W tym artykule dowiesz się o:
... że Legii nie zagrozi już nikt
Wicemistrzowie Polski w trzy kolejki odrobili z nawiązką stratę do Piasta Gliwice i po 20 seriach odzyskali pozycję lidera Ekstraklasy, której - jak można przypuszczać - nie oddadzą już do końca sezonu.
Drużyna Stanisława Czerczesowa jako jedyna zdobyła w rundzie wiosennej komplet punktów, a jej zwycięstwa nie były zagrożone ani przez minutę. Jagiellonia Białystok (4:0) i Ruch Chorzów (2:0) nawet nie zipnęły w starciach z Wojskowymi, a Zagłębie Lubin (2:1) mogło ją jedynie ślinić, ale nie potrafiło jej ugryźć. Ale i tak można być pewnym, że gdyby jednak ugryzło, to Legia w odwecie rozszarpałaby je na jego terenie.
Nie da się bowiem oprzeć wrażeniu, że wicemistrzowie Polski grali do tej pory co najwyżej na 3/4 gwizdka, nie demonstrując jeszcze całej swojej mocy. Stare piłkarskie powiedzenie mówi: "pokaż mi swoją II linię, a powiem ci, jaki masz zespół". Tomasz Jodłowiec, Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes, Ondrej Duda, Kasper Hamalainen, Michał Masłowski, Guilherme i Michał Kucharczyk - głowa mała. Po zimowych transferach Legia znów jest najmocniejszym kadrowo zespołem Ekstraklasy i jeśli ktoś może jej przeszkodzić w odzyskaniu mistrzostwa Polski, to tylko ona sama. Ale na to nie pozwoli Stanisław Czerczesow.
Zobacz wideo: Radosław Szymanik: Na razie pewniakami są tylko Matkowski i Kubot
{"id":"","title":"","signature":""}
Źródło: TVP S.A.
... że Cupiał potrafi przyznać się do błędu
A takim było zatrudnienie Tadeusza Pawłowskiego. Trener, który ostatecznie doprowadził do kompletnego rozkładu Śląsk Wrocław i spuścił go na ostatnie miejsce w tabeli, ledwie trzy tygodnie po zwolnieniu z WKS-u został zatrudniony w Wiśle.
Przy Reymonta 22 nikt dziś nie przyzna się do tego, że był pomysłodawcą powierzenia drużyny Pawłowskiemu, ale tym razem Bogusław Cupiał zareagował błyskawicznie. Gdy w sobotę Wisła wylądowała w strefie spadkowej po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała (1:2) - po raz pierwszy od 6768 dni! - zwolnienia Pawłowskiego należało się spodziewać. W końcu Kazimierz Moskal stracił pracę po tym, jak nie obronił Wisły przed podobnym "policzkiem", jakim była pierwsza od 55 lat domowa porażka z Cracovią na poziomie Ekstraklasy. Zostając przy Moskalu: odkąd został zwolniony z Wisły, ta zdobyła tylko jeden punkt (!) w siedmiu meczach i stoczyła się w tabeli Ekstraklasy z 7. na 15. miejsce.
Biała Gwiazda znalazła się w strefie spadkowej, ale przecież gołym okiem widać, że "11" Wisły to nie jest drużyna na pożegnanie się z Ekstraklasą. Boban Jović, Arkadiusz Głowacki, Richard Guzmics, Maciej Sadlok, Krzysztof Mączyński, Donald Guerrier czy Paweł Brożek znaleźliby miejsce w bodaj każdym zespole Ekstraklasy. Do tego obiecująco wyglądają sprowadzeni zimą Rafał Wolski, Witalij Bałaszow i Zdenek Ondrasek. Wiśle potrzeba jednak TRENERA. Niech weźmie przykład z drugiej strony Błoń: 12 miesięcy temu w miejscu Wisły była Cracovia, a dziś Pasy - bez dużych zmian w kadrze - biją się o czołowe lokaty. Dlaczego? Bo przy Kałuży 1 zatrudniono fachowca z prawdziwego zdarzenia - Jacka Zielińskiego.
