W tym artykule dowiesz się o:
Fin pojawił się w Lotto Ekstraklasie z rocznym poślizgiem. Już przed sezonem 2017/2018 podpisał kontrakt z Cracovią, ale ostatecznie do Pasów nie trafił, bo Michał Probierz nie był takim entuzjastą jego talentu jak Jacek Zieliński.
Forsell nie wrócił do Miedzi Legnica, lecz wyjechał do Szwecji, gdzie doprowadził się do porządku (czytaj: schudł kilkanaście kilogramów), a w Legnicy zameldował się dopiero w przerwie zimowej. Pomógł Miedzi w awansie do ekstraklasy, a w najwyższej lidze potwierdził swoje atuty.
Zdobył 13 bramek, w tym kilka kapitalnymi strzałami z dystansu, a przy czterech asystował. W wykręceniu takich liczb nie przeszkadzał mu nawet rozmiar XXL, do którego wrócił w trakcie sezonu.
Strzelał na potęgę w drugiej lidze holenderskiej, ale przypadki Johana Voskampa i Koena van der Biezena, którzy byli tam skuteczniejsi od niego, a w Polsce rozczarowali, sugerowały, by nie wiązać z byłym młodzieżowym reprezentantem kraju wielkich nadziei. Parzyszek udowodnił jednak, że potrafi zdobywać bramki też w mocniejszej lidze.
Jego dorobek może nie rzuca na kolana, bo to dziewięć trafień, ale pozwolił mu być najskuteczniejszym graczem sensacyjnego mistrza Polski. Ponadto strzelał ważne gole: siedem razy jego bramki dawały Piastowi prowadzenie 1:0. W trzech meczach to wystarczyło gliwiczanom do zwycięstwa, a w dwóch innych jego bramki ratowały drużynie remis.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kluby powinny brać przykład z Piasta. "Mistrz nie wyskoczył z kapelusza"
Awansował do Lotto Ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec i choć beniaminek spadł z ligi z hukiem, to Serb udowodnił, że nawet z najgorszej drużyny można się wybić. Jego liczby są imponujące: to 10 goli i 11 asyst.
31-letni skrzydłowy był najlepiej podającym zawodnikiem ekstraklasy, a w klasyfikacji kanadyjskiej zajął trzecie miejsce, ustępując tylko Igorowi Angulo (26) i Carlitosowi (22). Był nie do zmordowania - to do niego należy rekord przebiegniętych kilometrów w jednym meczu minionego sezonu (13,34).
Dobrą grą zasłużył na transfer do Lechii Gdańsk.
Przed sezonem uznaliśmy jego transfer do Zagłębia Lubin za jeden z najlepszych w letnim "okienku" (więcej o tym TUTAJ), a on potwierdził, że nie przeceniliśmy jego możliwości.
Mariusz Lewandowski nie był do końca przekonany do jego umiejętności i za jego kadencji Słoweniec strzelił dwa gole, a przy jednym asystował. Kiedy drużynę przejął Bert van Dael, Bohar odżył - grał zwykle w pełnym wymiarze czasowym i odwdzięczył się Holendrowi ośmioma golami i sześcioma asystami.
W Zagłębiu tylko Filip Starzyński (20) miał większy od niego wkład w zdobycz bramkową (17), ale Bohar na wszystko zapracował "z gry" - nie wykonywał rzutów karnych, z których "Figo" strzelił 10 goli.
Pan Piłkarz - tak po zapewnieniu Arce utrzymania w lidze nazwał go trener Jacek Zieliński: - Jeszcze nie będąc trenerem Arki widziałem, że to zawodnik innego formatu. W końcówce sezonu bardzo nam pomógł. Był motorem napędowym i najlepszym strzelcem.
Arka pozyskała Vejinovicia w ostatnim dniu zimowego okna transferowego i jego wypożyczenie z AZ Alkmaar przeszło bez większego echa, a to przecież dwukrotny mistrz Holandii - po tytuły sięgnął z Ajaksem Amsterdam i Feyenoordem Rotterdam - który w 198 występach w Eredivisie strzelił 23 gole, a przy 36 asystował.
Do Polski przyjechał, by odbudować się po urazach i szybko pokazał, że przerasta Lotto Ekstraklasę. Imponował swobodą w operowaniu piłki, decyzjami i skutecznym wykonaniem pomysłów, na które inni nawet by nie wpadli. Wiosną był jednym z najlepszych środkowych pomocników ligi. Jego wypożyczenie do Arki dobiegło końca, a innego polskiego klubu na niego w niezłej formie po prostu nie będzie stać.
