Otóż mecz ten może się odbić na ogólnej postawie płocczan w tym sezonie. Nasi ligowcy (oczywiście poza Vive) nie są wymagającymi przeciwnikami dla Nafciarzy. Płocczanie nie ukrywają, że ich celem w tym sezonie jest mistrzostwo Polski, o które stoczą z pewnością bój z zespołem Bogdana Wenty. Na chwilę obecną, kielczanie jednak nieco odjechali płocczanom. Pojedynki z silnymi zespołami w ramach Ligi Mistrzów budują u zawodników Vive pewności siebie, pozwalają na dalszy rozwój i co najważniejsze, zapewniają 60 minut tygodniowo gry na najwyższych obrotach.
Podopieczni Olivera Jensena grają właśnie o taką szansę. Szansę na dalszy rozwój, na dostrzeżenie swoich braków na tle solidnej drużyny europejskiej. Już pierwszy mecz w Łącku pokazał, jak duża przepaść dzieli ligową rzeczywistość od bądź co bądź poziomu dopiero II rundy Pucharu EHF. Dla Nafciarzy był to od początku września pierwszy taki pojedynek, gdzie ich zwycięstwo ważyło się do ostatnich minut pojedynku. Ale takich okazji do sprawdzenia się w trudnych warunkach Nafciarze muszą mieć dużo więcej, jeśli chcą walczyć o krajowy prymat. Bo przecież kto się nie rozwija, ten się cofa, a sam trening (niezależnie jak ciężko przepracowany) to nie wszystko.
Ale jak to bywa, oczekiwania to jedno, życie to już coś innego. Nikt zaraz po losowaniu par II rundy nie brał pod uwagę możliwości odpadnięcia z tych rozgrywek, ale teraz trzeba sobie spojrzeć w oczy i powiedzieć, że jest takie niebezpieczeństwo. Kibice myśleli o walce z drużynami niemieckimi, hiszpańskimi, ale póki co rzeczywistość jest taka, że Nafciarze mogą mieć problemy z mistrzem Islandii. Drużyny, w której dla żadnego z zawodników klub nie jest jedynym źródłem utrzymania, a treningi odbywają się pięć razy w tygodniu. Ale jak widać, nie ma to dzisiaj najmniejszego znaczenia.
Dużo pisało się ostatnio o problemach kadrowych Wisły. Na szczęście Nafciarzy, nie wszystkie pesymistyczne prognozy się sprawdzają. Na Islandię nie poleci Vegard Samdahl oraz Dimitri Kuzelev, co i tak jest dobrym "wynikiem". Pytaniem jest, na jakich zawodników postawi trener Jensen w defensywie. Prawdopodobnie będzie to "stara gwardia" - Kuptel, Wuszter, Kwiatkowski i Twardo, chyba że zdrowie któremuś uniemożliwi występ. W ataku natomiast powinni się pojawić Alexej Peskov i Lars Madsen, od których będzie bardzo dużo zależało. Teraz już nie ma już innej możliwości, jak obarczyć obu zawodników odpowiedzialnością za zdobywanie bramek. Wcześniej gra w ataku opierała się głównie na niesamowitej współpracy Samdahla z Kuzelevem. Zwycięzców się nie sądzi i póki płocczanie grali dobrze, nikt się tak bardzo nie czepiał. Ale sobotni wieczór powinien należeć tym razem do rosłych rozgrywających Wisły, którzy naprzeciw siebie będą mieli przeciwników słabszych fizycznie, co będzie trzeba bezwzględnie wykorzystać. Zadaniem nowego środkoworozgrywającego (nieważne, czy to będzie Kuptel, Twardo czy młody Kamil Mokrzki) i kołowego (Wuszter, Kwiatkowski) powinno być wypracowywanie sytuacji strzeleckich właśnie tym dwóm zawodnikom. Bez przesadnego kombinowania, czarowania i szukania niekonwencjonalnych rozwiązań.
Niepowodzenie w tej konfrontacji będzie sporym rozczarowaniem. Nie tylko wśród kibiców, ale także zawodników, trenerów i włodarzy klubu. Może stać się ono punktem zapalnym ewentualnych konfliktów w klubie, gdyż jak zawsze bywa, będzie trzeba kogoś obarczyć odpowiedzialnością za porażkę. Zwycięstwo natomiast może przenieść Nafciarzy na wyższy poziom. Pozwoli odrodzić zaufanie do siebie nawzajem oraz zrozumieć dobitnie, że sezon już się zaczął na dobre. Wtedy i zawodnicy poczują, że najgorsze mają już za sobą.