiago ma cechy wirtuoza i może jego problem polega na tym, że inna rola go nie interesuje. Bayern wygrywa i z nim, i bez niego, ale wydaje się, że z małym Hiszpanem w składzie jest zespołem pełniejszym, z większą liczbą rozwiązań boiskowych sytuacji. Barkley to typ piłkarza, który nie ogląda się za siebie: to, co ma za plecami zupełnie go nie interesuje, liczy się tylko jak najszybsze osiągnięcie celu, czyli dotarcie do bramki rywali i jej zdobycie. Trenerzy uwielbiają takich nie komplikujących sobie życia futbolistów. Warto dodać jednak, że młody Anglik dysponuje całym niezbędnym arsenałem środków by cel osiągać i żadnego z nich nie waha się używać. W dodatku szybko znajduje w torbie z narzędziami to, co akurat jest mu potrzebne…
Moutinho gwiazdorzy przede wszystkim w reprezentacji Portugalii, która zależy dziś od niego w niewiele mniejszym stopniu niż od Cristiano Ronaldo. Mata miał świetne miesiące w Manchesterze, a to, że potem grał słabiej, wygląda raczej na winę trenera, który miał za dużo pomysłów co z Hiszpanem zrobić, bo on był cały czas w dobrej formie, szukał gry. Marchisio to piłkarz z gatunku pożytecznych, bo wypełni każdą rolę w środku pola, jaką mu się powierzy. Wiosną grał obok Pirlo, przed Pirlo, za Pirlo, zaś jesienią – zamiast Pirlo. Szkoda tylko, że zamiast wyjść z jego cienia, wchodzi w jego buty. Ramsey jest jak rower: dobrze, a nawet wyśmienicie gra w piłkę dopóki znajduje się w pełnym biegu; kiedy staje, od razu się przewraca, nie ma go. Goetze cierpi katusze grając u Pepa Guardioli, który widzi w nim napastnika i każe rywalizować o miejsce w składzie z Lewandowskim, zamiast pozwolić biegać za plecami Polaka. Gdyby oceniać tylko występy w reprezentacji, Super Mario byłby w pierwszej piątce.
Kroos w 2015 roku grał średnio. Ale trzeba docenić, że przynajmniej trzymał w miejscu ten ciężki kamień z napisem Real Madryt, zanim napastnicy nie zdecydowali się potoczyć go do przodu. Sam Niemiec nie był w stanie tego zrobić, ale bez jego wysiłku często nie byłoby z Realu czego zbierać. Czy Kroos płaci obecnie za gigantyczny wysiłek, jaki poniósł w roku 2014? Możliwe. Valero to typ dyskretnego bohatera, człowieka z tylnego fotela pociągającego w zespole za wszystkie sznurki. Santi Cazorla zaś to taki Iniesta Arsenalu: błyszczą inni, ale on zawsze jest za ich plecami gotowy pomóc, przytrzymać piłkę, pozwolić odetchnąć. A czasami jak zaatakuje, to wszyscy patrzą z szeroko otwartymi oczami.
1. Paul POGBA (4) Francja, Juventus Turyn 2. Kevin DE BRUYNE (15*) Belgia, VfL Wolfsburg/ Manchester City 3. Ivan RAKITIĆ (7) Chorwacja, FC Barcelona 4. Andres INIESTA (9) Hiszpania, FC Barcelona 5. David SILVA (8) Hiszpania, Manchester City 6. Blaise MATUIDI (5) Francja, Paris SG 7. Mesut OEZIL (-) Niemcy, Arsenal Londyn 8. Christian ERIKSEN (12) Dania, Tottenham Hotspur 9. Marek HAMSIK (10) Słowacja, SSC Napoli 10. Yilkay GUNDOGAN (-) Niemcy, Borussia Dortmund 11. THIAGO Alcantara (-) Hiszpania, Bayern Monachium 12. Ross BARKLEY (19) Anglia, Everton 13. Joao MOUTINHO (16) Portugalia, AS Monaco 14. Juan MATA (-) Hiszpania, Manchester United 15. Claudio MARCHISIO (-) Włochy, Juventus Turyn 16. Aaron RAMSEY (14) Walia, Arsenal Londyn 17. Mario GOETZE (3) Niemcy, Bayern Monachium 18. Toni KROOS (1) Niemcy, Real Madryt 19. Borja VALERO (-) Hiszpania, Fiorentina 20. Santi CAZORLA (-) Hiszpania, Arsenal Londyn
Napastnicy skrzydłowi
Słaby rok Realu Madryt zaszkodził notowaniom wszystkich jego piłkarzy, ale Cristiano Ronaldo tylko o tyle, że stracił szansę na Złotą Piłkę, bo o innej pozycji niż pierwsza w naszym rankingu nie ma co mówić. Drugi natomiast jest najbardziej regularny piłkarz świata, czyli Mueller. Jesienią dla przykładu cztery razy nominowaliśmy go do rezerwowej jedenastki miesiąca. Zawsze był w bardzo wysokiej formie, nigdy w wybitnej. Brylowali Douglas Costa albo Lewandowski, on stał za ich plecami, wspomagał. Jeśli oprócz CR i Leo Messiego jest na świecie piłkarz wart sto milionów, to tylko Mueller.
