W tym artykule dowiesz się o:
Julian Pollersbeck (Niemcy)
Przeszedł w Polsce drogę od zera do bohatera. Przed turniejem był uznawany za najsłabsze ogniwo drużyny Stefana Kuntza, a po pierwszym meczu z Czechami (2:0) był mocno ganiony. Świetnymi interwencjami w kolejnych spotkaniach fazy grupowej z Danią (3:0) i Włochami (0:1) pokazał, że nie bez przyczyny znalazł się w miejscu, w którym przed laty byli Manuel Neuer czy Marc-Andre ter Stegen, a w półfinale z Anglią ostatecznie zamknął usta krytykom, broniący trzy rzuty karne i wprowadzając Niemców do finału. W decydującym meczu na linii był bezrobotny - Hiszpanie oddali tylko jeden strzał w światło jego bramki.
Jeremy Toljan (Niemcy)
Jego też wykreował polski turniej. Mówiąc przed mistrzostwami o silnych punktach drużyny Stefana Kuntza, nikt nie wskazałby obrońcy Hoffenheim, tymczasem Toljan był jednym z najmocniejszych ogniw świeżo upieczonego mistrza Europy. 23-latek z Hoffenheim zawładnął prawą strona boiska w każdym z pięciu spotkań turnieju i zaliczył trzy asysty, w tym jedną przy bramce Mitchella Weisera na wagę tytułu - żaden uczestnik mistrzostw nie zanotował więcej ostatnich podań.
Alfie Mawson (Anglia)
Zdecydowanie najlepszy z Anglików. Kolega klubowy Łukasza Fabiańskiego ze Swansea City trzymał w ryzach defensywę drużyny Adriana Boothroyda, a do tego sam potrafił odnaleźć się pod bramką rywala. Po półfinale z Niemcami, gdy przygoda Anglików z turniejem dobiegła końca, zdradził, że jego celem (nie marzeniem) jest awans do kadry A i ma wszystko, by go zrealizować.
Yannick Gerhardt (Niemcy)
Kolejny nieoczywisty bohater reprezentacji Niemiec. Rozegrał bardzo dobry turniej, ale z drugiej strony ME U-21 2017 pokazały, że obsada lewej strony obrony to problem nie tylko reprezentacji Polski. Cały Stary Kontynent cierpi na deficyt dobrych zawodników na tej pozycji.
Serge Gnabry (Niemcy)
Król strzelców IO 2016 tym razem zdobył tylko jedną bramkę, ale był nieuchwytny dla każdego z pięciu rywali reprezentacji Niemiec i siał spustoszenie w ich szeregach. W samym finale Gnabry miał aż trzy dobre sytuacje - żadnej z nich nie wykorzystał, ale łatwość, z jaką do nich dochodził, świadczy o jego dużej klasie.
Stanislav Lobotka (Słowacja)
Słowak to jedyny wyróżniony przez nas zawodnik, który pożegnał się z turniejem już po fazie grupowej, ale filigranowego pomocnika po prostu nie mogło zabraknąć w tym gronie. Jego obecność w "11" mistrzostw wyjaśni to, że jako jedyny uczestnik turnieju został dwukrotnie wybrany przez UEFA zawodnikiem meczu. Doceniono go za występy przeciwko Polsce i Szwecji, podczas których zawładnął środkiem pola.
Maximilian Arnold (Niemcy)
Kapitan mistrzów Europy nie zaliczył co prawda ani jednego spektakularnego występu, o którym mówiłoby się po latach, ale przez cały turniej grał na równym, wysokim poziomie. Był skałą, na której Stefan Kuntz zbudował drugą linię swojego zespołu. Odgrywał istotną rolę zarówno w budowaniu akcji, jak i rozbijaniu ataków rywali. Cichy bohater Die Mannschaft.
Dani Ceballos (Hiszpania)
Najlepszy piłkarz turnieju według UEFA. Pomocnik Betisu Sewilla, który lada dzień ma się przenieść do Realu Madryt, pozostawał w cieniu Marco Asensio czy Saula Nigueza, ale nie byłoby sukcesu reprezentacji Hiszpanii, gdyby nie jego mrówcza praca w środku pola. Ma dopiero 21 lat, a w Polsce zagrał jak dojrzały i w pełni ukształtowany piłkarz. Przed nim wspaniała kariera.
Saul Niguez (Hiszpania)
Król strzelców mistrzostw. Gwiazdor Atletico Madryt zapracował na koronę zdobyciem pięciu bramek: strzelił po golu w meczach fazy grupowej z Macedonią (5:0) i Portugalią (3:1), a w półfinale z Włochami (3:1) skompletował hat-trick. Błyszczał aż do finału, w którym został - jak pozostali Hiszpanie - sparaliżowany przez Niemców, ale to nie oznacza, że miałoby go zabraknąć w naszej "11".
Federico Bernardeschi (Włochy)
Włoski rodzynek w drużynie turnieju. Skrzydłowy Fiorentiny pokazał w Polsce wszystko, z czego słynie z boisk Serie A: drybling, odwagę, niekonwencjonalne podania i dobre uderzenie z dystansu. Skończył udział w mistrzostwach z dwoma golami. Asysty nie zaliczył, ale to wina kolegów z drużyny, którzy marnowali wykreowane przez niego okazje.
Marco Asensio (Hiszpania)
Zaczął turniej od mocnego uderzenia, bo już w pierwszym meczu z Macedonią skompletował hat-trick. Potem do dorobku dorzucił tylko asystę w półfinale z Włochami, ale był motorem napędowym reprezentacji Hiszpanii. Dryblował, rozgrywał, ośmieszał rywali. Nie udało mu się to tylko ze świetnie zorganizowanymi Niemcami.