Bramka Ostrovii jak zaczarowana. Wielkie emocje w końcówce

Materiały prasowe / Gwardia Opole / Na zdjęciu: MIkołaj Krekora
Materiały prasowe / Gwardia Opole / Na zdjęciu: MIkołaj Krekora

Górnik Zabrze zmierzał po zwycięstwo, ale w ostatnich 10 minutach brązowych medalistów dopadł taki kryzys, że Ostrovia zdobyła komplet punktów po zwycięstwie 27:26.

Końcówka była koszmarna w wykonaniu zabrzan, bo nie można inaczej napisać o ich niemocy bramkowej. Dopiero Damian Przytuła zdołał pokonać Mikołaja Krekorę, ale do tej pory świeżo wprowadzony golkiper miał już na koncie 4 interwencje przy 5 rzutach i po niedawnej przewadze nie było śladu. Zresztą w pozostałych akcjach Górnikowi po prostu nie szło i czasem nie zdołał nawet oddać rzutu. Na domiar złego, sędziowie uznali, że Miljan Ivanović symulował faul na dwuminutową karę dla Krzysztofa Misiejuka i… odesłali go na ławkę w ważnym momencie.

Krekora ponownie dał kolegom oddech (który to już raz w tym sezonie?), a Ostrovia w końcu wyrównała. Najpierw Kamil Adamski zaprzepaścił szansę z karnego, ale niedługo potem zrehabilitował się z gry. Na 30 sekund przed końcem beniaminek dostał szansę na rozstrzygnięcie meczu w regulaminowym czasie - nie była to jego najbardziej efektowna akcja, więc Patrykowi Marciniakowi nie pozostało nic innego jak spróbować szczęścia z niewygodnej pozycji. Rozgrywający trafił i zapewnił nieoczekiwany sukces w Zabrzu.

Z jednej strony niespodziewany, z drugiej wszyscy w lidze przyzwyczaili się, że Ostrovia, choć jest beniaminkiem, to bez strachu przyjeżdża na teren ligowej czołówki i potrafi napsuć faworytom krwi. Właściwie od początku drużyna Macieja Nowakowskiego narzuciła swoje warunki i prowadziła niemal przez całą pierwszą połowę. Duża w tym zasługa Dawida Balcerka. Bramkarz Ostrovii miał na rozkładzie strzelców Górnika, przez pierwsze minuty bronił ze skutecznością ponad 50 proc. i nic dziwnego, że beniaminek odskoczył na 3-4 gole. Zabrzanie nie mogli pochwalić się wybitną postawą w obronie, Marek Szpera i jego koledzy często znajdowali w niej luki, m.in. grając na kole z Filipem Wadowskim.

Z czasem role się odwróciły. Balcerek przestał odbijać piłki, nie radził sobie z rzutami Rennosuke Tokudy, a Japończyk dobrze uzupełniał się z Pawłem Krawczykiem. Po stronie Górnika rozkręcił się Piotr Wyszomirski, zaczęli mu też pomagać koledzy z obrony i wynik zbliżył się do remisu. Balcerek obudził się jeszcze na moment po przerwie, gdy dwa razy efektownie zatrzymał rywali, ale wszystko zmierzało ku scenariuszowi ze zwycięstwem zabrzan. Po przechwytach skrzydłowi wychodzili z kontrami, przełamał się nieskuteczny wcześniej Dmitrij Artemienko i aż trudno uwierzyć, że po tak dobrym fragmencie przyszła wielka zapaść. Może to też efekt rozluźnienia, bo przed tygodniem Górnicy zrealizowali cel i zapewnili sobie brązowe medale.

Górnik Zabrze - Arged KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 26:27 (14:16)

Górnik: Wyszomirski (9/35 - 26 proc.) - Mauer 5, Tokuda 5, Krawczyk 4, Przytuła 3, Artemienko 3, Baczko 2, Ivanović 2, Ilczenko 1, Kaczor 1, Wąsowski, Molski, Łyżwa, Dudkowski, Rutkowski

Ostrovia: Balcerek (8/32 - 25 proc.), Krekora (4/5 - 80 proc.) - Marciniak 4, Klopsteg 3, Tomczak 3, Wadowski 3, Szpera 3, Gierak 3, Adamski 2, Gajek 2, Misiejuk 1, Wojciechowski 1, Przybylski 1, Szych

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty