Od pierwszych minut spotkania ruszyli do ataków zawodnicy Vive Targi Kielce, którzy wyprowadzali szybkie kontry i grali bardzo twardo w obronie. Konsekwencją tego było prowadzenie podopiecznych Bogdana Wenty 5:0 po ośmiu minutach pojedynku. Starający się stosować grę pozycyjną zawodnicy znad morza mieli w tym okresie gry sporo pecha. Na przykład Piotr Olęcki uderzył piłkę w słupek. W piłce ręcznej nie można jednak rzucać bramek bez przerwy i tak było również i tym razem. Do ataku Akademików porwał Michał Wysokiński, który rzucił pierwszą kontaktową bramkę dla gospodarzy. Po dwóch minutach i kolejnym trafieniu Wysokińskiego było już 3:5. - Cieszę się, że koledzy mi zaufali, bo jest to taka pozycja, w której jestem od nich uzależniony. Dobrze, że podawali i mogłem wykorzystać swoje sytuacje - skomentował Wysokiński.
Można więc powiedzieć, że mecz rozpoczął się od nowa. - Pierwszą połowę zaczęliśmy dobrze i wyszliśmy na wysokie prowadzenie. Później wdarło się rozluźnienie i pomyśleliśmy, że mecz się ułoży. Wiedzieliśmy jednak, że Gdańsk jest ambitnym zespołem, zawsze gra do końca niezależnie od wyniku - powiedział Paweł Podsiadło.
Co prawda kielczanie zdobyli dwie kolejne bramki, ale nieoczekiwanie to gdańszczanie byli lepszą drużyną w środkowej części drugiej połowy spotkania. Najpierw zawodnicy Daniela Waszkiewicza zastopowali dominację kielczan, a chwilę później ruszyli do ataku! Dzięki dwóm bramkom Damiana Kostrzewy i jednej Piotra Chrapkowskiego, po bramce z rzutu karnego Jacka Suleja było już 12:13. Gdy na hali widowiskowo-sportowej AWFiS w Gdańsku zaczęło pachnieć sensacją, trener Wenta wziął czas. Podziałało to na jego zawodników, a przede wszystkim na Tomasza Rosińskiego, który w ostatnich minutach meczu zdobył dwie bramki i ostatecznie wynik końcowy pierwszej połowy, to 13:16. Przy 0:5 w pierwszych minutach wydawało się, że wszystko może się w drugiej połowie zdarzyć. - Gdańsk grał podobnym stylem do nas. Patrząc pozycjami i siłą uderzenia różnimy się, ale nie zapominajmy, że istnieje coś takiego jak sfera psychiki. Od dwóch lat Vive, również pod moim okiem tutaj przegrało - Pochwalił rywali Bogdan Wenta.
Od początku drugiej części gry, prowadzeni przede wszystkim przez Rastko Stojkovicia, który rzucił w tej połowie aż siedem bramek, ruszyli do ataków. - Ułożyło się wszystko po naszej myśli, ale mamy też duży respekt dla gdańskiego zespołu - powiedział po meczu zadowolony Stojković. Dzięki ofensywnej grze, w 41 minucie prowadzili już 23:17. Wtedy jednak po raz ostatni do głosu doszli gdańszczanie. Po bramce Piotra Olęckiego było 22:25 i wszystko mogło się zdarzyć.
Zwyciężyła jednak rutyna - tak krótko można opisać to, co stało się w ostatnich minutach spotkania. Goście zdecydowanie zdominowali sytuację na boisku, a zawodnicy z Gdańska mimo prawie pełnej hali, nie potrafili nic zdziałać na znakomicie zorganizowanych kielczan. Seria bramek 9:2 mówi sama za siebie. Ostatnie celne trafienie oddał Michał Bednarek w ostatniej minucie meczu, ustalając wynik spotkania na 25:34. Można więc powiedzieć, że kielczanie wreszcie odczarowali gdańską halę. Jak pamiętamy, dwa ostatnie mecze w Gdańsku przeciwko Vive wygrywali nieoczekiwanie gospodarze - 26:25 w ubiegłym sezonie i 37:28 dwa sezonu temu.
AZS AWFiS Gdańsk - Vive Targi Kielce 25:34 (13:16)
AZS AWFiS Gdańsk: Pieńczewski - Kostrzewa 5, Wysokiński 5, Bednarek 4 (4 min), Marciniak 2, Jankowski 2, Fogler 2, Chrapkowski 2, Olęcki 1, Sulej 1 (2 min), Suwisz, Woynowski.
Vive Targi Kielce: Kubiszewski - Stojković 10, Podsiadło 6, Kuchczyński 5, Rosiński 4, Jachlewski 3, Knudsen 3, Grabarczyk 2, Gliński 1, Żółtak (4 min), Krieger.
Przebieg meczu:
I połowa: 0:1, 0:2, 0:3, 0:4, 0:5, 1:5, 2:5, 3:5, 3:6, 3:7, 3:8, 4:8, 5:8, 5:9, 6:9, 6:10, 7:10, 7:11, 8:11, 8:12, 9:12, 10:12, 10:13, 11:13, 12:13, 12:14, 12:15, 13:15, 13:16.
II połowa: 13:17, 14:17, 14:18, 15:18, 15:19, 16:19, 16:20, 17:20, 17:20, 17:21, 17:22, 17:23, 18:23, 18:14, 19:24, 20:24, 20:25, 21:25, 22:25, 22:26, 22:27, 23:27, 23:28, 23:29, 23:30, 24:30, 24:31, 24:32, 24:33, 24:34, 25:34.
Kary: Gdańsk - 6 min, Kielce - 4 min.
Widzów: 1300.