Szczypiorniści Orlen Wisły Płock we wcześniejszych spotkaniach ORLEN Superligi Mężczyzn nie znaleźli pogromców. Odnieśli komplet dziesięciu zwycięstw, imponując przede wszystkim przed własną publicznością. O naruszenie płockiej twierdzy z pewnością chcieli pokusić się zawodnicy Energa MKS-u Kalisz, którzy balansują na granicy ligowego podium.
Otwarcie przyniosło lepszą grę gospodarzy, którzy od razu weszli na wysoki poziom. W efekcie udało im się szybko zbudować przewagę i po trafieniu Lovro Mihicia w 10. minucie odskoczyć na 6:3. W kolejnych fragmentach gra się wyrównała. Do głosu doszli goście, a w szeregi faworytów wkradła się nerwowość. Efektem był nietrafiony rzut karny Przemysława Krajewskiego.
Po chwili kaliszanie doprowadzili do wyrównania, a to przełożyło się na wielkie emocje w decydujących minutach. Nieco lepiej zaprezentowali się w nich mistrzowie Polski, którzy ponownie zdołali odskoczyć na trzy bramki. Finalnie miejscowi schodzi na przerwę z wynikiem 13:11.
ZOBACZ WIDEO: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji
Początek drugiej połowy upłynął pod znakiem wyrównanej gry. Od 36. minuty całkowitą kontrolę na parkiecie przejęli jednak płocczanie. Początkiem dominacji było trafienie Zoltana Szity, po którym gospodarze dołożyli siedem kolejnych bramek z rzędu. W efekcie faworyci w 44. minucie mogli cieszyć się ze zdecydowanego prowadzenia 23:14.
Szczypiorniści MKS-u nie potrafili już nawiązać walki z rozpędzonymi rywalami. Próbowali wzmocnić obronę, ale to przełożyło się na kary i czerwoną kartkę dla Jakuba Morynia po zdecydowanie zbyt agresywnej interwencji w 50. minucie.
To zdarzenie przystopowało kaliszan już do końca meczu. Dość stwierdzić, że od tego momentu strzelili tylko jedną bramkę, w ostatnich sekundach. W międzyczasie miejscowi zanotowali kolejną serię, w trakcie której zanotowali sześć trafień. Tym samym zawodnicy Wisły Płock rozbili rywali aż 32:19, notując 11. już zwycięstwo w sezonie.
Orlen Wisła Płock - Energa MKS Kalisz 32:19 (13:11)