Robben znów często zasiadał na trybunach z powodu kontuzji, ale gdy grał, był wielki. Gdy go nie było, wydawało się, że Bayern jest nawet lepszy bez niego, ale kiedy tylko wchodził na boisko od razu odzyskiwał stracony teren. Hazard jest być może za wysoko, w końcu jesienią był jednym z głównych obiboków w zespole Jose Mourinho. Za to dzięki doskonałej grze wiosną dostał tytuł najlepszego zawodnika sezonu w Premier League, a przez cały rok wiódł do triumfów reprezentację Belgii. Niech mu zatem będzie.
Marco Reus zanotował rok udany pod każdym względem, choć, paradoksalnie, jest o nim znacznie ciszej jako o przyszłym zawodniku Realu czy City niż w 2014, gdy zmagał się z kontuzjami. Przedłużenie kontraktu z BvB nie znaczy przecież, że nie da się go kupić. Bale w Realu jest cały czas mocno krytykowany, ale przecież strzela, asystuje. Gdyby kosztował mniej, może by to zadowoliło kibiców, ale przecież winien czynić cuda, a tych istotnie zabrakło. Jarmołenko za uszy wciągnął Ukrainę do finałów Euro 2016, a Dynamo Kijów do pucharowej fazy Ligi Mistrzów. Konopljanka z kolei miał znakomitą wiosnę, kiedy to zagrał z Dnipro w finale Ligi Europy. Jesienią adaptował się do Primera Division i proces ten pięknie postępuje, może nawet został już zakończony. W drużynie narodowej też błyszczał. Koke, jak to on, wolne i rożne wykonywał mistrzowsko, ale chyba w 2015 nie zbliżył się do tego, którego miał wkrótce zastąpić w reprezentacji Hiszpanii, czyli Xaviego. Czy na pewno wyznaczono mu słuszny kierunek rozwoju? Vitolo przez całą wiosnę szalał po hiszpańskich i europejskich boiskach, niedościgły dla obrońców. Jesienią tej werwy miał jednak mniej.
Candreva przez cały rok ciężko pracował, był motorem napędowym gry Lazio. Co godne podkreślenia, już nie tylko okolice linii bocznej były terenem jego udanych działań. Sterling w MC trzyma się od niej raczej z daleka, atakuje wzdłuż bocznej linii pola karnego, coraz lepiej rozumiejąc się z gwiazdami City. Nolito jesienią rzucił na kolana Barcelonę i nie tylko. Jeśli chodzi o umiejętność zmiany kierunku biegu z piłką, to ustępuje tylko Messiemu. Kiwał się zawsze świetnie, lecz kiedyś nie dostrzegał kolegów, a teraz ogarnia wzrokiem całe pola karne. Coman nie musiał zaliczyć zbyt wielu całych meczów w Bayernie, by przekonać wszystkich, że już gra na poziomie wiecznie kontuzjowanego Francka Ribery’ego. Chapeau bas dla młodego Francuza za wspaniałe wejście do wielkiego futbolu! Depay został królem strzelców ligi holenderskiej i szybko odnalazł się w Premier League, gdzie strzela mniej, ale bardziej udziela się w grze niż przed wakacjami w PSV.
