Piątkowe spotkanie rozpoczęło się z piętnastominutowym opóźnieniem spowodowanym brakiem na Płockiej hali służb medycznych. Czas ten kibice obu drużyn wykorzystali na rozgrzanie gardeł oraz pokaz swoich możliwości i wygląda na to, że na trybunach należy odnotować sprawiedliwy remis. To gospodarze jako pierwsi atakowali i to oni tworzyli wynik spotkania- bramkę w swoim stylu zdobył uskarżający się ostatnio na bóle pleców Arkadiusz Miszka . Nielba wyrównała dopiero w czwartej minucie, a autorem bramki był występujący w Wągrowcu wychowanek Wisły Bartosz Świerad.
Oprócz niego pochodzący z Płocka trener Edward Koziński posłał do boju jeszcze trzech innych byłych Nafciarzy- Łukasza Białaszka, Aloszę Szyczkowa i bramkarza Adriana Konczewskiego, który swoimi interwencjami przyczynił się do świetnego początku w wykonaniu Nielby. Przyjezdni już piątej minucie meczu prowadzili 2:1, a 120 sekund później 4:3.
Kolejne dwie bramki padły łukiem wspomnianego Szyczkowa, a Nielba zaczynała uzyskiwać coraz większą przewagę. Wprawdzie Wiślacy odpowiedzieli trafieniami Adama Twardo i Michała Zołoteńki, jednak o swojej obecności na parkiecie przypomniał kołowy Jakub Płócienniczak. Po trafieniu byłego gracza Piotrkowianina Nielba prowadziła 7:5.
Wiślakom udało się wyrównać po golu Sebastiana Rumniaka w 15 minucie spotkania (7:7), jednak już chwilę później ten sam zawodnik nie trafił w bramkę, czego efektem było przejęcie piłki przez przyjezdnych i gol Białaszka. Mimo kontaktowego trafienia Miszki zawodnicy w żółtych koszulkach ponownie wyszli na prowadzenie, gdy z koła trafił Witkowski. W odpowiedzi nieskutecznie rzucał Adam Twardo, co było wodą na młyn dla grających szybko i nieprzewidywalne Wągrowiczan - po bramce Łukasza Gieraka Nielba prowadziła już 10:8 i coraz bardziej zaczynało powiewać sensacją.
Słabej gry swoich podopiecznych nie wytrzymał trener Flemming Oliver Jensen, który w 20 minucie spotkania poprosił o czas. Mimo, iż chwile później rzut Rumniaka odbił Adrian Konczewski, to już w kolejnym pojedynku tych graczy górą był leworęczny Płocczanin. Po indywidualnej akcji swoje trafienie dołożył Adam Twardo , a na tablicy świetlnej widniał wynik 10:10. Wprawdzie do bramki Seiera ponownie trafił Gierak, lecz chwile potem karą dwuminutową został ukarany Bartosz Świerad, który dość ostro starał się powstrzymywać rozpędzonego Alexeya Peshkova. Wydawać by się mogło, że tylko mocnej budowie kości Rosjanin może zawdzięczać fakt, że przez kilka najbliższych tygodni jego ręka nie będzie zabezpieczona warstwą gipsu.
Grający w przewadze jednego gracz Płocczanie zaczęli nabierać wiatru w żagle. Z rzutu karnego wyrównał Arkadiusz Miszka, a na prowadzenie wyprowadził niebiesko- biało- niebieskich Michał Zołoteńko. Wtedy też czas wziął trener Koziński - Nielba wyrównała, jednak dwie bramki Peshkova spowodowały, że to miejscowi schodzili na przerwę w lepszych humorach. Wisła prowadziła 14:12.
Wprawdzie w ciągu kilku pierwszych minut Nielba złapała kontakt z wicemistrzami Polski, jednak przy stanie 16:16 w poczynaniach przyjezdnych cos się zacięło. Nafciarze zdobyli 4 bramki z rzędu, a ich strzelecki festiwal przerwał dopiero Szulc. Mimo tego Płocczanie kontrolowali grę - w 8 minucie po bramce młodego Kamila Mokrzkiego prowadzili 23:19, a po kolejnym trafieniu tego gracza w 48 minucie 24:20.
Wtedy drugi oddech złapali goście. To oni serią czterech kolejnych goli dogonili Wisłę, jednak w decydującym momencie wydaje się, że graczom niedoświadczonej w bojach w najwyższej klasie rozgrywkowej drużyny zagrzały się głowy. Na 7 minut przed końcem po trafieniu Rumniaka gospodarze prowadzili 25:24, jednak już 2 minuty później obie ekipy miały na swoim koncie po 25 rzuconych goli.
4 minuty przed końcem trafił Twardo, jednak chwile później na ławkę kar odesłany został Sebastian Rumniak. Końcówka zapowiadała się więc bardzo nerwowo. Nafciarzom udało się nie stracić bramki, a w ofensywie o swoim niewątpliwym talencie i instynkcie strzeleckim dał znać Kamil Mokrzki. Zaledwie osiemnastoletni gracz na 2 minuty przed końcem, gdy Wisła grała w osłabieniu i prowadziła zaledwie jednym golem, zdecydował się na niesygnalizowany rzut z biodra. Piłka wpadła do bramki miedzy nogami zdezorientowanego golkipera Nielby, a Płocka publiczność oszalała ze szczęścia.
Na tym jednak emocje się nie kończyły. Na minutę przed końcem przy stanie 28:26 sędziowie podyktowali rzut karny dla Nielby. Do piłki podszedł as zespołu Dawid Przysiek, a naprzeciw niego stanął Morten Seier. Publiczność na moment zamarła, by ponownie eksplodować radością po doskonałej interwencji Duńczyka. Tym samym Seier uciszył siedzących za jego bramką kibiców z Wągrowca, którzy ze wściekłością ruszyli w stronę golkipera z Płocka, a powstrzymywać ich musieli ochroniarze.
Gdy 29 bramkę dla Wisły zdobył Michał Zołotenko znany już był zwycięzca. Ostatniego gola meczu zdobył Przysiek, lecz to Wiślacy i ich kibice mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Po ostatnim gwizdku doszło do niezbyt przyjemnej sytuacji, gdyż w przepychanki ze służbami porządkowymi wdali się rozgoryczeni kibice gości, a w ich uspokojeniu pomogli dopiero gracze Nielby. Szkoda, bo przez całe spotkanie fani obu zespołów swoim głośnym i kulturalnym dopingiem tworzyli świetna oprawę dla tego spotkania…
Wisła Płock - Nielba Wągrowiec 29:27 (14:12)
Wisła: Wichary, Seier - Backstrom, Miszka 3 (1), Paluch 4, Wiśniewski, Kwiatkowski, Wuszter 3, Syprzak, Peskov 3, Mokrzki 3, Zołoteńko 5, Twardo 4, Rumniak 4
Nielba: Konczewski, Głębocki - Szulc 2, Białaszek 2, Borek, Szyczkow 3, Witkowski 4, Płócienniczak 2, Gierak 4, Krajewski, Przysiek 7 (3), Świerad 1, Ciok, Janusiewicz 2
Kary:
Wisła: 14 minut (Zołoteńko 3- czerwona kartka w 59 minucie, Kwiatkowski, Wuszter, Twardo, Rumniak)
Nielba: 12 minut (Białaszek, Szyczkow, Płócienniczak, Gierak, Świerad, Januszewicz)
Widzów: ok. 1000 (w tym ok. 80 z Wągrowca)