W tym artykule dowiesz się o:
"Mundo Deportivo":
Kataloński dziennik jest zachwycony postawą piłkarzy Barcelony. Nazywa ich "bohaterami", a całe spotkanie podsumowuje jako epickie przeżycie, dając do zrozumienia, że ten pojedynek na stałe wejdzie do historii futbolu.
"Deportivo Mundo" pisze o przełamaniu, które nastąpiło po golu Cavaniego, a jego autorami byli Neymar oraz Sergio Roberto. Dodaje, że trafienie Urugwajczyka nieco ostudziło zapał Barcelony, ale ostatecznie to oni mogli się cieszyć z awansu.
"AS":
Tymczasem w "AS" nie ma na okładce piłkarzy Barcelony, którzy cieszą się z ogrania Paris Saint-Germain, a są zawodnicy mistrza Francji mający pretensje do arbitrów. O tym też piszą dziennikarze.
Gazeta już w tytule wspomina o tym, że sędzia Aytekin nie zauważył dwóch przewinień Javiera Mascherano w polu karnym, a oprócz tego arbiter przyznał Barcelonie niesłuszną "jedenastkę" po akcji Luisa Suareza z 90. minuty.
Ponadto dziennikarze posuwają się do stwierdzenia, że PSG i sędziego zjadł strach przed całą otoczką meczu.
"L'Esportiu":
"Niemożliwe" - krzyczy na okładce swojej gazety "L'Esportiu". Przedstawia bohatera ostatniej akcji Sergio Roberto, który wybił rywalom z głowy marzenia o awansie. Dziennikarze zaznaczają jednak już na pierwszej stronie, że w 87. minucie to PSG było w ćwierćfinale, ale w 95. minucie już Barcelona, która "dokonała niemożliwego, ale prawdziwego".
"Sport":
Kataloński "Sport" pieje z zachwytu nad grą Barcelony. "Jesteście legendą" - piszą dziennikarze w swoim artykule. Podsumowanie spotkania, w którym Barcelona wygrała z Paris Saint-Germain aź 6:1, to koncert słów wychwalających mistrzów Hiszpanii.
"Barcelona przechodzi do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów dzięki remontadzie, która zapisuje się w historii futbolu" - napisali.
"Marca":
Dziennikarze tej gazety piszą o "cudzie", który dokonał się w środowy wieczór. Gazeta podkreśla, że w 87. minucie Barcelona potrzebowała aż trzech bramek i zdobycie ich było nie lada wyczynem. "Paris Saint-Germain Emery'ego, którego sędzia poważnie skrzywdził, zrezygnował z grania i za to zapłacił".