Spotkanie od początku układało się po myśli miejscowej Wisły. Szczypiorniści z Sandomierza szybko wypracowali sobie kilkubramkową przewagę, w 2 minucie prowadzili już 4:2. Zawodnikom z Chrzanowa udało się wprawdzie w 25 minucie doprowadzić do remisu 12:12, jednak gospodarze natychmiast odzyskali prowadzenie. W 55 minucie sandomierzanie prowadzili 26:21 i wydawało się, iż tylko cud może odebrać im dwa punkty. Piłkarze ręczni z Małopolski nie zniechęceni rezultatem ambitnie walczyli do końca. Taka postawa przyniosła efekt w postaci odrobienia strat, a nawet możliwości zgarnięcia kompletu punktów. Szansę na zdobycie zwycięskiego gola miał Łukasz Szlingler, jednak został w zdecydowany sposób zatrzymany przez Trojanowskiego, za co zawodnik Wisły obejrzał czerwoną kartkę. Pokonać bramkarza rywali próbował jeszcze Adam Kruczek, jednak jego rzut został zablokowany.
- Zastanawiałem się, czy nie wycofać bramkarza, zagrywając va banque. Kusiła mnie pełna pula. Potem jednak pomyślałem sobie, że szkoda byłoby stracić punkt, na który tak ciężko pracowaliśmy, bo zawsze gospodarze mogliby przejąć piłkę, a wtedy mieliby przed sobą pustą bramkę. Punkt z wyjazdu też jest dobry - ocenił na łamach Dziennika Polskiego trener MTS-u Chrzanów, tłumaczy Adam Piekarczyk.