W tym artykule dowiesz się o:
[b]
[/b]Piłkarze Bayernu rozgoryczeni pracą Viktora Kassaia
W hiszpańskich mediach pojawiły się doniesienia, według których piłkarze Bayernu Monachium Robert Lewandowski, Arturo Vidal oraz Thiago Alcantara po porażce z Realem Madryt i odpadnięciu z Ligi Mistrzów mieli wtargnąć do szatni szatni węgierskiego sędziego Viktora Kassaia i obrażać go, wyrażając niezadowolenie z jego pracy w meczu. Według doniesień dziennikarza telewizji "La Sexta" Jose Luisa Sancheza sytuacja była na tyle gorąca, że interweniować musiała policja.
Choć Bayern Monachium stanowczo zaprzeczył tym informacjom, to trzeba przyznać, że zawodnicy niemieckiego klubu mieli prawo czuć się rozgoryczeni. W trakcie wtorkowego meczu sędzia Viktor Kassai uznał dwa gole Realu Madryt, które uznane być nie powinny. Przy golach na 2:2 oraz 3:2 Cristiano Ronaldo znajdował się na pozycji spalonej.
Na następnych zdjęciach przypominamy kilka sytuacji, w których piłkarzom lub trenerom puszczały nerwy. Wspominamy głośne sytuacje zarówno ze światowego futbolu, jak i polskiego podwórka.
[b]
[/b]Leo Beenhakker wściekły na Howarda Webba
Po meczu Euro 2008 Austria - Polska rozwścieczony trener naszej drużyny Leo Beenhakker wykrzykiwał niecenzuralne hasła w kierunku sędziego Howarda Webba. "To pier... hańba!" - wrzeszczał do angielskiego arbitra po tym, jak ten w 93. minucie podyktował kontrowersyjny rzut karny dla Austrii, który sprawił, że gospodarze doprowadzili do remisu 1:1. Dla Polski oznaczało to właściwie pożegnanie z turniejem.
Polscy kibice byli wówczas rozwścieczeni, ówczesny premier Donald Tusk powiedział nawet w wywiadzie, że w przypływie emocji chciał "zabić sędziego", ale dzień po meczu UEFA kontrowersyjną decyzję angielskiego arbitra uznała za właściwą.
ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani
[b]
[/b]Powstrzymywali Didiera Drogbę przed ostrzejszym atakiem
Napastnik Chelsea Londyn Didier Drogba był niesamowicie rozwścieczony po półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną w sezonie 2008/09. Schodząc z boiska wrzeszczał na sędziego Toma Ovrebo, który jego zdaniem powinien w tym meczu podyktować trzy rzuty karne dla jego zespołu.
"To pier... hańba!" - krzyczał na arbitra, a przed ostrzejszym atakiem musieli powstrzymywać Guus Hiddink, służby porządkowe i koledzy z zespołu.
- Drogba zmierzał do tunelu tuż obok Ovrebo. Cały czas pokrzykiwał na arbitra. W pewnym momencie sędzia zatrzymał się, a Drogba krzyczał prosto w jego twarz. "To pie... hańba. Nie masz u mnie szacunku. Coś takiego nie powinno się zdarzyć". Didier stracił nad sobą kontrolę, ale nie dotknął Ovrebo - relacjonował informator "The Sun".
Porywczy Pique obrażał matkę sędziego
Niezwykle porywczy charakter ma obrońca Barcelony Gerard Pique, któremu czasem podczas meczu puszczają nerwy. W 2015 roku podczas spotkania o Superpuchar Hiszpanii z Athletic Bilbao zaatakował sędziego liniowego obrażając go i jego matkę. Słowa, które miał wtedy wypowiedzieć, nie nadają się do zacytowania.
Wszystko dlatego, że nie zgodził się z decyzją arbitra, który jego zdaniem nie odgwizdał pozycji spalonej rywala. Sędzia główny był bezlitosny i wyrzucił piłkarza z boiska.
Krety ryły w ziemi
Najgłośniejsza sytuacja w polskim futbolu, kiedy rozwścieczeni piłkarze zaatakowali sędziego to ta z maja 2000 roku, kiedy piłkarze Ruchu Chorzów Mariusz Śrutwa i Marcin Baszczyński podczas meczu z Górnikiem Zabrze przewrócili sędziego Stanisława Żyjewskiego, a potem wymierzyli mu... kilka kopniaków.
Cała sytuacja była pokłosiem bardzo problematycznego rzutu karnego, który sędzia podyktował dla Górnika Zabrze. - Dlaczego upadł sędzia Żyjewski? Bo krety ryły w ziemi - wyjaśniał po meczu Mariusz Śrutwa. PZPN zdyskwalifikował go wtedy na sześć miesięcy. Baszczyński został ukarany karą ośmiu miesięcy dyskwalifikacji.
Whisky lekiem na całe zło
Są sytuacje, w których rozwścieczeni piłkarze lub trenerzy zdążą nieco ochłonąć i z dystansem skomentować pracę sędziów. Tak było z trenerem Jagiellonii Białystok Michałem Probierzem, który wściekł się na sędziego Pawła Gila podczas meczu z Legią Warszawa w maju 2015 roku. Białostoczanie przegrali wtedy 0:1 po golu z rzutu karnego w ostatniej minucie meczu, podyktowanej za zagranie ręką Giorgija Popchadze.
- Dwie decyzje kompletnie dla mnie niezrozumiałe. Należał nam się rzut karny, a ręka w naszym polu karnym była przypadkowa. Co można powiedzieć po takich meczu? Zastanówmy się nad sensem polskiej piłki. Zastanówmy się, po co trenować i grać. Powiem szczerze, że moja pierwsza myśl to była rezygnacja z pracy trenera i zajęcie się menadżerką. W takich sytuacjach sportowa rywalizacja traci sens. Przyjadę do domu i pierd...ę sobie whisky, bo chyba tylko to mi zostało - skwitował, wzbudzając śmiech dziennikarzy na pomeczowej konferencji.