W Kielcach nie mają szczęścia do transferów, ale akurat sprowadzenie Gruzina Gino Lettieriemu się udało. Wiosną (jesienią aklimatyzował się w nowym otoczeniu) Arweladze wyróżniał się na tle kolegów z Korony. choć wcześniej grał tylko w rodzimej lidze. To pokazuje, jak duży talent w nim drzemie.
Problemy z upilnowaniem go mieli obrońcy wszystkich zespołów ekstraklasy. Liczby tego nie oddają (4 gole i 3 asysty), ale Arweladze powinny zainteresować się największe kluby ligi.
21-latek jest nosicielem dobrych piłkarskich genów - jest bratankiem słynnego Szoty, który na przełomie wieków świetnie radził sobie w Trabzonsporze, Ajaksie Amsterdam i Glasgow Rangers.
Największy (i jedyny?) pozytyw pracy Ricardo Sa Pinto w Legii Warszawa. Gdyby nie portugalski szkoleniowiec, Andre Martins pewnie nawet nie spojrzałby w kierunku Łazienkowskiej 3, ale dzięki niemu przyjął ofertę Legii, by odbudować się po nieudanym pobycie w Olympiakosie Pireus.
Kilka tygodni wystarczyło mu do tego, by wyrosnąć na lidera stołecznego zespołu. Techniką, wizją i kulturą gry wychowanek Sportingu Lizbona przewyższał polską ligę i głównie dzięki temu Legia z powodzeniem goniła Lechię Gdańsk. Jeśli Legii uda się go zatrzymać (jego kontrakt wygasa 30 czerwca), to jej szanse na odzyskanie mistrzostwo z miejsca wzrosną.
Kolejny Portugalczyk, o którym można powiedzieć to samo co o Andre Martinsie. Wyszkoleniem technicznym i rozumieniem gry bije na głową większość ligowców, a wraz z Kamilem Drygasem i Zvonimirem Kozuljem stworzył jedną z najlepszych linii pomocy w ekstraklasie.
Kiedy przed sezonem niespodziewanie zawitał do Szczecina, na usta cisnęło się pytanie: "Co poszło nie tak?". Przed laty Podstawski był przecież wielką nadzieją portugalskiej piłki. Jest wychowankiem FC Porto, był etatowym reprezentantem Portugalii w kategoriach juniorskich i kapitanem tych drużyn.
Okazało się, że 23-latek nie ma ukrytej wady, tylko potrzebował zmiany otoczenia. Postawił na kraj, który nie jest mu obojętny - polsko brzmiące nazwisko zawdzięcza ojcu Włodzimierzowi. Jesienią grał tak dobrze, że pojawiły się głosy, by Jerzy Brzęczek dał mu szansę w reprezentacji Polski.
Wspomniany Bośniak to też nowa twarz w Lotto Ekstraklasie. Jego CV nie było jednak tak imponujące jak Tomasa Podstawskiego. Dotąd grał tylko w ojczyźnie i w chorwackim Hajduku Split, ale w Pogoni pokazał, że Kosta Runjaić potrafi właściwie ocenić potencjał piłkarza.
Świetnie uzupełniał się z Podstawskim i Kamilem Drygasem. Miał też świetne liczby, bo strzelił dziewięć goli, a przy dziewięciu asystował. Jego znakiem rozpoznawczym są uderzenia z dystansu: potrafi zaskoczyć bramkarza zarówno soczystym, jak i technicznym i dopieszczonym strzałem.
Jakim cudem ze Slovana Bratysława wyciągnęła go właśnie Wisła i to w samym środku największego kryzysu w historii?! Inne polskie kluby mogą pluć sobie w brodę, że mając tuż za południową granicą takiego piłkarza, nie postarały się o pozyskanie go.
Savicević, podobnie jak Andre Martins, Tomas Podstawski czy Marko Vejinović na tle innych ligowych pomocników wygląda jak z innej piłkarskiej bajki. Jest świetny technicznie, skuteczny w dryblingu i znakomicie podaje. Przy tym potrafi też huknąć sprzed pola karnego.
Owszem, zdarzają mu się przestoje w grze, ale dobrą grą w Wiśle zasłużył na powrót do reprezentacji Czarnogóry.