Perisić odgrywa w Interze Manciniego kluczową rolę silnego, czyli stale atakującego pole karne skrzydłowego, choć czasami ustawiany jest też jako rozgrywający. Mchitarjan wreszcie gra jak przed laty w Szachtarze. Obecnie jest drugim, obok Douglasa Costy, asystentem Bundesligi. Perez to gwiazda świetnie spisującej się w Primera Division ekipy Deportivo, strzela gole, asystuje, media promują go do reprezentacji na Euro. Callejon też ma nadzieję załapać się na imprezę. W Napoli kolejny sezon jego umiejętności są eksploatowane do maksimum. Jovetić wiosną mało grał w City, za to jesienią wyrósł na gwiazdę Interu. Jest piłkarzem, dzięki któremu ekipa Manciniego czasami potrafi pokazać nie tylko skuteczną, ale i bardzo ładną piłkę.
Wyprzedzić Zlatana Ibrahimovicia to wielka sztuka. Dokonał jej nasz Lewy. Co ciekawe, pobił Szweda jego własną bronią. Gdyby bowiem zliczyć bardzo udane mecze obu zawodników w 2015 roku, pewnie Ibrze naliczono by ich więcej. Za to Lewy jak już zagrzmiał, wypalił, to na cały świat, z pięciu armat. Wygląda ponadto na to, że Robert jest istotą juwenalną, czyli przez całe życie (karierę) zdolną do uczenia się nowych rzeczy, piłkarskiego rozwijania: bo nikt nie ma wątpliwości, że dziś lepiej gra w piłkę niż przed rokiem.
Benzemie nie ma sensu liczyć liczby strzelonych goli i porównywać z dorobkiem innych snajperów, bo przecież w Realu nie on jest głównym snajperem, a brał udział w wielkiej liczbie akcji zakończonych trafieniami CR. Griezmann przez cały rok strzelał najważniejsze gole dla Atletico, w minionym roku zmienił się w prawdziwego kilera. Morata skończył rok z marną liczbą piętnastu bramek. I co z tego? Pięć z nich uzyskał w wiosennej fazie Ligi Mistrzów, doprowadzając Juve do finału, a szóstą (zwycięską) zdobył w kluczowym meczu zespołu narodowego z Ukrainą. Kane wyznacza zupełnie nowe trendy w stylu gry środkowych napastników. Szaleje bowiem na całym boisku, pole karne rywali interesuje go w stopniu marginalnym.
Vardy, rewelacja jesieni w Premier League, gra zresztą podobnie. Jeszcze w sierpniu był uważany za jeźdźca bez głowy, w grudniu już pisze się o nim jako o zawodniku wszystkowidzącym; co będzie w maju? Dziuba rusza się jak niedźwiedź, ale kąsa jak kobra; to prawdziwy ludojad. Giroud przekroczył trzydzieści goli, jesienią strzelał dla Arsenalu te najważniejsze, a poza tym asystował. Lukaku też był skuteczny i regularny; przełamał kryzys, w jakim znalazł się w 2014 roku. Dziś już nie ma mowy o dyskusji, kto jest lepszy u Belgów na tej pozycji: on czy Divock Origi, bo wiadomo, że Lukaku.
1. Robert LEWANDOWSKI (4) Polska, Bayern Monachium 2. Zlatan IBRAHIMOVIĆ (1) Szwecja, Paris SG 3. Karim BENZEMA (3) Francja, Real Madryt 4. Antoine GRIEZMANN (14*) Francja, Atletico Madryt 5. Alvaro MORATA (-) Hiszpania, Juventus Turyn 6. Harry KANE (-) Anglia, Tottenham Hotspur 7. Jamie VARDY (-) Anglia, Leicester City 8. Artiom DZIUBA (-) Rosja, Zenit Sankt Petersburg 9. Olivier GIROUD (-) Francja, Arsenal Londyn 10. Romelu LUKAKU (-) Belgia, Everton
Leszek Orłowski
Cezary Kucharski: To dla Lewandowskiego fantastyczna sprawa