Zawodniczki SPR-u Lublin wyszły na parkiet mocno zmobilizowane. Od pierwszych minut widać było całkowite skupienie i zaangażowanie całego zespołu, który o przegranej nawet nie chciał myśleć. Dzięki temu kibice mogli obserwować zacięty pojedynek, gdzie lublinianki praktycznie przez całe 60. minut grały wyrównany pojedynek. - Przez 60 minut praktycznie grałyśmy równo. Cały czas trenerzy mobilizowali nas z boku boiska, gdyż węgierski zespół jest zespołem młodym i dobrze wybieganym i tak naprawdę każde nasze błędne posunięcie w ataku pozycyjnym, jakiś błąd techniczny – mógłby się skończyć kontratakiem węgierek i bardzo szybkim odrobieniem tej straty. Na pewno starałyśmy się grać konsekwentnie do końca i tak jak mówię, dobrze realizowałyśmy przede wszystkim system obrony, który pozwalał nam na te niewykorzystane sytuacje w ataku bo było ich chyba kilka, w tym same karne 3 czy 4. Ogólnie mówiąc były to dobre zawody w naszym wykonaniu - powiedziała po meczu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl rozgrywająca SPR-u, Dorota Małek.
Czołowa rozgrywająca lubelskiej ekipy ostatnio miała kiepski okres w swojej karierze sportowej. Przez różne kontuzje, nie mogła trenować na "pełnych obrotach" razem z całym zespołem. Niestety skutek był widoczny na parkiecie, kiedy to popularna "Dora" nie mogła znaleźć sobie miejsca i popełniała proste błędy. W pojedynku rewanżowym z Węgierkami mogliśmy obserwować lepsze przebłyski w grze tej zawodniczki, która w meczu zdobyła 7. bramek - najwięcej w drużynie SPR-u. Mimo tego sama twierdzi, że to nie jest jeszcze szczyt formy. - Bardzo bym chciała, żeby to był już całkowity powrót do wcześniejszej formy ale wydaje mi się że jeszcze trochę mi brakuje. Przede wszystkim w przygotowaniu fizycznym i staram się to nadrabiać na treningach no ale niestety okresu przygotowawczego, którego się nie przeszło w takim normalnym trybie treningowym ciężko nadrobić. Myślę, że dzisiaj było już całkiem poprawnie i jestem niezmiernie zadowolona z awansu mojego zespołu do kolejnej rundy Pucharu EHF. Łatwo nie było, przede wszystkim tam na parkiecie węgierek, ale dzisiaj rozegrałyśmy już zupełnie dobre zawody przede wszystkim w obronie.
Jedynym słabym punktem w drużynie SPR-u była niemoc przy rzutach karnych. Początkowo Sabina Włodek nie trafiła do bramki, następnie Kristina Repelewska również jeden raz spudłowała a sama "Dora" na trzy rzuty trafiła tylko jeden. -Bramkarka podpuszczała mnie przy każdym rzucie karnym co mnie denerwowało, dlatego starałam się ją ośmieszyć, no ale niestety wyszło na to, że to ona ośmieszyła mnie - tłumaczy ze śmiechem Dorota.
Po wygranym meczu Pucharowym lublinianki nie będą miały zbyt dużo czasu na odpoczynek, gdyż w najbliższą środę rozegrają spotkanie ligowe ze Zgodą Ruda Śląska, która w tym sezonie zaskakuje swoją postawą, klasyfikując się na 3. pozycji tabeli. - Przed meczem ze Zgodą, nie wiem jak koleżanki, ale ja nie potrzebuję jakiegoś większego odpoczynku. On te trenowały cały czas na wysokich obrotach – obóz przygotowawczy, dużo spotkań ale myślę, że sobie poradzimy zwłaszcza że gramy na własnym parkiecie, chociaż Zgoda jest dużą niespodzianką z występów w tym roku i jeżeli podejdziemy do tego lekceważąco to mogłoby być różnie. Mamy trochę czasu, nie wiem jeszcze jak trenerzy to rozplanują. Myślę jednak że zdążymy odpowiednio przygotować się na to spotkanie - kończy wypowiedź lubelska rozgrywająca.