Polacy po wygranej z Francją zajęli ostatecznie 7. miejsce i choć mogą być z siebie zadowoleni, to niewiele zabrakło, by było jeszcze lepiej. Jarosław Knopik nie ma jednak zamiaru wiecznie rozpamiętywać straconej szansy, tylko patrzy już w przyszłość, by Biało-Czerwoni na stałe zagościli wśród najlepszych drużyn na kontynencie, ale i na świecie.
Siódma lokata Polaków to jednocześnie ich najlepszy rezultat w całej historii imprezy, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy ich zobaczyć w półfinałach, co dawałoby tym samym awans na przyszłoroczne mistrzostwa świata.
- Nie ukrywam, że przegrany mecz z Rosją w ćwierćfinale zawodów jeszcze gdzieś we mnie siedzi - mówi szkoleniowiec reprezentacji Polski mężczyzn w piłce ręcznej plażowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o tej scenie na meczu w Brazylii mówi cały świat! Zjawisko paranormalne?
- W drugim secie mieliśmy bardzo dużo okazji, by rozstrzygnąć go na swoją korzyść, lecz zabrakło nam dosłownie jednej skutecznej akcji. Gdybyśmy przynajmniej doprowadzili shoot-outów, to myślę, że byłoby nam łatwiej, bo w dodatkowym czasie gry na tym turnieju radziliśmy sobie przecież bardzo dobrze. Oczywiście nie może to przysłaniać tego, co udało nam się osiągnąć, czyli przede wszystkim faktu, że zbudowaliśmy drużynę, która nie odstawała od najlepszych zespołów i której postawa jest dobrym prognostykiem na przyszłość.
Zobacz także: ME: dublet Duńczyków. Polacy poza czołówką
Są trzy główne rzeczy, które patrząc na naszą reprezentację, dają Knopikowi powody do satysfakcji.
- Po pierwsze cieszę się, że udało nam się wspólnie zmienić filozofię gry drużyny - kontynuuje. - Zaczynając od obrony, byliśmy dużo bardziej agresywni i nie czekaliśmy, aż przeciwnik przygotuje sobie atak pozycyjny, tylko wychodziliśmy jednym zawodnikiem do przodu, zostawiając dwóch z tyłu - bądź na odwrót - by od samego początku utrudniać mu wymianę piłki. Z kolei w ofensywie postawiliśmy na opracowane wcześniej schematy i ich precyzyjne wykonanie, które co prawda uprościły nasz atak, ale jednocześnie ograniczyły liczbę błędów. Nie ukrywam, że taki styl gry jest moim autorskim pomysłem, do którego doszedłem, obserwując zmagania innych teamów. Większość z nich stawiała na zawodników obdarzonych bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, którzy choćby w obronie mieli przede wszystkim blokować rzuty.
- W związku z tym, że nie mamy zbyt wielu takich graczy, a do tego jest to sprzeczne z moim spojrzeniem na piłkę ręczną plażową, postanowiłem zaryzykować i pójść inną ścieżką, która, owszem, była nowatorska, ale i bardzo ryzykowna. Przebieg turnieju pokazał na szczęście, że miałem rację, co było widać zwłaszcza po tym, jak mało traciliśmy punktów w poszczególnych partiach - nasz system gry w obronie wielokrotnie "utrzymywał nas przy życiu".
Zobacz także: Nowa rola Jarosława Knopika. Z PGNiG Superligi Kobiet do reprezentacji
- Po drugie, jestem zadowolony, że udało nam się zbudować drużynę, prawdziwą drużynę, która przez cały czas była jednością i wspierała się zarówno w tych dobrych, jak i słabszych momentach. Ostatnią rzeczą, jaka może nas napawać optymizmem, było wprowadzenie do naszej ekipy kilku młodych szczypiornistów, którzy zdobyli rok temu młodzieżowe wicemistrzostwo Europy - już teraz udowodnili swoją przydatność, a przecież liczymy, że z biegiem czasu ich wartość będzie jeszcze rosła.
Knopik dodaje ponadto, że jest zadowolony z przygotowań do samego turnieju, które w jego opinii przebiegły optymalnie.
- Nie mogę na nic narzekać, choć jest jedna rzecz, która mogłaby nam jeszcze bardziej pomóc - mówi. - To na pewno większa liczba turniejów beachhandballowych, gdzie moglibyśmy w praktyce sprawdzić nasze systemy gry, ale tylko na tle tych najmocniejszych drużyn. Dobrym przykładem są tutaj zawody PGNiG Summer Superligi w Płocku, które nie dość, że gromadzą wielu uczestników, to jeszcze reprezentują oni wysoki lub bardzo wysoki poziom. Po tym jak zaszczepiłem w moich podopiecznych moją filozofię, nie potrzeba nam już dużej dawki treningu, ale przede wszystkim meczów z innymi teamami, by nabyć niezbędne doświadczenie.
