Polska zamarła. Robert powstał. Tak pokonaliśmy Rumunów w Bukareszcie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piękny rajd Grosickiego. Fabiański uciekający przed racami i Lewandowski zwijający się z bólu po wybuchu petardy. Na koniec dublet naszego kapitana. Przeżyjmy to jeszcze raz przed sobotnim pojedynkiem.

1
/ 4
PAP/EPA
PAP/EPA

3:0, choć łatwo nie było

Możliwe, że sobotni wieczór będzie wyjątkowym dla polskich piłkarzy i kibiców. Nasza reprezentacja może być już niemal pewna awansu na MŚ 2018 w Rosji. Wystarczy, że Biało-Czerwoni na wypełnionym po brzegi PGE Narodowym pokonają reprezentację Rumunii.

Niemal wszyscy są przekonani, że tak właśnie będzie. Optymizm nie jest bezpodstawny. Wystarczy bowiem wspomnieć listopadową potyczkę w Bukareszcie. Drużyna Adama Nawałki wygrała 3:0. Nie był to jednak spacerek w wykonaniu naszych piłkarzy, choć zaczęło się od przepięknego gola "Grosika".

2
/ 4
PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/Bartłomiej Zborowski

"Grosik" zrobił to jak Messi

Była jedenasta minuta, a Kamilowi Grosickiemu włączył się instynkt, z którego znany jest Lionel Messi. Nasz pomocnik, który wówczas grał jeszcze w Stade Rennes, zabawił się z rumuńską defensywą. Ograł aż pięciu przeciwników. To był niesamowity rajd!

Ulubieniec polskich kibiców wykończył popisową akcję strzałem, po którym piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Nasi kadrowicze lepszego początku nie mogli sobie wymarzyć. Z kolei Rumuni wpadli w panikę, bo musieli chociażby zremisować, aby nadal liczyć się w grze o przepustki do Rosji.

Ich problemem była jednak niemal perfekcyjna gra w defensywie naszych piłkarzy. Kamil Glik i spółka byli do bólu skuteczni w zatrzymywaniu ataków gospodarzy, co w pewnym momencie doprowadziło do furii miejscowych kibiców.

ZOBACZ WIDEO La Liga Legends lepsi od Polaków. Zobacz skrót meczu legend [ZDJĘCIA ELEVEN]

3
/ 4
PAP/EPA
PAP/EPA

Cała Polska bała się o "Lewego"

Najpierw była nieudana próba ataku na sektor zajmowany przez naszych kibiców. Na szczęście policja w porę powstrzymała chuliganów, ale to nie zniechęciło ich do kolejnych wybryków. Dwie minuty przed przerwą na murawę poleciały race. Kilka z nich wylądowało w polu karnym, w którym stał Łukasz Fabiański. Bramkarz Biało-Czerwonych musiał uciekać, a sędzia na kilka chwil przerwał spotkanie.

W drugiej połowie mogło dojść do tragedii. Polacy przygotowywali się do bronienia przy stałym fragmencie gry. Nagle z trybun poleciała petarda, która wybuchła przy Robercie Lewandowskim. Kapitan kadry upadł na murawę, trzymał się za twarz, a cała Polska zamarła.

Sytuacja zrobiła się bardzo niebezpieczna, a sędzia musiał zdecydować, czy najlepszym rozwiązaniem nie będzie przerwanie pojedynku. "Lewy" jednak się pozbierał. Skończyło się na tym, że został ogłuszony. Mecz kontynuowano, a rumuńscy kibole niedługo później przekonali się, że... sami ukręcili na siebie bat.

4
/ 4
PAP/EPA
PAP/EPA

Dwa razy uciszył Rumunów

Najskuteczniejszy piłkarz polskiej kadry potraktował atak chuliganów jako dodatkową motywację. Po powrocie na boisko zaczął walczyć z jeszcze większą zaciekłością. Dopiął swego w ostatnich minutach. Najpierw strzelił na 2:0 po podaniu od Łukasza Teodorczyka.

W 90. minucie Lewandowski został sfaulowany w polu karnym. Kapitan postanowił jeszcze raz uciszyć trybuny w Bukareszcie. To on ustawił piłkę na jedenastym metrze, a po chwili podwyższył prowadzenie Biało-Czerwonych na 3:0.

Podczas sobotniego rewanżu na PGE Narodowym atmosfera powinna być całkowicie inna. Nic nie wskazuje na to, aby znowu na murawę miały polecieć race i petardy.

Kibice jednak chcieliby, aby nasi piłkarze znowu dali taki sam popis na boisku. Rumuni na własnym stadionie byli całkowicie bezradni. Jeżeli scenariusz się powtórzy, to Polacy wykonają ogromny krok w stronę rosyjskiego mundialu.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)