Szalona końcówka w Kielcach. Słodko-gorzki remis Industrii z THW Kiel

PAP / Piotr Polak / Szymon Sićko w akcji
PAP / Piotr Polak / Szymon Sićko w akcji

Podziałem punktów zakończyło się spotkanie 11. kolejki Ligi Mistrzów, w którym Industria Kielce podejmowała THW Kiel. Po niezwykle nerwowych ostatnich minutach obie ekipy musiały zadowolić się remisem 36:36.

- Jeśli popatrzymy na historię, to z pewnością nie jesteśmy faworytami tego spotkania. To będzie dla nas dobre wyzwanie, bo tak naprawdę w Kielcach możemy tylko zaskoczyć - powiedział przed środowym pojedynkiem trener THW Filip Jicha. Ostatni raz, gdy kilończycy wygrali w Hali Legionów Czech był jeszcze zawodnikiem, zdobył wówczas cztery bramki. W składzie żółto-biało-niebieskich nie ma ani jednego gracza, który pamięta tamten mecz - minęło bowiem niemal trzynaście lat

Dobre rozpoczęcie drugiej części fazy grupowej było dla kielczan niezwykle ważne - mistrzowie Polski wciąż są w grze o zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc w zestawieniu, które premiowane jest bezpośrednim awansem do ćwierćfinału. Kielczanie mają jednak trudny kalendarz, a w ostatecznym rozrachunku każdy punkt, a nawet każda bramka mogą mieć kolosalne znaczenie.

Od pierwszych minut widać było, że gospodarze są niezwykle zmotywowani i już od początku chcą narzucić swoje warunki. Mistrzowie Polski zaczęli od prowadzenia dwoma trafieniami, ale kilończycy błyskawicznie dostosowali się do tempa, świetny start zaliczył Harald Reinkind i przyjezdni nie tylko szybko wyrównali, ale też zdołali zbudować przewagę. Po kwadransie gry wynosiła ona już trzy bramki. Ogromna w tym zasługa  Samira Bellahcene - Francuz odbił kilka niezwykle ważnych piłek i wybił żółto-biało-niebieskich z rytmu.

ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"

Na parady kolegi po fachu odpowiedział Wolff, w ofensywie dobrze zachowali się Alex Dujshebaev i Nahi i żółto-biało-niebiescy doprowadzili do remisu po 12. Szczypiorniści z Kilonii zaliczyli kolejny zryw i to oni schodzili na przerwę prowadząc 15:17.

Początek drugiej połowy był wyrównany, ale to nie była dobra wiadomość dla kieleckich kibiców. Gospodarze musieli przecież odrabiać straty - udało się to w 36. minucie, gdy Igor Karacić rzucił na 21:21. Mistrzowie Polski nie poszli jednak za ciosem, trzy bramki z rzędu zdobyli natomiast gracze THW (Duvnjak, Pekeler, Johansson) i dla siódemki z województwa świętokrzyskiego wszystko zaczęło się od nowa.

Kilończycy starali się utrzymać przewagę, ale gracze Dujszebajewa cały czas naciskali na rywali - do kolejnego wyrównania doprowadzili w 52. minucie. Od tego momentu emocje w Hali Legionów sięgały zenitu. Na nieco ponad trzy minuty przed ostatnią syreną w euforię wprowadził kibiców duet Andreas Wolff-Daniel Dujshebaev. Najpierw Niemiec obronił rzut Nikoli Bilyka, a po chwili Hiszpan wykorzystał kontratak. Radość nie trwała jednak długo - Bilyk błyskawicznie się zrehabilitował, rzucił dwie bramki z rzędu i tym razem on dał swojej ekipie remis.

Odpowiedział Szymon Sićko i na minutę i sześć sekund przed końcem o czas poprosił Jicha. Atak nie poszedł jednak po myśli przyjezdnych, dwukrotnie paradą popisał się Wolff. Sędziowie podyktowali jednak rzut karny, a z linii siódmego metra bezwzględny okazał się Ekberg.

Tym razem to Dujszebajew wziął czas, do końca starcia zostało dwadzieścia sześć sekund. Ostatnią akcję kielczan wykorzystał Igor Karacić, ale Ekberg zdążył jeszcze pobiec do kontrataku i to on zdobył decydującą bramkę pojedynku.

Industria Kielce - THW Kiel 36:36 (15:17) 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty