W tym artykule dowiesz się o:
George Best był piłkarzem wybitnym. Możliwe, że pierwszym zawodnikiem celebrytą. Bardziej od piłki kochał kobiety, a od kobiet alkohol. Ten zrujnował mu życie i w listopadzie 2005 roku doprowadził do śmierci. Do dzisiaj uważany jest za jednego z nawybitniejszych piłkarzy na świecie. Urodzony 22 maja 1946 roku futbolista miał ogromny talent, ale rozmienił go na drobne skacząc od łóżka do łóżka i od pubu do pubu.
Kiedy 6 lutego 1958 roku samolot z piłkarzami Manchesteru United rozbił się w Monachium i zginęło ośmiu zawodników drużyny, młodziutki, 17-letni wówczas, Best przebojem wdarł się do zespołu. Młody, rozkapryszony, pełen werwy i z niepoliczalnym talentem. Cóż to był za zawodnik. Rywalom na wieść o Beście drżały łydki. Gdy mu się chciało, to był nie do zatrzymania, bajeczny, nietuzinkowy, potrafiący zrobić z piłką dosłownie wszystko.
Ale gdyby nie alkohol... Był numerem jeden, zawsze potrzebny i nierozerwalny. Miłował go ponad wszystko. - Alkohol to największa pasja mojego życia. Największa nie znaczy najchwalebniejsza - opowiadał Best. - Gdyby nie picie, moja piłkarska kariera trwałaby znacznie dłużej. A i zapewne przez alkohol pożyję znacznie krócej. No ale z drugiej strony, nie byłym do końca szczery, mówiąc, że żałuję. Od siedemnastego roku życia aż do pięćdziesiątki dosłownie "chodziłem na alkohol" jak samochód na benzynę. Całe moje życie towarzyskie opierało się na piciu - mówił.
ZOBACZ WIDEO: Arkadiusz Milik zagra w Barcelonie? Odważne słowa reprezentanta Polski
Dzięki dokonaniom na boisku szybko stał się gwiazdą. Mistrz Anglii, zdobywca Pucharu Mistrzów, mistrz świata aż w końcu zwycięzca "Złotej Piłki" - do tego piekielnie przystojny - to wszystko sprawiło, że Best stał się "produktem" nie tylko na boisku, ale i poza nim. Reklamodawcy walili do niego drzwiami i oknami.
Chłopakowi z Belfastu przewróciło się w głowie. Na domiar wszystkiego, ponieważ zaczął był być bardzo popularny - zaczęto nazywać go "piątym Beatlesem". Sława go przerosła. - Wydałem dużo pieniędzy na wódę, babki i szybkie samochody. Resztę po prostu roztrwoniłem - mówił o sobie. Dosadnie, bez żadnego "ale". Taki był właśnie Best.
Irlandczyk z Północy pił coraz więcej, coraz gorzej wyglądała jego kondycja na boisku i odbijało się to na jego formie. Gdy był w kwiecie wieku dla piłkarza, nie było już co zbierać. Best zbliżał się do końca przygody z piłką. Po odejściu w 1974 roku z Manchesteru United (miał 28 lat) grał w sumie w 12 różnych klubach - zwykle były to epizody, na których Best zarabiał i miał pieniądze na alkohol, samochody czy hazard. Kibice chcieli po prostu zobaczyć słynnego Besta.
Po zakończeniu kariery jego problemy z alkoholem nie ustały. Wciąż miał z nim olbrzymi problem, tak naprawdę nigdy sobie nie poradził. Jeszcze jako zawodnik w 1981 roku grając w USA ukradł pieniądze kobiecie, aby mieć na kolejną sesję z alkoholem. Trzy lata później za jazdę po pijanemu i napaść na policjanta spędził trzy miesiące w więzieniu. W 1990 roku wystąpił w programie BBC, do którego przyszedł kompletnie pijany.
W 2000 roku zdiagnozowano u niego poważne uszkodzenie wątroby. Dwa lata później przeszedł przeczep, ale nadal pił alkohol i ponownie został zatrzymany za jazdę po pijanemu. Na 20 miesięcy odebrano mu prawo jazdy. W 2005 roku trafił do szpitala na oddział intensywnej terapii. Było już z nim bardzo źle. Dziennik "News of the World" opublikował jego zdjęcie z podpisem "Nie umierajcie tak jak ja". Zmarł 25 listopada 2005 roku mając zaledwie 59 lat. Pozostawił po sobie dwie twarze - genialnego piłkarza i wielkiego alkoholika.