W tym artykule dowiesz się o:
Gołowin zaskoczył fanów
4 mecze, 2 asysty. Bardzo dobry mecz z Hiszpanami. Piękny gol z rzutu wolnego w spotkaniu otwarcia z Arabią Saudyjską. Nie sposób nie zgodzić się, że Aleksandr Gołowin był jedną z jaśniejszych postaci mundialu.
Jeszcze przed turniejem wiele europejskich potęg futbolu obserwowało utalentowanego pomocnika. Niemal każdego dnia media donosiły o kolejnych ofertach dla CSKA Moskwa. Propozycje miały składać Inter, Juventus czy Arsenal. Mistrzostwa sprawiły, że niemożliwym stało się zatrzymanie go w Rosji. Ostatecznie 22-latek przyjął propozycję AS Monaco. Klub, którego zawodnikiem jest Kamil Glik, zapłacił za niego 30 milionów euro.
Fani piłkarza mają nadzieję, że poradzi sobie on z oczekiwaniami na Zachodzie. W przeciwieństwie do innych rosyjskich gwiazd z przeszłości. Przypomnijmy sobie zresztą ich losy...
Rosyjski Owen z trzymiesięcznym wypowiedzeniem
Na podobny ruch jak Gołowin zdecydował się swego czasu Dmitrij Syczew. Również przeszedł do czołowego zespołu Ligue 1. Był to Olympique Marsylia.
Oczekiwania wobec "rosyjskiego Michaela Owena" były spore. Ale nic dziwnego, bo wcześniej zaledwie 18-letni napastnik błysnął podczas MŚ 2002. Miał tam udział przy wszystkich 4 golach Sbornej. W otwierającym starciu z Tunezją (2:0) popisał się dwoma asystami, a w decydującym o awansie pojedynku z Belgią (2:3) dołożył jeszcze jedno ostatnie podanie, zaś w końcówce sam trafił do siatki. Chociaż więc turniej w Korei i Japonii nie wyszedł Rosjanom (odpadli w grupie), to akurat on mógł być bardzo zadowolony ze swojego występu.
Inaczej było we Francji, gdzie utalentowany piłkarz nie zrobił kariery. 2003 rok spędzony w OM zamknął na 45 meczach i 7 bramkach. Chociaż niewykluczone, że wpływ na to miała sytuacja, która wydarzyła się kilkanaście dni po mistrzostwach.
Nastolatek otrzymał kilka ofert z zachodnich klubów i wyraził chęć odejścia ze Spartaka Moskwa. Problem w tym, że nie zamierzano go nigdzie puścić. Zawodnik wpadł więc na niecodzienny pomysł. W sierpniu dał działaczom dokument z... trzymiesięcznym wypowiedzeniem umowy. Oczywiście natychmiast zareagowała rodzima federacja (RPFL), zawieszając gracza. Banicja trwała cztery miesiące, po których osiągnięto porozumienie i karę anulowano.
ZOBACZ WIDEO Demolka! Girona FC nie miała litości dla Melbourne City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Andriej, który miał być wielkim
Częściej Gołowina porównuje się jednak z Andriejem Arszawinem. On był jedną z największych gwiazd Euro 2008, na których Rosjanie dotarli aż do półfinału. I wydawało się, że zrobi wielką karierę.
Doskonała postawa w mistrzostwach Starego Kontynentu, jak i sięgnięcie po Puchar UEFA z Zenitem Sankt Petersburg kilka tygodni wcześniej, sprawiły że zawodnik znalazł się na liście życzeń największych klubów świata. Łączono go m. in. z Juventusem i Barceloną. Ostatecznie jednak nikomu nie udało się osiągnąć porozumienia z jego klubem. Dopiero pod koniec zimowego okna transferowego zrobił to Arsenal FC, wykładając rekordowe wówczas 15 milionów funtów.
W Londynie Arszawin spędził 4,5 roku. Początek miał tam kapitalny - 6 bramek (w tym 4 w jednym meczu z Liverpoolem) i 8 asyst w 12 spotkaniach. Kolejny sezon także był niezły w jego wykonaniu. Później zaś było już coraz gorzej, miewał tylko pojedyncze przebłyski. Skończyło się na 145 meczach i 31 golach.
Po powrocie do kraju, były reprezentant Sbornej zaliczał dalszy zjazd. Obecnie jest piłkarzem kazachskiego Kajrat Ałmaty.
Roman z zaciętą strzelbą
Kilka miesięcy przed Arszawinem na Wyspy Brytyjskie trafił inny gwiazdor Rosjan z Euro 2008. Roman Pawluczenko na boiskach Austrii i Szwajcarii irytował rodzimych kibiców niecelnymi próbami. Mimo to strzelił 3 gole, czym przykuł zainteresowanie Tottenhamu.
Spurs bardzo mocno zabiegali o napastnika Spartaka. Pod koniec sierpnia udało im się przekonać działaczy z Moskwy do jego sprzedaży. Koszt? Ponad 15 milionów funtów. Jak czas pokazał, nie były to jednak udanie zainwestowane pieniądze.
Na pierwszą bramkę w Premier League czekał aż 6 spotkań. Przez 3,5 roku zdobył ich zaledwie 21. Najlepiej poszło mu w sezonie 2010/11, kiedy miał 10 trafień. Zaraz po nim został jednak odstawiony. I trudno się dziwić, bo bardzo często zawodził. Szczególnie w starciach z czołówką ligi.
Zimą 2012 roku bez żalu sprzedano go stołecznemu Lokomotiwowi. I to był powrót Romana do kraju na stałe. Karierę bowiem już zakończył - z końcem zeszłego roku, po występach w Araracie Moskwa.
Jurij, co strzelił tylko swoim
Przygody z piłką nie zamierza natomiast jeszcze kończyć trzeci z rosyjskich bohaterów mistrzostw Europy 2008, Jurij Żyrkow. 34-latek w obecnym sezonie będzie nadal występować w barwach Zenitu. Powiedział "pas" tylko w przypadku kadry. A stało się to po niedawnym mundialu.
Dekadę temu wydawało się, że lewonożny zawodnik CSKA zrobi wielką karierę. Po skrzydłowego, grającego też równie dobrze na boku obrony, ustawiła się kolejka chętnych z Zachodu. Wszyscy jednak odeszli z kwitkiem.
Wyścig o jego podpis na kontrakcie zaczął się więc ponownie na starcie 2009 roku. Wygrała go Chelsea FC, która w lipcu ogłosiła transfer Rosjanina za 21 milionów euro. Z przyjścia rodaka bardzo cieszył się właściciel klubu, Roman Abramowicz. Wydawało się, że zespół pozyskał piłkarza na lata. Ale ten już po dwóch sezonach wrócił do ojczyzny. I później nigdy więcej nie odszedł z rodzimej Premier Ligi.
Natomiast przygoda z The Blues skończyła się dla wszystkich rozczarowaniem. W lidze wystąpił tylko w 29 spotkaniach i miał w nich 7 asyst. Gola nie strzelił. Zresztą ogółem dla Chelsea zdobył tylko jedną bramkę - w Lidze Mistrzów ze... Spartakiem.