... że historia nic nie znaczy
Po 24. kolejce tabelę Ekstraklasy zamykają Górnik Zabrze i Wisła Kraków, czyli 14-krotny i 13-krotny mistrz Polski, którzy łącznie mają w dorobku 61 medali mistrzostw Polski.
O ile Górnik lata świetności ma za sobą i całkiem niedawno, bo przed sześcioma laty spadł z Ekstraklasy, to dla Wisły wylądowanie w strefie spadkowej to prawdziwy szok. Kibice Białej Gwiazdy nie przywykli do oglądania swojej drużyny pałętającej się w ogonie tabeli. W końcu w latach 1998-2011, czyli w pierwszych 13 "ery Tele-Foniki", Wisła zdobyła osiem mistrzostw Polski, a do tego pięć razy stawała na ligowym podium. Co najmniej dwa pokolenia kibiców Wisły jest wychowana na najlepszym okresie w historii klubu.
Górnik spadł na samo dno w momencie, w chwili gdy ma do dyspozycji nowy piękny obiekt, który kibice zabrzan potrafią zapełnić w stu procentach. Nowy stadion Wisły też nie pamięta największych sukcesów klubu w XXI wieku - był świadkiem tylko jednego mistrzostwa, tego ostatniego z 2011 roku. Historia nic nie znaczy. Liczy się tu i teraz.
... że Bartłomiej Pawłowski jest powtarzalny
Bohaterem szalonego meczu Górnik Łęczna - Korona Kielce (3:2) był Jakub Świerczok, który skompletował swój pierwszy w karierze hat-trick, będąc zarazem "twórcą i tworzywem", ale ozdobą meczu było trafienie Bartłomieja Pawłowskiego na 1:0 dla Korony.
W 8. minucie meczu skrzydłowy gości tak przyjął dośrodkowaną z prawej strony piłkę, że jednym piruetem zwiódł Łukasza Mierzejewskiego i uderzeniem prosto z powietrza pokonał Dziugasa Bartkusa.
To jedna z ładniejszych bramek w 24. kolejce Ekstraklasy, ale nie byłoby w niej nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Pawłowski już raz zdobył bramkę w niemal identyczny sposób. 27 września 2013 roku jako zawodnik Malagi w takich samych okolicznościach, po takim samym obrocie i woleju z lewej nogi pokonał golkipera Realu Valladoid.
... że rezerwowi w Belgii będą błyszczeli w Ekstraklasie
Filip Starzyński i Rafał Wolski mieli jesienią ogromne kłopoty z regularną grą w Jupiler Pro League. Choć obaj byli zawodnikami przeciętnych w skali belgijskiej ekstraklasy zespołów, to pierwszy z nich spędził na boisku tylko 342 minuty, a drugi 516. Mimo to po powrocie do Ekstraklasy szybko zaczęli błyszczeć.
Starzyński z miejsca wskoczył do pierwszego składu Zagłębia. W barwach beniaminka zadebiutował w spotkaniu z Ruchem (0:0) i zaprezentował się obiecująco, tydzień później zaliczył asystę w spotkaniu z Legią Warszawa (1:2), a teraz z Pasami (2:1) zdobył pierwszą bramkę dla lubinian i asystował przy zwycięskim golu Łukasza Janoszki.
Wolski z kolei zadebiutował w Wiśle już po trzech dniach wspólnych treningów z nowymi kolegami, a w premierowym występie przeciwko Górnikowi był bodaj najlepszym zawodnikiem Białej Gwiazdy. Różnica między Ekstraklasą a Jupiler Pro League jest aż tak duża na niekorzyść polskich rozgrywek, że rezerwowi KSC Lokeren i KV Mechelen mogą stać się gwiazdami naszej ligi?
- Gra na boisku to jedno, ale ważne jest też życie codzienne i zaufanie, jak się ma u kolegów i trenera - tłumaczy Wolski i dodaje: - Filip nie dostał w Lokeren poważnej szansy. To jest trudne. Jest się w obcym otoczeniu, odseparowanym od bliskich i od przyjaciół. Wtedy nie jest łatwo. A polska liga idzie w górę. Są sygnały z zagranicy, że coraz więcej osób ogląda Ekstraklasę. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.