Te plany komplikuje nieco brak awansu Polaków na przyszłoroczny mundial, co sprawia, że nie mają oni żadnej imprezy docelowej.
- To jest problem, ale już o tym myślimy - wyjaśnia trener. - Chodzą słuchy, że Europejska Federacja Piłki Ręcznej Plażowej myśli o zorganizowaniu międzynarodowych rozgrywek, by drużyny, którym przeszedł koło nosa udział w mistrzostwach świata, też miały o co walczyć. Niezależnie od tego chcemy, by przyszły sezon nie był zupełnie jałowy, dlatego rozważamy też możliwość wyjazdu na jakiś turniej już w okresie zimowym. Mam nadzieje, że wszelkie decyzje zapadną najpóźniej do końca sierpnia, bo nie możemy sobie pozwolić na jakąkolwiek zwłokę - to mogłoby zaprzepaścić nasze dotychczasowe dokonania.
- Rozmowy ze Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce są o tyle ważne, że w przyszłym roku zaplanowano także europejski czempionat dla zawodników z rocznika 2004, którzy rozpoczną tym samym trzyletni cykl prowadzący do ich udziału w młodzieżowych igrzyskach olimpijskich w 2022 r. Dobry wynik na tej imprezie pozwoliłby im na udział w mistrzostwach świata w 2021 r., gdzie można z kolei wywalczyć możliwość startu na olimpiadzie. Ci zawodnicy mogą być już za 4-5 lat istotną częścią seniorskiej kadry, a przecież pamiętajmy, że beach handball może się znaleźć w programie igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 r. (ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie w przyszłym roku - przyp. red.). Dokładając do tego graczy, którzy obecnie są podporą reprezentacji, a także tych z rocznika 2000 i 2002, możemy myśleć o budowaniu ekipy zdolnej na lata zagościć w światowej czołówce, ale tylko pod warunkiem, że będziemy działać już teraz.
O ile ZPRP patrzy na piłkę ręczną plażową coraz bardziej przychylnym okiem, o tyle cały czas trzeba do niej przekonywać ludzi związanych na co dzień tylko z halowym szczypiorniakiem.
- Myślę, że ich myślenie o plażowej odmianie tego sportu się nie zmieni, dopóki sami nie zobaczą tego z bliska - twierdzi Knopik. - Sam jestem przecież trenerem halowym i wiem, że występy na piasku to świetne przygotowanie do sezonu jesienno-zimowego, bo przerwa między rozgrywkami jest dosyć długa. To nie jest kontuzjogenna dyscyplina i biorąc pod uwagę moją wieloletnią obserwację, nie mamy tu w praktyce do czynienia z poważnymi urazami. Mam nadzieję, że nie zmieni tego także sytuacja Bartosza Wojdaka, który wrócił ze Starych Jabłonek z kontuzją i był niedawno operowany, ale, proszę mi wierzyć, to wyjątek potwierdzający regułę, który dodatkowo jest jednocześnie kamyczkiem do ogródka dla sędziów prowadzących mecze na ME. W moim przekonaniu brakowało po prostu jednej linii, zgodnie z którą rozstrzygane byłyby wszelkie kontrowersje, a przecież zasada fair play jest w beach handballu wyjątkowo ważna - tymczasem niektórzy arbitrzy dopuszczali momentami do zbyt ostrej gry, której ofiarą padł właśnie Bartek.
W cieniu najważniejszych decyzji dla przyszłości piłki ręcznej plażowej w Polsce dobiega końca wyścig o mistrzostwo i Puchar Polski, który ma w tym roku wyjątkowo wyrównany przebieg.
- Faworytami do końcowego triumfu nadal pozostają drużyny z Płocka i Piotrkowa Trybunalskiego, ale nie to jest najważniejsze - mówi Knopik. - Osobiście cieszy mnie fakt, że coraz więcej zespołów próbuje się włączyć do rywalizacji o końcową wygraną, dlatego doceniam starania takich ośrodków, jak te w Kątach Wrocławskich, Gnieźnie, Grudziądzu. W Sierpcu, Inowrocławiu czy właśnie w Kątach powstały już kompleksy do gry w beach handballa, co sprzyja także szkoleniu zdolnej młodzieży. Widzę, że do tego grona coraz aktywniej dobija się Gdańsk, gdzie mamy również drużynę kobiecą, więc mam nadzieję, że ta dyscyplina będzie się ciągle rozwijać. Wiem, że pojedynki płocko-piotrkowskie elektryzują dużo kibiców, ale za plecami tej dwójki czają się już nowe ekipy, które też mają ambitne plany.
Przedostatni turniej PGNiG Summer Superligi odbędzie się w weekend 26-28 lipca w Gdyni, natomiast finałowe zawody zaplanowano tydzień później w Darłowie. Sponsorem strategicznym rozgrywek jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S.A.